Irlandzki rząd wydaje przed zbliżającymi się wyborami
Rząd Irlandii na kilka miesięcy przed wyborami przygotował budżet zakładający zwiększenie wydatków. W ten sposób chce osłabić popularność opozycyjnej lewicy. Gabinet Simona Harrisa przede wszystkim zamierza inwestować w rozwój infrastruktury, ale złożył też szereg obietnic socjalnych.
Wybory parlamentarne powinny odbyć się najpóźniej w marcu przyszłego roku. Według ostatnich sondaży partie tworzące obecną koalicję rządową cieszą się największym poparciem. Chadecka Fine Gael prowadzi w badaniach opinii publicznej, a drugie miejsce zajmuje konserwatywna Fianna Fáil. Na kilkuprocentowe poparcie może także liczyć Partia Zielonych. Wszystkie trzy ugrupowania cieszą się łącznie tylko nieco mniejszym poparciem, niż podczas wyborów parlamentarnych z 2020 roku.
Więcej w kieszeni
Rząd Harrisa z Fine Gael uznał, że najłatwiejszym sposobem na zyskanie lub przynajmniej utrzymanie popularności będzie przygotowanie budżetu nastawionego na wydatki. Minister finansów Jack Chambers przedstawiając na początku października jego projekt zapowiedział, iż średni dochód pracującego Irlandczyka zwiększy się w przyszłym roku o blisko tysiąc euro. Państwo pobierze zarazem o 1,6 mld euro mniej z kieszeni podatników.
Będzie to możliwe głównie dzięki zmianom w daninach. Rządzący między innymi zamierzają podnieść kwotę wolną od podatku. Na przykład osoby zarabiające mniej nie więcej niż 20 tys. euro rocznie w ogóle nie zapłacą podatku dochodowego, a ponadto najgorzej uposażonych czeka podwyżka płacy minimalnej do poziomu 13,5 euro za godzinę, czyli będzie ona drugą najwyższą stawką w Unii Europejskiej. Dodatkowe pieniądze w ramach świadczeń społecznych otrzymają natomiast rodzice dzieci.
Największą bolączką Irlandczyków są w ostatnich latach ceny nieruchomości i wynajmu, które przyczyniły się do wybuchu trwających od roku protestów antyimigracyjnych. Władze w Dublinie zamierzają rozwiązać ten problem poprzez ulgi podatkowe związane z opłatą czynszów. Zwiększenie podaży na rynku nieruchomości ma zapewnić dofinansowanie budżetu agencji zajmującej się realizacją inwestycji w zakresie tanich domów i mieszkań.
Rządzący chcą zmniejszyć koszty utrzymania również przez inne działania. Przedłużona zostanie obniżka podatku VAT na energię elektryczną, a dodatkowo w tym i w przyszłym ł roku każde gospodarstwo domowe dostanie dopłatę 125 euro na pokrycie rachunków. Poza tym zwiększone zostaną istniejące już świadczenia na przykład na zakup paliwa, choć zarazem rządzący w przyszłym roku podwyższą podatek od benzyny i oleju napędowego.
Stawiając na infrastrukturę
Szef rządu w tym tygodniu zwracał uwagę na słabości irlandzkiej gospodarki. Problemem ma być zwłaszcza szeroko pojęta infrastruktura. Chodzi zarówno o wspomniany niedobór mieszkań, jak i o niedofinansowanie transportu publicznego. Zdaniem Harrisa wpływa to negatywnie na konkurencyjność jego kraju, w dużej mierze uzależnionego od napływu inwestycji zagranicznych.
Przyszłoroczny budżet zakłada zwiększenie wydatków na infrastrukturę o blisko trzy miliardy euro. Chambers przekonuje, że nakłady pozwolą nie tylko na zwiększenie liczby mieszkań, lecz także na realizację pilnych inwestycji w sektorach energetycznym i gospodarki wodnej. Na razie nie są jednak znane szczegóły rządowych planów. Irlandzkie władze zamierzają je dopiero opracować.
Istnieje natomiast konsensus, że dofinansowanie infrastruktury jest konieczne. Budżet w tym zakresie pochwaliła chociażby opozycyjna Partia Pracy, według której zapóźnienia w tym obszarze sięgają dziesięcioleci i stały się widoczne zwłaszcza w czasie okresu niezwykle dynamicznego wzrostu gospodarczego. Zmian w tym zakresie od dawna domagały się także organizacje przedsiębiorców i związki zawodowe.
Zgodnie z zapewnieniami Harrisa, nadrabianie zaległości nie będzie odbywało się kosztem przyszłości. Irlandia zamierza więc wziąć udział w trwającej rewolucji cyfrowej, chociaż na razie obiecał jedynie ulgi dla twórców start-upów. Być może szczegóły planów zostaną dopiero opracowane, bo podobnymi kwestiami miałby zajmować się Departament Infrastruktury, którego powołanie jest jednym z postulatów manifestu wyborczego Fine Gael.
Jest co wydawać
Plany w zakresie wydatków są jak widać ambitne, a pakiet świadczeń społecznych wart dwa miliardy euro jest uznawany za największy w historii kraju. Jednocześnie przyszłoroczny budżet zakłada dużą nadwyżkę, która ma wynieść blisko 12 mld euro. W tym roku wyniosła ona natomiast 25 mld euro, bo ogółem roczne dochody państwa ukształtują się na poziomie 105 mld euro.
Ministerstwo Finansów poinformowało, że Irlandia posiada tak duże środki z powodu nadspodziewanie wysokich wpływów z podatku od osób prawnych (były one większe od zakładanych o 5 mld euro), ale przede wszystkim dzięki orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Nakazał on amerykańskiemu koncernowi Apple zapłatę zaległych irlandzkich podatków w wysokości blisko 12 mld euro. Co ciekawe, sam rząd Irlandii… krytykował orzeczenie, ponieważ sam przyznał gigantowi technologicznemu zwolnienia z podatków.
Chambers i minister wydatków budżetowych Michael McGrat przekonują, że przyszłoroczny budżet nie opiera się o dochody z zaległych podatków od międzynarodowych korporacji, lecz z zysków ze sprzedaży znacjonalizowanego kilkanaście lat temu przez państwo banku AIB. Pieniądze pozyskane od Apple mają więc zasilić fundusze rządowe, aby były zabezpieczeniem w dynamicznie zmieniającym się środowisku międzynarodowym.
Wątpliwości
Ambitny budżet z jednej strony zebrał pochwały opozycyjnej lewicy w zakresie zapowiedzi dotyczących inwestycji infrastrukturalnych, ale z drugiej strony obawia się ona, że rzeczywistość będzie zgoła odmienna. Partia Pracy twierdzi chociażby, że centroprawica po ewentualnym ponownym zwycięstwie w wyborach nie dotrzyma swoich obietnic. Zdaniem Socjaldemokratów rząd Harrisa nie wykorzystuje najlepszej sytuacji budżetowej od lat.
Lewica ma zastrzeżenia zwłaszcza do wydatków na budownictwo mieszkaniowe. Centroprawica co prawda obiecuje zwiększenie budżetu zajmującej się tą kwestią agencji, jednak w rzeczywistości nakłady wzrosną nieznacznie, a na pewno nie pozwolą na rozwiązanie kryzysu na rynku nieruchomości. W rzeczywistości w przyszłym roku powstanie tyle samo mieszkań, co w bieżącym roku.
Budżet przedstawiony przez rządzących krytykują również liberalni ekonomiści. Krytykowali oni zresztą rząd od kilku lat, zarzucając mu „wpompowywanie” w gospodarkę dodatkowych pieniędzy, które nie przekładały się na produktywność i prowadziły do wzrostu inflacji. Wątpliwości budzi też zignorowanie po raz kolejny zasady, zgodnie z którą wydatki budżetowe nie powinny rosnąć rocznie więcej niż 5 proc. rocznie.
Paliwo wyborcze
Założenia irlandzkiego rządu są najmocniej krytykowane z powodów politycznych. Harris nie liczy się chociażby ze wspomnianymi ograniczeniami, bo dzięki transferom społecznym chce oczywiście wygrać przyszłoroczne wybory parlamentarne. Niektórzy komentatorzy zwracali zresztą uwagę na fakt, że część świadczeń zostanie przyznana jeszcze w tym roku, czyli dodatkowo rządzący dokonali zmian w tegorocznym budżecie.
Plan Fine Gael, Fianna Fáil i Partii Zielonych jest prosty. Zapowiedzi rozwiązania problemów mieszkaniowych oraz transfery socjalne mają osłabić największą opozycyjną partie, a więc lewicowych nacjonalistów z Sinn Féin, którzy cztery lata temu zdobyli zresztą największą liczbę głosów. Od tego czasu kryzys społeczny zaczął narastać, dlatego jeszcze kilka miesięcy temu byli oni liderem sondaży.
Z drugiej strony Sinn Féin od czasu wyborów europejskich i regionalnych sukcesywnie traci poparcie. Różnego rodzaju skandale i rozmijanie się stanowiska partii z oczekiwaniami wyborców (głównie w kwestii imigracji) spowodowały, że lewica nie stanowi już zagrożenia dla centroprawicy. Głównym problemem dla koalicji rządzącej wydaje się być obecnie utrzymanie poziomu inwestycji zagranicznych, w czym pomóc mają zapowiadane projekty.
Maurycy Mietelski