Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Gospodarka Australia wzmacnia pracowników

Australia wzmacnia pracowników


29 sierpień 2024
A A A

Zmiany na rynku pracy po pandemii koronawirusa doprowadziły do rozpowszechnienia się pracy zdalnej, co ma swoje negatywne konsekwencje. Często zaciera się przez to granica między życiem prywatnym i zawodowym. Australijskie „prawo do odłączenia się” ma przywrócić w tej kwestii równowagę, podobnie jak inne reformy wprowadzane z myślą o pracownikach.  

Od poniedziałku 26 sierpnia pracownicy w Australii mogą po godzinach swojej pracy ignorować wiadomości i telefony od przedsiębiorców. Samo kontaktowanie się z zatrudnionymi przez ich przełożonych nie będzie karalne, natomiast osoby niereagujące na próbę kontaktu nie będą mogli być objęci postępowaniami dyscyplinarnymi. Nowe regulacje zostawiają pewną furtkę do komunikowania się z pracownikami w nadzwyczajnych sytuacjach, kiedy będzie to „rozsądne”.

Lepszy balans

Pomysłodawcy podkreślają, że nowe przepisy były konieczne z powodu wspomnianych zmian zachodzących po pandemii COVID-19. Przejście na pracę zdalną dla wielu pracowników oznaczało niemal ciągłe podłączenie do sieci, a tym samym ułatwiało firmom zmuszanie ich do nadliczbowej pracy. Zatrudnieni byli często nagabywani nawet w czasie urlopu, bo przedsiębiorcy mogli łatwo skontaktować się z nimi za pośrednictwem instalowanych w smartfonach licznych komunikatorów internetowych.

Premier Australii Anthony Albanese zwracał z kolei uwagę na towarzyszący temu wyzysk pracowników. W lutym, gdy przepisy były przyjmowane przez parlament, przypominał, że nie są oni opłacani za pozostawanie w gotowości do pracy przez całą dobę. Tym samy nie powinno się od nich wymagać, aby po zakończeniu czasu pracy byli oni cały czas dostępni dla swoich przełożonych. Szacuje się, że przeciętny Australijczyk wykonuje prawie pięć i pół godziny nieodpłatnej pracy tygodniowo. Firmy rocznie czerpią z tego 100 miliardów dolarów dodatkowych zysków.  

Zmiany mają także pomóc Australijczykom w zachowaniu balansu między życiem zawodowym i prywatnym, a tym samym będą chronić ich przed powszechnym w obecnych czasach wypaleniem zawodowym. W 2022 roku blisko 71 proc. australijskich pracowników deklarowało, że z powodu przeciążenia pracą i żądań przełożonych musi wykonywać nadliczbową pracę. Ogółem przeciętny Australijczyk rocznie ma przepracowywać blisko 280 nadgodzin rocznie.

Pod tym względem Australia plasuje się na szarym końcu wśród państw zrzeszonych w Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Ponad 50 godzin tygodniowo pracuje blisko 12,5 proc. Australijczyków. To oznacza, że spośród gospodarek znajdujących się na podobnym poziomie rozwoju, sytuacja wygląda gorzej tylko w Japonii i Nowej Zelandii. Zwolennicy „prawa do odłączenia” przypominali, że Japonia jest krajem kojarzonym ze szkodliwą dla pracowników kulturę morderczej pracy biurowej.

Przedsiębiorcy protestują

Ustawodawstwo zainicjowane przez Australijskich Zielonych (AG) i poparte przez rządzącą centrolewicową Australijską Partię Pracy (ALP) jest krytykowane przez środowiska biznesowe. Zrzeszająca sto największych korporacji kraju Australijska Rada Biznesu twierdzi, że przepisy w dużej mierze są niejasne. Jak wspomniano, pozwalają one na kontaktowanie się z pracownikami w „rozsądnych” sytuacjach, co może być różnorodnie interpretowane.

Zgodnie z założeniami „prawa do odłączenia się”, sytuacje sporne wynikające z różnego rozumienia przepisów będzie rozstrzygała Komisja ds. Uczciwej Pracy (FWC). Zdaniem lobby biznesowego ma to jednak oznaczać zbyt daleko posuniętą ingerencję w działalność firm. Przedstawiciele Australijskiej Rady Biznesu twierdzą, że spory między nimi a pracownikami powinny być rozstrzygane wewnątrz przedsiębiorstw.

Poza tym ograniczenie liczby nadgodzin jest postrzegane przez biznesmenów jako utrudniające prowadzenie działalności gospodarczej. W ich opinii będzie miało ono negatywny wpływ na sytuację ekonomiczną kraju, bo wraz z redukcją czasu pracy nastąpi spadek konkurencyjności i produktywności australijskich przedsiębiorstw. Zdaniem Australijskiej Izby Handlu i Przemysłu regulacje wpłyną z kolei na zatrudnienie kobiet, które opiekując się dziećmi potrzebują bardziej elastycznych warunków pracy.

Przedsiębiorców w ich krytyce nowelizacji ustawy o stosunku pracy wspiera opozycyjna Liberalna Partia Australii (LPA). Uważa ona dawanie pracownikom nowych praw za „nierozsądne”. Zdaniem liberałów pomysły socjaldemokratów i zielonych mają na celu regulowanie kwestii będących częścią normalnej relacji w miejscu pracy. Szczególnie małe firmy muszą po prostu wykonywać swoje zadania, a nie zajmować się nowymi regulacjami.

To nie koniec

Z powodu globalnych przemian na rynku pracy „prawo do odłączenia się” zyskało największy rozgłos, tym niemniej jest tylko jedną z kilku zmian, które zaczęły obowiązywać w poniedziałek. Rządzącej Australią lewicy udało się wprowadzić szereg innych zmian mających na celu poprawę sytuacji pracowników. Chodzi między innymi o nową definicję pracy dorywczej, uregulowanie kwestii zatrudnienia w sektorze transportowym, wprowadzenie minimalnych standardów pracy w branży zaawansowanych technologii czy rozszerzenie praw osób reprezentujących interesy pracowników  zakładach przemysłowych.

Spore kontrowersje wzbudzają inne przepisy forsowane przez australijską lewicę. Ustawa o stosunkach przemysłowych ma zwiększyć możliwości nacisku na duże przedsiębiorstwa w sprawie podwyżek wynagrodzeń. Krytycy przepisów uważają jednak, że w obecnym kształcie zachęcają one związki zawodowe do przeciągania negocjacji na ten temat, żeby ostatecznie zostały one rozstrzygnięte przez wspomnianą Komisję ds. Uczciwej Pracy. Co ciekawe, taki sam zarzut pod adresem zmian w ustawie formułuję niektóre organizacje pracowników. Ich zdaniem to właśnie przedsiębiorcy będą wycofywać się z wynegocjowanych wcześniej porozumień, szukając możliwości uzyskania bardziej korzystnego rozstrzygnięcia w instytucjach państwowych.    

Ponadto zieloni naciskają na socjaldemokratów w sprawie specjalnego opodatkowania nadmiernych zysków największych korporacji. Lider AG Adam Bandt proponuje, aby dochody powyżej 100 milionów dolarów rocznie zostały objęte podatkiem w wysokości 40 proc. Poza tym po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych zieloni chcieliby zlikwidowania luki, którą ALP pozostawiła w kwestii opodatkowania eksportu ropy naftowej.

Swoista licytacja między ugrupowaniami lewicowymi ma związek z przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Najpóźniej pod koniec maja 2025 roku Australijczycy będą musieli wybrać połowę senatorów, a do końca września wyłonić nowych posłów. Reformy prawa pracy mają poprawić notowania ALP, która w niektórych sondażach zaczyna ustępować koalicji LPA i konserwatywnej Narodowej Partii Australii (NPA). Albanese już kilka tygodni temu zaczął więc oskarżać opozycję o chęć obniżenia wynagrodzeń i pogorszenia warunków pracy.

Maurycy Mietelski

fot. David Jackmanson / Flickr.com (CC BY 2.0)