Erdoğan, Musk i technologie
Turecki prezydent Recep Tayyip Erdoğan przy okazji sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych spotkał się z miliarderem Elonem Muskiem. Widać wyraźnie, że obaj znaleźli wspólny język, bo współpraca wydaje się być korzystna dla obu stron. Zwłaszcza dla Turcji, wyraźnie zainteresowanej rozwojem swojego przemysłu technologicznego.
Media w relacjach poświęconych spotkaniu Muska z Erdoğanem skupiły się przede wszystkim na synu miliardera, który towarzyszył mu w rozmowach z tureckim przywódcą. Z jednej strony można uznać je za temat interesujący głównie z punktu widzenia portali plotkarskich (właściciel Tesli musiał odpowiedzieć na niezręczne pytanie tureckiego prezydenta o to, gdzie znajduje się jego żona), z drugiej jego „luźny” charakter wskazuje na bliskie relacje obu rozmówców.
Wspólny język
Erdoğan i Musk utrzymują bowiem ze sobą kontakt od kilku lat. W 2017 roku pochodzący z Republiki Południowej Afryki biznesmen spotkał się z tureckim prezydentem w Ankarze, rozmawiając z nim wówczas na temat zrównoważonej energii oraz rozwoju rynku samochodów elektrycznych. Cztery lata później obaj łączyli się ze sobą wirtualnie, poruszając wówczas głównie temat technologii kosmicznych.
Z komunikatu biura tureckiego prezydenta wynika, że tym razem spotkanie dotyczyło głównie nowej inwestycji Tesli. Erdoğan zabiegał więc o budowę w swoim kraju ósmej na świecie (siódma powstaje obecnie w Meksyku) dużej fabryki producenta aut elektrycznych. Musk nie wykluczył takiej możliwości, tym niemniej Turcja ma pod tym względem sporą konkurencję. Zainteresowanie budową fabryki Tesli wyrażało kilka państw, a sam miliarder całkiem niedawno prowadził negocjacje z Indiami. Podczas spotkania z tureckim prezydentem przypomniał jednak, że już w tej chwili tureccy producenci są kontrahentami jego koncernu.
Jak na razie współpraca Muska z Turcją najlepiej prosperuje w branży kosmicznej, dlatego Erdoğan zaprosił go zresztą na zbliżający się festiwal technologiczny i kosmiczny Teknofest. W 2021 i 2022 roku to właśnie SpaceX wyniósł na orbitę tureckie satelity telekomunikacyjne Türksat 5A i 5B. W kwietniu bieżącego roku firma Muska uczyniła to samo z pierwszym tureckim satelitą obserwacyjnym zbudowanym wyłącznie z krajowych części.
To najprawdopodobniej jedynie początek współpracy w dziedzinie kosmicznej. Turcja jest między innymi zainteresowania wyniesieniem na orbitę Türksat 6A nowej generacji właśnie przy wykorzystaniu rakiety SpaceX. Ponadto firma Muska miałaby przetransportować pierwszego tureckiego kosmonautę do pierwszej prywatnej stacji kosmicznej, której budowa znajduje się w planach biznesmena.
Czas na Starlink
Sam miliarder od dłuższego czasu najmocniej zabiega o możliwość uzyskania licencji na używanie w Turcji systemu satelitarnego Starlink. Wiele wskazuje na to, że Musk ostatecznie dopnie swego, bo Erdoğan wyraził chęć podjęcia współpracy także w tej kwestii. Jak dotąd władze w Ankarze nie zdecydowały się na rozmieszczenie tej technologii nawet w lutym tego roku, gdy mogła pomóc służbom ratowniczym po katastrofalnym w skutkach trzęsieniu ziemi.
Niechęć tureckiego rządu do Starlinka nie powinna dziwić, gdy weźmie się pod uwagę jego autorytarne zapędy. Jego zastosowanie mogłoby wiązać się z utratą kontroli nad siecią internetową, która po (właściwie dosłownym) spacyfikowaniu opozycyjnych mediów jest główną platformą wymiany informacji pomiędzy przeciwnikami rządów konserwatywnej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP).
Jednocześnie władze Turcji zdają sobie sprawę, że system stworzony przez SpaceX może okazać się niezbędny przy realizacji projektów rozwoju technologicznego kraju. Dostęp do Internetu jest co prawda rozpowszechniony w Turcji w większym stopniu niż w wielu innych bliskowschodnich państwach, ale wciąż jest utrudniony zwłaszcza na terenach wiejskich. Starlink może więc zniwelować obecne różnice między Ankarą i Stambułem a prowincją.
Skok w nowoczesność
Turcja stawia przede wszystkim na rozwój swoich własnych technologii, o czym zresztą także rozmawiali Erdoğan i Musk. Już w ubiegłym roku właściciel Tesli i SpaceX zwracał uwagę na wykorzystane podczas wojny na Ukrainie tureckie drony Bayraktar TB2, cieszące się obecnie olbrzymim zainteresowaniem praktycznie na całym świecie. Jego zdaniem „wojny przyszłości” będą odbywać się głównie przy użyciu tego typu nowoczesnego sprzętu.
Musk przynajmniej na razie nie zajmuje się produkcją dronów, natomiast stale rozwija swoją ofertę aut elektrycznych. To łączy go zaś z Turcją, o czym w Nowym Jorku wspomniał turecki prezydent. Erdoğan przypomniał, że Turecka Grupa Inicjatyw Motoryzacyjnych (TOGG) kilka miesięcy temu rozpoczęła sprzedaż swoich pojazdów bezemisyjnych. Z komunikatu biura tureckiego przywódcy nie wynika, w jakim kontekście pojawił się ten wątek, ale można się domyślać, iż turecki przemysł motoryzacyjny chciałaby rozwinąć kooperację z Teslą.
Współpraca z firmami Muska byłaby zapewne pomocna w wejściu tureckich producentów na wyższy poziom. Obecnie Turcja stara się rozwijać swój sektor przemysłowy, aby do końca bieżącego roku odpowiadał on za 21 proc. całego PKB kraju. Głównym celem jest z kolei zwiększenie eksportu bardziej skomplikowanych produktów, bo obecnie blisko 36 proc. sprzedawanych produktów to wyroby średniozaawansowane, a tylko 3 proc. wysokozaawansowane technologicznie.
Profit dla Turcji
Nie można jednak zapominać o kłopotach gospodarczych Turcji i trwającym od kilku lat spadku wartości tureckiej liry. Erdoğan zabiega o inwestycje Muska w nadziei na ekonomiczne ożywienie swojego kraju, tak samo zresztą jak stara się o względy arabskich monarchii Zatoki Perskiej. Zlokalizowanie nowej fabryki Tesli właśnie w Turcji byłoby nie tylko pozytywnym sygnałem dla tamtejszego społeczeństwa, lecz również dla zagranicznych inwestorów mających pewne obawy przed lokowaniem swoich fabryk nad Bosforem.
Transfer technologii z bardziej zaawansowanych gospodarek wzmocniłby z kolei turecki sektor produkcyjny, potrzebujący niezbędnego know-how do swojego dalszego rozwoju. Przywódca Turcji rozwijając kontakty z właścicielem Tesli i SpaceX pokazuje wyraźnie, że nie zamierza jedynie biernie przyglądać się „czwartej rewolucji przemysłowej”, ale chciałby, żeby jego kraj aktywnie w niej uczestniczył.
Pojawia się oczywiście pytanie, czy współpraca z Turcją opłaca się samemu Muskowi. Trudno na nie jednak odpowiedzieć, bo zależy to od jego własnego bilansu ekonomicznego. Właściciel X, czyli dawnego Twittera, raczej nie przejmuje się bowiem kwestiami wizerunkowymi. Było to wyraźnie widać po jego zachowaniu przed tegorocznymi tureckimi wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi, gdy uległ naciskom władz w Ankarze i częściowo zablokował wspomniane medium społecznościowe
Maurycy Mietelski
fot. BSRF / Wikimedia Commons