Skandal zamiast promocji. Nie o to chodziło Emiratom
Rozpoczynająca się konferencja klimatyczna Organizacji Narodów Zjednoczonych w Dubaju miała być kolejną formą promocji Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Doniesienia o jej potencjalnym wykorzystaniu do handlu paliwami kopalnymi mogą zniweczyć te plany.
Doroczne wydarzenie organizowane pod auspicjami ONZ odbędzie się już po raz 28. W ostatnich latach wyraźnie nabrało ono na znaczeniu, bo kwestie klimatu i ochrony środowiska elektryzują zwłaszcza opinię publiczną w świecie zachodnim. Oczywiście od słów do czynów daleka droga, dlatego konferencji mają towarzyszyć dyskusje na temat niewielkich efektów zobowiązań podjętych w 2021 roku w Glasgow (wydobycie paliw kopalnych właściwie się nie zmniejszyło), tym niemniej przez kilkanaście dni z pewnością będzie ona cieszyła się sporym zainteresowaniem na całym globie. Zwłaszcza, że weźmie w nim udział około dwustu przywódców i szefów rządów państw całego świata, a także nawet 100 tys. delegatów.
Po raz drugi w swojej historii wydarzenie odbędzie się w państwie znanym z wydobycia ropy naftowej oraz gazu ziemnego. I zarazem chcącym zdywersyfikować swoją gospodarkę, aby uniezależnić się od dochodów z jej produkcji. Dodatkowo Zjednoczone Emiraty Arabskie należą do państw, które mają najmocniej odczuwać zmiany klimatyczne, głównie poprzez wzrost średnich temperatur o prawie 1,3 stopnia Celsjusza w ciągu ostatnich trzech dekad.
Emiraty starają się więc kreować swój wizerunek jako lidera przemian na Bliskim Wschodzie. Jako pierwsze zobowiązały się zarówno do redukcji emisji dwutlenku węgla, jak i podpisały paryskie porozumienie klimatyczne z 2016 roku. Ich narodowa strategia klimatyczna zakłada, że do 2050 roku staną się zeroemisyjne, a do 2031 roku prawie jedną trzecią zapotrzebowania na energię będą pokrywać dzięki źródłom odnawialnym. Do tej pory miały wydać na ten cel już blisko 40 mld dolarów. Ponadto swoje własne strategie na rzecz neutralności klimatycznej realizuje każdy z emiratów tworzących federację.
Współpracująca z brytyjską stacją BBC organizacja Centre for Climate Reporting na początku tygodnia poddała pod wątpliwość szczerość intencji ZEA. Z ujawnionych przez nią dokumentów wynika, że chciały one wykorzystać szczyt COP28 do… negocjacji umów dotyczących sprzedaży paliw kopalnych. Minister przemysłu i zaawansowanych technologii Sultan Al-Dżaber przy okazji konferencji rzekomo planował spotkać się z przedstawicielami blisko 30 państw, reprezentując kierowany przez siebie koncern naftowy ADNOC. Rozmowy biznesowe miały także dotyczyć zagranicznego zaangażowania spółki Masdar, co wzbudziło już mniejsze zainteresowanie mediów, bo zajmuje się ona rozwojem odnawialnych źródeł energii.
Nie dość, że umowy o sprzedaży paliw kopalnych miały być negocjowane podczas wydarzenia poświęconego ograniczeniu ich wykorzystania, to na dodatek przewodniczącym konferencji jest właśnie Al-Dżaber. Emiracki minister i szef tamtejszej kompanii naftowej nie ma jednak sobie nic do zarzucenia. Co prawda władze jego kraju nie zdementowały doniesień o możliwych rozmowach biznesowych przy okazji szczytu, ale doniesienia BBC traktują jako fałszywe i mające podważyć zaufanie do prezydencji COP28. Dodatkowo skrytykowały one brytyjskiego nadawcę za „wykorzystywanie w swoich reportażach niezweryfikowanych dokumentów”.
Ramowa konwencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu wymaga od przewodniczących COP28 i kierowanych przez nich zespołów bezstronności, a także niewykorzystywania konferencji do załatwiania interesów osobistych czy reprezentowanych przez siebie podmiotów. Al-Dżaber jak widać specjalnie się tym nie przejął, bo od czasu objęcia stanowiska już kilkukrotnie mierzył się z krytyką. Zarzucano mu konflikt interesów z powodu aktywności w branży naftowej, dlatego pół roku temu jego dymisji z funkcji przewodniczącego konferencji domagali się amerykańscy kongresmeni i posłowie do Parlamentu Europejskiego.
W międzyczasie media donosiły, że członek rządu Zjednoczonych Emiratów Arabskich zatrudnił specjalną grupę mającą ocieplić jego wizerunek poprzez „greenwashing”. Al-Dżaber był więc przedstawiany jako osoba zaangażowana na rzecz ratowania klimatu i promowania ekologicznych rozwiązań, a pracujący dla niego ludzie edytowali w tym celu Wikipedię oraz bronili go w mediach społecznościowych. W sierpniu pojawiły się natomiast informacje o zatrudnieniu przez Emiraty amerykańskiej agencji mającej „wzmocnić ogólną reputację kraju”.
Czy informacje ujawnione przez BBC całkowicie zniweczą plany Zjednoczonych Emiratów Arabskich? Niesmak z pewnością pozostanie, ale w zapomnieniu sprawy mogłyby pomóc przełomowe ustalenia szczytu w Dubaju. Gorzej jeśli konferencji będą towarzyszyć inne skandale, a potencjalnym problemem mogą być na przykład protesty aktywistów klimatycznych i reakcja emirackich służb. Oficjalnie władze ZEA zapowiedziały, że zgodzą się na „pokojowe zgromadzenia”, ale (nie tylko to) wyjdzie dopiero w przysłowiowym praniu.
Maurycy Mietelski