Ernest Piech: Ukraińska demokracja w defensywie
Wraz z objęciem fotela prezydenta Ukrainy przez Wiktora Janukowycza codziennością stały się informacje o naruszaniu standardów demokratycznych przez nową władzę, których apogeum wiąże się ze sprawą Julii Tymoszenko. Niestety głośna sprawa liderki opozycji marginalizuje znaczenie innych przykładów odwrotu od demokracji. Jednym z nich jest historia Wiktorii Szwec – jednej z najaktywniejszych działaczek społecznych walczących z korupcją na Ukrainie.
Sprawa karna Julii Tymoszenko, bezapelacyjnego lidera opozycji i drugiego pod względem popularności polityka Ukrainy, spotkała się z przewidywalną reakcją wspólnoty europejskiej.
Najpełniej i najwłaściwiej wyraził ją szef Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Kijowie Jose Manuel Pinto-Teixeira mówiąc, że „Jeśli Ukraina chce iść tą drogą (uzyskania członkostwa w UE – przyp. aut.), to powinniście szanować nasze wartości, do których należą: praworządność i sprawiedliwy sąd. A tego brakuje na Ukrainie, zwłaszcza w sprawie pani Tymoszenko. (…) Nawet sam proces sądowy nie odpowiadał naszym wyobrażeniom o sądownictwie. Jeżeli Ukraina chce być częścią rodziny europejskiej, to powinna szanować nasze wartości. My nie będziemy robić wyjątków dla Ukrainy, i nigdy ich nie robiliśmy dla innych państw, które przyłączyły się do UE”, - stwierdził szef Przedstawicielstwa KE na Ukrainie.
Podważać słów wypowiedzianych przez wysokiego rangą przedstawiciela UE, póki co nie ryzykują nawet najbardziej oddani sojusznicy Wiktora Janukowycza, obecnego prezydenta Ukrainy, którego władza utrzymuje się przede wszystkim na idei maksymalnej koncentracji władzy.
Proces Julii Tymoszenko przykuł uwagę Brukseli do problemów ukraińskiego sądownictwa i nieprzejrzystości pracy struktur nazywanych siłowymi. Jednocześnie przed Europą i nielicznymi organizacjami społecznymi na Ukrainie pojawiło się zagrożenie: bardzo głośna sprawa Tymoszenko czyni niewidzialnymi inne naruszenia praw i wolności obywatelskich w największym państwie Europy Wschodniej.
Na jeden z takich przypadków zwróciła niedawno uwagę Xanne Severinsen, była pełnomocnik komitetu monitorującego Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Na swojej stronie w serwisie Facebook, Severinsen umieściła adres strony internetowej www.zaviku.com. Komentarz znanej w Europie działaczki walczącej o prawa człowieka nie pozostawia złudzeń co do jego jednoznaczności: „Polityczne procesy w Kijowie są zaledwie niewielkim wierzchołkiem ogromnej góry lodowej”. Mówiąc prościej, obywatele Ukrainy pozostają bezbronni wobec represywnego aparatu państwowego. I jeśli Julia Tymoszenko ma szansę być usłyszaną w Europie, to dla Wiktorii Szwec – działaczki społecznej walczącej z korupcją – taka szansa jest abstrakcją.
Co się zatem stało z Wiktorią Szwec, twórczynią i uczestniczką antykorupcyjnych i społecznych organizacji, która przebywa teraz w moskiewskim areszcie (właśnie w stolicy Rosji była zatrzymana na prośbę organów ukraińskich) i oczekuje na ekstradycję?
Na Ukrainie utrwaliła się zła tradycja – kiedy władza nie może bezpośrednio nacisnąć na oponenta, urzędnicy szukają „słabych miejsc”, którymi są rodzina, znajomi, bliscy itd. Tylko w Europie każdy sąd potwierdzi, że „czarne jest czarne, a białe jest białe”. Na Ukrainie wszystko wygląda inaczej – kto zapłaci, ten zamawia muzykę. Tak też było z Wiktorią Szwec. Aby powstrzymać jej aktywną działalność społeczną, resorty siłowe „wymyśliły” sprawę karną. Bez dowodów oskarżono ją o dokonanie kilku przestępstw gospodarczych, które jakoby miały miejsce w 2008 roku. Ale ironia sytuacji polega na tym, że pani Szwec rok wcześniej, zgodnie ze wszystkimi legalnymi procedurami, przestała zajmować się biznesem i całkowicie oddała się walce z korupcją.
Szokuje fakt, że przez całe dwa lata do momentu aresztu w Moskwie jesienią tego roku, Szwec nie wiedziała, że przeciwko niej rozpoczęto sprawę karną. Organy ścigania uznały, że poinformowanie o tym samej zainteresowanej jest niepotrzebne. Działaczka ani razu nie otrzymała wezwania na przesłuchanie. Cóż, w na wylot skorumpowanej Ukrainie takie „cuda aktywności resortów siłowych” są zupełnie normalne. Wiktoria Szwec z pewnością nadepnęła na odcisk komuś z silnych tego świata.
W sądzie każdego europejskiego państwa, gdzie praworządność należy do najwyższych priorytetów, Szwec już byłaby zwolniona. Ale na Ukrainie funkcjonuje system sądownictwa oparty na innych wartościach.
Dzięki środkom masowej informacji i wolontariuszom można było się dowiedzieć, że wzmożona uwaga organów ścigania była wywołana również działalnością społeczną jej męża – Serhija Horbunowa. Jest on znanym w Odessie aktywistą ruchu walczącego o prawa człowieka, uczestnikiem i szefem kilku antykorupcyjnych organizacji. Przez pewien czas był doradcą mera Odessy do spraw przeciwdziałania korupcji, zasadniczo występując przeciwko nadużyciom w organach ścigania.
Tak Serhij Horbunow, jak i Wiktoria Szwec nie mają wątpliwości, że właśnie społeczna działalność ich rodzinnego tandemu jest przyczyną szczególnej uwagi milicji. Wspierając „Centrum Ochrony Prawnej Mieszkańców Odessy”, organizację społeczną zajmującą się ochroną praw obywateli, Horbunow wielokrotnie stawał przeciwko skorumpowanym przedstawicielom władzy. W odpowiedzi rozpoczęto represje - przeszukanie, prowokację przekazania łapówki (więcej na ten temat: www.zaviku.com).
Dwuletnie „polowanie” na Horbunowa nie dawało rezultatów. I raptem komuś z przedstawicieli resortów siłowych przyszedł do głowy „pomysł”, by skuteczniej wpłynąć na aktywistów wykorzystując Szwec.
Zatrzymano ją w Moskwie na prośbę ukraińskich organów podatkowych, które wymagały jej ekstradycji. Jednak organy ścigania nie potrafiły przedstawić żadnego przekonującego i jednocześnie obciążającego ją dowodu, poza deklaracją podatkową, na której podpisy zostały podrobione (co było widać nawet „gołym okiem”). Ekstradycja na Ukrainę, jeśli się odbędzie, będzie dla Szwec oznaczała powolną gehennę. Warunki utrzymania w aresztach Ukrainy i specyfika prowadzenia śledztwa są w Europie bardzo dobrze znane. Nie bez podstaw Ukraina zajmuje trzecie miejsce pod względem liczby spraw w Europejskim Trybunale do spraw Człowieka (po Rosji i Turcji).
Szansą dla Szwec mogłaby być głośna sprawa humanizacji odpowiedzialności za przestępstwa w sferze gospodarczej, tzw. dekryminalizacja. Jednak służby podatkowe, widząc przykład Tymoszenko i Jedynych Systemów Energetycznych Ukrainy, wysunęły przeciwko niej nowe oskarżenia. Tak samo wyssane z palca. W rezultacie, w związku z brakiem obiektywizmu i umotywowanym politycznie prześladowaniem Serhija Horbunowa i Wiktorii Szwec, działaczka nadal siedzi za kratkami bez prawa korespondencji z innymi aktywistami na Ukrainie. Jeden z moskiewskich sądów zabronił jej kontaktować się z liderem „Batkiwszczyny”, Julią Tymoszenko.
Jeszcze jedno wymowne porównanie – w czasach, gdy Izrael wymienia swego jednego wojskowego na tysiąc uwięzionych Arabów, kiedy Rosja setkami deportuje Tadżyków w odpowiedzi na uwięzienie w ich państwie rosyjskiego pilota, Ukraina wymaga przekazania jej własnej obywatelki celem pełnego wątpliwości procesu nad nią. Wydaje się, że dzisiejsza ukraińska władza nie zdaje sobie sprawy z tego, że właśnie ochrona praw i swobód obywatelskich jest głównym zadaniem państwa. I ze względu na powyższe Ukraina wygląda źle nawet na tle Rosji, którą nie raz upominano w związku z ignorowaniem demokratycznych i prawnych standardów…
Ukraiński premier Mykoła Azarow niedawno stwierdził, że umowa o stowarzyszeniu Ukrainy z UE jest praktycznie gotowa do podpisania. Europa odpowiedziała, że „problemem” jest proces Tymoszenko. Jej sprawę raczej uda się rozwiązać wykorzystując kontakty polityczne i dyplomatyczne. A Wiktoria Szwec jest takich możliwości pozbawiona. I jeśli wspólnota europejska rzeczywiście jest zaniepokojona sytuacją wokół praw człowieka nad Dnieprem, to casus Szwec może być „papierkiem lakmusowym” przy testowaniu Ukrainy na szlaku do praworządności.
Ernest Piech – doktorant na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu; tematem jego badań naukowych są przemiany wewnętrzne w organach państwowych Ukrainy, a także procesy polityczne w Autonomicznej Republice Krym.