Azerbejdżan kontra Zachód
Konferencja klimatyczna Organizacji Narodów Zjednoczonych w Baku wzbudziła spore kontrowersje. Jej uczestnicy dopiero po burzliwych obradach przyjęli końcowe postanowienia dotyczące finansowania walki ze zmianami klimatycznymi, a władze Azerbejdżanu kontynuowały spór z państwami zachodnimi. W tym drugim przypadku na razie nie widać perspektyw na zmianę takiego stanu rzeczy.
Trudno nie odnieść wrażenia, że motyw przewodni konferencji COP29 tak naprawdę zdominował szczyt w azerbejdżańskiej stolicy dopiero na sam jego koniec. Ostatecznie blisko dwieście uczestniczących w nim państw doszło do porozumienia w sprawie finansowania walki ze zmianami klimatycznymi. Największe gospodarki świata przekażą więc 300 mld dolarów rocznie na rzecz państw rozwijających się. Według portalu Politico nie obyło się bez kontrowersji, bo przebieg obrad na temat umowy w tej sprawie był niezwykle burzliwy.
Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew podsumowując COP29 stwierdził, że szczyt okazał się „punktem zwrotnym dyplomacji klimatycznej”. Do Baku przybyło blisko osiemdziesięciu prezydentów i szefów rządów z całego świata, a łącznie zarejestrowano 76 tys. uczestników konferencji. Azerbejdżańskie władze miały zaś pośredniczyć w wypracowaniu wspomnianego porozumienia, aby było ono korzystne z punktu widzenia mniejszych i najbardziej dotkniętych kryzysem klimatycznym państw świata.
Konferencje nie działają?
Nie wszyscy są jednak zadowoleni z ustaleń szczytu. Niektóre kraje uważają, że na ochronę środowiska potrzebne są duże większe nakłady. Na przykład zdaniem władz Indii wspomniana kwota jest „marna”, ponieważ w trakcie COP29 mówiono o kwocie 1,3 biliona dolarów. Indyjski negocjator był nawet gotów zerwać z tego powodu rozmowy, dlatego zdaniem niektórych państw sukcesem było zawarcie jakiegokolwiek porozumienia. Klub Rzymski uważa zresztą konferencje klimatyczne ONZ za niefunkcjonujący już mechanizm.
Media zwracają również uwagę na treść umowy na temat pomocy dla państw rozwijających się. Nie wymieniono w niej na przykład źródeł energii, które mają negatywny wpływ na klimat. Podczas ubiegłorocznego szczytu w Dubaju zostały one tymczasem wymienione. Ponadto wbrew stanowisku Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych nie określono konkretnych działań na rzecz walki z globalnym ociepleniem.
O nieskuteczności konferencji ONZ może świadczyć fakt, że po raz kolejny szczyt odbył się w państwie opierającym swoją gospodarkę o wydobycie paliw kopalnych. Przed rokiem jego gospodarzem były bowiem Zjednoczone Emiraty Arabskie, a teraz Azerbejdżan, w którym za połowę produktu krajowego brutto odpowiada właśnie ten sektor. Za rok światowych przywódców będzie z kolei gościć Brazylia, planująca w ciągu najbliższych sześciu lat stać się czwartym producentem ropy naftowej na świecie.
Hipokryzja?
Tegoroczny gospodarz szczytu był mocno krytykowany za niewystarczające działania na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym. Jak już wspomniano, gospodarka Azerbejdżanu wciąż jest w dużej mierze uzależniona od wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego, zwłaszcza jeśli chodzi o strukturę swojego eksportu. Zasadniczo trudno się temu dziwić, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że pod koniec XIX wieku Azerbejdżan znajdujący się pod panowaniem rosyjskim był drugim największym producentem ropy po Stanach Zjednoczonych.
Według państw zachodnich władze w Baku są dalekie od wypełnienia choćby części ambitnych celów klimatycznych, chociaż one same podkreślają swoje zaangażowanie w promowanie odnawialnych źródeł energii. Jednocześnie Azerbejdżan chce dalej inwestować w infrastrukturę służącą zwłaszcza do wydobycia gazu ziemnego. Od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę potencjał wydobywczy znacząco wzrósł, a chociażby koncern BP zapowiedział pozyskiwanie surowca z nowych złóż.
Inwestycje w infrastrukturę są konieczne do realizacji umowy między Azerbejdżanem i Unią Europejską. Do 2027 roku ilość gazu eksportowanego przez azerbejdżańskie firmy do krajów europejskich ma się podwoić. Dzięki temu do państw zachodnich rocznie ma trafiać blisko 30 mld metrów sześciennych gazu ziemnego.
Krytyka Azerbejdżanu za zwiększanie wydobycia przy jednoczesnym kupowaniu od niego surowców energetycznych stało się jednym z głównych tematów wystąpienia, które wzbudziło największe kontrowersje podczas COP29. Prezydent tego kraju stwierdził, że Azerbejdżan ofiara kampanii oszczerstw, wzywając zarazem do realistycznego podejścia do polityki klimatycznej. Alijew nazwał także paliwa kopalne „darem Boga”, dlatego żadne państwo nie powinno być z karane z powodu posiadania surowców naturalnych.
Zwłaszcza te ostatnie stwierdzenie obiło się szerokim echem w mediach na całym świecie. Podobna deklaracja na szczycie poświęconym między innymi ograniczeniu zużycia ropy i gazu musiało wywołać kontrowersje, lecz z drugiej strony trudno w pewnym zakresie przyznać racji azerbejdżańskiej głowie państwa. Alijew przypomniał bowiem, że wciąż istnieje rynkowe zapotrzebowanie na produkowane przez niego paliwa kopalne, o czym świadczą najlepiej umowy podpisane pomiędzy jego krajem i Unią Europejską.
Antykolonialna odpowiedź
Zainteresowanie surowcami wydobywanymi przez Azerbejdżan, związane z chęcią uniezależnienia się Zachodu od dostaw z Rosji, nie przełożyło się na obecność jego liderów na COP29. Zasadniczo do Baku nie przyjechał prawie żaden przywódca znaczącego państwa ze świata zachodniego. Co więcej, przyjazd do azerbejdżańskiej stolicy odwołały spodziewane wcześniej delegacje.
Chodzi przede wszystkim o brak przedstawicieli francuskiego rządu. Tamtejsza minister ds. transformacji ekologicznej Agnès Pannier-Runacher odwołała przylot na konferencję klimatyczną po wystąpieniu Alijewa podczas szczytu małych państw wyspiarskich. Przywódca Azerbejdżanu w swoim przemówieniu skrytykował bowiem Francję i Holandię za ich stosunek do swoich zamorskich terytoriów oraz dawnych kolonii. W jego opinii oba państwa ignorują potrzeby mniejszych krajów, które są najbardziej zagrożone konsekwencjami globalnego ocieplenia.
Warto zauważyć, że „neokolonializm” nie pierwszy raz był krytykowany przez Azerbejdżan. Z jego inicjatywy od wiosny ubiegłego roku funkcjonuje tak zwana Grupa Inicjatywna Baku, skupiająca byłe kolonie państw zachodnich i mającą wspierać proces dekolonizacji oraz prawa człowieka. Antykolonialna działalność Azerbejdżanu jest uważana przez Francję za formę podsycania niepokojów w jej terytoriach zamorskich. Pół roku temu w Nowej Kaledonii wybuchły niepodległościowe protesty, w których zginęło trzynaście osób, a Paryż oskarżył Baku i Moskwę o ich inspirowanie z powodu promowania narracji o Francji jako państwie kolonialnym. Jeszcze przed zamieszkami nowokaledońskie władze odbyły zresztą wizytę w Azerbejdżanie.
Same pogorszenie się stosunków Azerbejdżanu ze światem zachodnim ma bezpośredni związek z ubiegłoroczną wojną o Górski Karabach, zakończoną odbiciem przez azerbejdżańskie wojsko spornych terytoriów i wypędzeniem z nich Ormian. Francja w reakcji na te wydarzenia stanęła jednoznacznie po stronie Armenii, oferując jej pomoc militarną, polityczną i ekonomiczną.
Ograniczony protest
W szczytach klimatycznych ONZ regularnie uczestniczą przedstawiciele organizacji pozarządowych. Otrzymują one zazwyczaj status obserwatorów rozmów towarzyszących konferencjom, podczas których mogą przedstawiać swój punkt widzenia, dlatego też są one uznawane za reprezentantów środowisk najbardziej pokrzywdzonych z powodu zmian klimatu. Zazwyczaj działacze ekologiczni organizują w trakcie podobnych wydarzeń swoje demonstracje.
Od poprzedniej edycji COP manifestowanie swoich poglądów na temat problemów związanych ze środowiskiem jest jednak utrudnione. Zjednoczone Emiraty Arabskie niechętnie zgodziły się na możliwość organizacji protestów, które odbywały się na ściśle regulowanych zasadach i w strefie zarządzanej przez ONZ. W Azerbejdżanie było podobnie, bo aktywiści klimatyczni mogli wyrazić swoje poglądy zgodnie z wcześniej przyjętymi regułami i zasadniczo z dala od uczestników konferencji.
Brak czołowych przywódców świata zachodniego był zresztą uznawany również za demonstrację sprzeciwu wobec polityki azerbejdżańskich władz. Kraj jest często krytykowany za niespełnianie demokratycznych standardów. Organizacje Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) negatywnie oceniła tegoroczne wybory prezydenckie oraz parlamentarne w tym kraju, zwracając uwagę na ograniczony pluralizm i aresztowania wśród opozycyjnych dziennikarzy.
Napięte relacje z Europą Zachodnią i Stanami Zjednoczonymi po COP29 z pewnością zbyt szybko się nie poprawią. Wypowiedzi prezydenta Azerbejdżanu sugerują, że wręcz coraz chętniej sięga on po antyzachodnią retorykę. Wystąpienia Alijewa podczas konferencji w Baku wydają się być skierowane przede wszystkim do państw globalnego Południa oraz do innych krajów produkujących paliwa kopalne, dlatego wśród nich Azerbejdżan w najbliższym czasie zapewne będzie szukał bliskich partnerów.
Maurycy Mietelski
fot. IAEA Imagebank / Flickr.com (CC BY 2.0)