Krzysztof Dębiec: Szwecja - reaktywacja centroprawicy
- Krzysztof Dębiec
A więc stało się. Po przeliczeniu niemal wszystkich głosów oddanych przez Szwedów 17 września br. w wyborach do Riksdagu, centroprawicowa koalicja ogłosiła zwycięstwo. Nie jest to duża niespodzianka - przedwyborcze sondaże przewidywały to już od dłuższego czasu. Ale też jest to na gruncie szwedzkim coś niezwykłego, jako że socjaldemokraci niezwykle rzadko oddają władzę. Dość powiedzieć, że spośród ostatnich 89 lat, tylko przez 10 lat Szwecję prowadzili politycy innych partii.
Przypomnijmy, że ostatni raz miało to miejsce w latach 1991-94, gdy 4-partyjna koalicja prowadzona przez konserwatywnego premiera Carla Bildta musiała stawić czoło ostrej recesji. Zmuszeni do zawarcia serii kompromisów koalicjanci mogli tylko częściowo zrealizować proponowane reformy (obniżono podatki, zwiększono przestrzeń dla inicjatyw prywatnych), ale nie udało im się wyraźnie poprawić położenia przeciętnego mieszkańca Kraju Trzech Koron. Szwedzcy wyborcy po tym "eksperymencie" na 12 lat wrócili do sprawdzonego modelu.
Wcześniejsze rządy niesocjaldemokratyczne (1976-82) również trapione były problemami gospodarczymi. Szwedzki przemysł przechodził wówczas konieczną a niepopularną restrukturyzację, dochodziły do tego kryzysy naftowe i ogólne globalne spowolnienie.
Teraz jest jednak inaczej. Gospodarka szwedzka ma się dość dobrze: w drugim kwartale 2006 roku odnotowano najwyższy od 6 lat wzrost (5,6 proc.). Szwedzi cieszą się wysoką jakością usług sektora publicznego oraz hojnymi świadczeniami zapewnianymi przez to modelowe państwo dobrobytu, a fundowanymi głównie z wysokich podatków dochodowych (30-55 proc.). Oficjalne statystyki wykazywały, że bezrobocie utrzymywało się w pierwszej połowie 2006 roku na co najmniej przyzwoitym poziomie 5,7 proc.
Bezrobocie i podatki były często padającymi słowami kampanii wyborczej. Centroprawicowa koalicja zarzucała rządowi, że oficjalne statystyki bezrobocia nie biorą pod uwagę ludzi przebywających na zwolnieniach chorobowych oraz na przeszkoleniach, wobec czego rzeczywiste bezrobocie miało wynosić nawet 20 proc.; według badania firmy McKinsey wskaźnik ten wynosi około 15 proc.
Choć obniżenie podatków (i zmniejszenie świadczeń socjalnych) oraz sprywatyzowanie części sektora publicznego wydają się nieuchronne, nie należy spodziewać się rewolucji. Stanowiąca trzon koalicji Partia Umiarkowana i jej lider Fredrik Reinfeldt doskonale pamiętają gorzką lekcję poprzedniej kampanii wyborczej, gdy - jak na ironię - zabrakło jej umiarkowania. Tym razem Reinfeldt wyraźnie przesunął swoją partię w stronę centrum politycznego spektrum i zamiast obietnic dużych cięć w podatkach postawił na uświadamianie Szwedom konieczności reform całego systemu (tak aby można go było zachować na przyszłość), a także obietnicę stworzenia nowych miejsc pracy.
Trzeba ciągle pamiętać, że partia Reinfeldta w warunkach szwedzkich sytuująca się między centrum a prawą stroną sceny politycznej, w wielu krajach miałaby miejsce na jej lewej stronie. Wiele analogii znaleźć można do laburzystów T. Blaira. Jego wypowiedzi z przemówienia z 1997 roku przywódca koalicji sparafrazował po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów, wskazujących zwycięstwo jego formacji, nazywając prowadzone przez siebie ugrupowanie Nową Partią Umiarkowaną, tak jak Blair mówił o New Labour.
Wybory były uważnie obserwowane przez rządy innych krajów Unii Europejskiej, stających przed koniecznością reformy systemu państwa dobrobytu, z powodu starzejącego się społeczeństwa oraz rozsypujących się systemów emerytalnych i opieki zdrowotnej. Pozytywnie na wynik zareagowały rynki finansowe, przez co umocniła się korona szwedzka.
Reinfeldt wspominał w czasie kampanii o możliwości zgłoszenia akcesu do NATO (zastrzegając, że stanie się tak tylko w wypadku szerokiego konsensusu, który nie jest zbyt prawdopodobny w tym tradycyjnie neutralnym kraju) oraz zapowiedział, w 4-letniej perspektywie, kolejne referendum nad przyjęciem euro, ostatnio odrzuconego przez Szwedów w 2003 roku.
Wygląda na to, że początek rządów centroprawicy będzie znacznie spokojniejszy niż w przeszłości - w 1991 i 1976 roku. To jednak, czy szwedzcy wyborcy zaufają prawicy w kolejnych wyborach zależeć będzie od tego, jak partie przyszłego obozu rządowego poradzą sobie z wcale niełatwymi sprawami. Szwecja, w miarę starzenia się społeczeństwa potrzebować będzie bardziej dynamicznego rynku pracy, a także stworzenia zachęt dla obywateli do zakładania własnych firm. Konfederacja Szwedzkich Przedsiębiorstw ostrzega, że siła związków zawodowych obniża konkurencyjność firm. LO, największa organizacja pracowników fizycznych, reprezentująca prawie 2 mln ludzi, już zapowiedziała, że nie podoba jej się pomysł, by obniżyć świadczenia dla osób bezrobotnych. Problemem może być także spójność koalicji złożonej przecież z aż czterech partii. Jeśli jednak problemy te zostaną przezwyciężone, a szwedzki model państwa dobrobytu uda się dostosować do nowych potrzeb bez pogorszenia warunków życia obywateli, nagrodą mogą być kolejne lata u steru rządów.