Jakub Woliński: Niemcy wkupują się do Europy
Ciekawe, kiedy ktoś na niemieckiej prawicy uświadomi sobie, jak wielki kapitał polityczny można zbić dzięki obecnie panującemu kryzysowi na rynkach europejskich. Otóż Niemcy właśnie odkupują swoje miejsce w Europie. I to odkupują dosłownie.
Pojęcie wroga nie jest genetycznie uwarunkowane, za to zakodowane jest w określonych sytuacjach społecznych. Obecne Niemcy i ich obywatele ciągle płacą moralną cenę za wydarzenia z lat 1933-1945, co szczególnie mocno widać w Polsce. Stereotypy o złych Niemcach nie przestają funkcjonować w umysłach wielu ludzi. Tymczasem ci źli i samolubni Teutoni właśnie ratują skórę całej Europy.
Jak inaczej nazwać można wkład finansowy, jaki Niemcy ponoszą na rzecz utrzymania płynności finansowej krajów strefy euro? Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że to nie jest tak, że Berlin pożycza z dobrej woli i z poczucia winy za dawne krzywdy. Pieniądze z funduszu ratunkowego są odpowiednio oprocentowane. Niemcy również uczestniczą w kształtowaniu wymogów budżetowych dla krajów, które z pożyczek korzystają. Wreszcie także w ich interesie nie leży destabilizacja sytuacji w Europie, ani w strefie euro. Ale płacą!
Bez Niemiec uratowanie zagrożonych niewypłacalnością członków euro-zony graniczyłoby z cudem, lub większym uzależnieniem od czynników zewnętrznych. Nie zapominajmy, że Berlin mógłby zachować się jak Słowacja i pozwolić umrzeć projektowi europejskiej integracji (mógłby?...). Kanclerz Merkel mogła powiedzieć, że nie może wydawać pieniędzy niemieckich podatników na darmozjadów z peryferii, że na miejscu ma wystarczająco dużo problemów, które należy zalać strumieniem przepływów finansowych. Nie zrobiła tego jednak. Co więcej, przekonała opinię publiczną w swoim kraju, że ci w Grecji czy Irlandii to tak samo wartościowi Europejczycy, którym nie tylko można, ale trzeba pomóc! Tylko ostatnia pożyczka dla Irlandii wg danych Wall Street Journal pochłonęła blisko 12 miliardów euro z niemieckiego budżetu!
Za 5 lat nikt nie będzie pamiętał krytyki pod adresem pani kanclerz, jaką obecnie syczą niemieckie media. Nikt w Europie też nie będzie myślał o tym, jak cudownie było przed kryzysem. Głośno mówić będą za to Niemcy: „To dzięki nam nadal istniejecie. Doceńcie to. To my was uratowaliśmy, pamiętajcie!”. I trudno nie będzie im przyznać racji i nie czuć się moralnie zobowiązanym (jeszcze bardziej, niż dzisiaj!) do liczenia się ze zdaniem „ręki opatrznościowej Europy”. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, oczywiście…
Tym sposobem historia zatoczy koło, a skutkiem ubocznym będzie to, że Niemcy na nowo będą mogły czuć się pełnoprawnym obywatelem Europy z poczuciem zadośćuczynienia za grzechy przeszłości. Niech no tylko to ktoś na prawicy niemieckiej dostrzeże…