Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Alicja Tomaszczyk: Tymczasem w Europie Środkowej

Alicja Tomaszczyk: Tymczasem w Europie Środkowej


20 styczeń 2012
A A A

Po antyrządowych protestach na Węgrzech, w Grecji, w Hiszpanii i we Włoszech, po wydarzeniach określanych mianem Arabskiej Wiosny, ze snu budzi się Rumunia. W ostatnich dniach coraz częściej, to właśnie ta część naszego kontynentu jest wyjątkowo niespokojna. Rumuni protestują (od czwartku 12 stycznia) przede wszystkim przeciwko restrykcyjnej polityce rządu, związanej z wprowadzeniem dodatkowych oszczędności w ostatnim czasie.

Szacunki, co do liczby obywateli Bukaresztu, którzy w ostatnich dniach wyszli na ulice, by na Placu Uniwersyteckim (tym samym, na którym w 1989 roku protestowano przeciwko polityce Nicolae Caucescu) pokazać swoje niezadowolenie, są bardzo ostrożne. Niektórzy komentatorzy mówią o „zaledwie garstce zbuntowanych”, podczas gdy inni wskazują, że w centrum miasta mogło pojawić się nawet około dwóch tysięcy demonstrantów.

Wśród haseł najczęściej słyszanych na Placu Uniwersyteckim można usłyszeć „Rumunio, obudź się!” czy „Rumunio, chroń się sama!”. Mieszkańcy miasta w ten sposób pokazują, że ostatnie decyzje rządu odnośnie cięcia płac, zmniejszania dodatków do pensji czy wyższych podatków, nie cieszą się powodzeniem. Rumuni negatywnie oceniają elity polityczne również z tego względu, że są one zamieszane w skandale korupcyjne. Należy jednak pamiętać, że ogniwem zapalnym obecnej sytuacji stała się reforma służby zdrowia. Chociaż prezydent kraju, Traian Basescu, odrzucił w piątek projekt ustawy, nie uspokoiło to demonstrantów. Cieszący się obecnie wątpliwą popularnością premier, Emil Boc, przygotowuje nowy projekt ustawy. Ponadto apeluje on do demonstrantów, mówiąc, że „jedynym rozwiązaniem jest dialog, a nie rzucanie kamieniami”.

Jako, że w zamieszkach na ulicach Bukaresztu bierze udział także duża liczba „kibiców sportowych”, w starciach z policją, w ruch poszły kamienie i koktajle Mołotowa. Szacuje się, że tylko w czasie dwudniowego weekendu rannych w starciach ulicznych zostało 59 osób, w tym kilku dziennikarzy i policjantów. Niepokoje społeczne są widoczne w innych rumuńskich miastach, jak np. Timisoara.
Zarówno demonstranci, jak i opozycja domagają się przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Wśród ulicznych haseł pojawiają się również te z żądaniami ustąpienia prezydenta. Martin Schulz, nowy przewodniczący Parlamentu Europejskiego apeluje do rumuńskich władz, aby podjęły niezbędne działania na polu ekonomii mające się przyczynić do poprawy standardu życia w kraju. Podkreśla on również, że protestujący powinni być rzetelnie wysłuchani, a ich żądania przynajmniej wzięte pod rozwagę.

W tym miejscu warto jeszcze przypomnieć, że oszczędności podjęte przez rumuński rząd nie są nagłą i niczym nieuzasadnioną decyzją. W 2009 roku Rumunia otrzymała 20 miliardów euro pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Unii Europejskiej i Banku Światowego, kiedy gospodarka kraju spowolniła o 7,1%. Porozumienie z tymi instytucjami nakładało na Rumunię liczne zobowiązania, w tym m.in. konieczność redukcji płac w sektorze publicznym o ok. 25% i zwiększenie podatków.

Rumuni, po raz pierwszy od 1989 tak głośno krzyczą na ulicach, o tym, co ich boli. Nie mają jednak takiego doświadczenia w przedstawianiu swoich żądań, jak np. Węgrzy. To, czy protesty przybiorą na sile zależy tylko i wyłącznie od faktu, czy protestujący będą w stanie wyłonić w swoich szeregach nowego lidera. Na ile realne są zaś dyskusje nad odwołaniem urzędującego premiera i prezydenta, pokaże determinacja przede wszystkim opozycji. Protesty w Rumunii pokazują nam jednak wyraźnie jedną rzecz – zmęczenie mieszkańców kontynentu elitami politycznymi. Spójrzmy chociażby na Węgry, Słowację, Ukrainę, Włochy. Czy jest szansa na nową jakość w europejskiej polityce i nowe elity polityczne, nie uwikłane w skandale korupcyjne i myślenie kategoriami z poprzedniej epoki?