Michał Kędzierski: Nowa polityka zagraniczna Niemiec: aktywni globalnie czy bez ambicji?
Minęły już dwa miesiące od niemieckich wyborów do Bundestagu, lecz dopiero teraz wskutek żmudnych negocjacji programowych powoli wykluwa się porozumienie koalicyjne między chadekami z CDU/CSU i socjaldemokratami z SPD. Jednymi z pierwszych dziedzin, w których przyszli koalicjanci doszli do porozumienia, stały się polityka zagraniczna i obronność. Nie powinno to dziwić, bo Niemcy byli jak dotąd zadowoleni z prowadzonej przez kanclerz Merkel polityki. Wielu poważnych zastrzeżeń nie zgłaszała również opozycja. Niemniej jednak nowa umowa koalicyjna partii CDU/CSU/SPD wprowadza kilka zmian do kierunków niemieckiej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.
Pierwsza zmiana dotyczy już samej roli Niemiec w świecie. Nowy rząd zrywa z dzieckiem byłego szefa dyplomacji Guido Westerwellego – „kulturą powściągliwości” i zapowiada „aktywne współkształtowanie porządku międzynarodowego”. Niemcy chcą brać czynny udział w rozwiązywaniu kryzysów i konfliktów światowych, takich jak w Libii, Mali, czy w Syrii, od których niemiecki rząd w zeszłej kadencji umywał ręce. Żeby jednak w pełni ponosić międzynarodową odpowiedzialność, Niemcy będą dążyć do reformy Rady Bezpieczeństwa ONZ i otrzymania w niej stałego miejsca, co podkreśliłoby prestiż Niemiec na arenie międzynarodowej.
Silna Unia we współczesnym świecie
Oczywiście kluczowym punktem odniesienia w niemieckiej polityce zagranicznej jest Unia Europejska. Niemcy zdają sobie sprawę, że swoje interesy najpełniej realizować mogą we wspólnocie i poprzez wspólnotę państw UE. Żeby Unia nadal pozostała pierwszoplanowym graczem w globalnej rozgrywce, ważne jest, aby mówiła jednym i silnym głosem. Już w grudniu niemiecki rząd ma zaproponować nowe rozwiązania, które mają wzmocnić Europejską Politykę Zagraniczną i Bezpieczeństwa oraz Wysokiego Przedstawiciela UE, nadać im nowe priorytety i realne możliwości. UE według niemieckiej wizji ma brać aktywny udział w rozwiązywaniu regionalnych kryzysów, w tym poprzez obecność wspólnotowych jednostek na terenach objętych konfliktami w sąsiedztwie Europy (przykłady Mali i Libii).
Z Bałkanami, ale (na razie) bez Turcji i wschodniej Europy
Osobną część porozumienia zajmuje problem rozszerzenia UE, przy czym umowa jasno podkreśla, że w tej kwestii ostatecznie rozstrzygać będą „zdolności przystąpienia kandydatów oraz możliwości przyjęcia ich przez UE”. Niemcy w swoim porozumieniu wymieniają państwa zachodnich Bałkanów oraz Turcję jako te kraje, które są najbliżej ewentualnego członkostwa w Unii. Po negocjacjach między chadekami oraz socjaldemokratami ostatecznie zgodzono się na stwierdzenie, że Niemcy popierają dążenia integracyjne państw zachodnich Bałkanów, a rozwiązanie problemów w tej części Europy jest priorytetem polityki zagranicznej Berlina. W przypadku Turcji podkreślono wagę reform społecznych i gospodarczych podejmowanych przez Ankarę jako niezbędnych w procesie integracji, jednak nie zdecydowano się na jasną obietnicę członkostwa (przeciw takiej deklaracji są chadecy).
Koalicjanci nie odnieśli się do perspektywy członkostwa w UE państw Partnerstwa Wschodniego. Podkreślili jednak wagę zbliżenia tego regionu do zjednoczonej Europy, a demokratyzację i rozwój praworządności za „centralne interesy Niemiec i UE”. Dali tym samym jasne poparcie dla podpisania przez Ukrainę, Mołdawię i Gruzję umów stowarzyszeniowych i handlowych oraz dla liberalizacji wizowej z Unią. Takie poparcie państwa te otrzymały również od kanclerz Merkel podczas ostatniego wystąpienia w Bundestagu przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie.
Z Polską i Francja o przyszłości Europy
W kontekście siły Unii Europejskiej na zewnątrz bardzo ważne są również pytania o reformy wewnętrzne i ogólnie przyszłość wspólnoty. Porozumienie koalicyjne wymienia dwóch kluczowych partnerów Niemiec w tworzeniu wizji rozwoju Europy – Francję i Polskę. To właśnie te kraje w ramach Trójkąta Weimarskiego mają nadawać „nowe impulsy w kwestiach przyszłości integracji europejskiej”.
O tym, że Polska odgrywa ważną rolę w niemieckiej polityce zagranicznej niech świadczy również fakt, że w porozumieniu koalicyjnym osobne akapity poświęcono jedynie trzem krajom UE. Jeśli zaś chodzi o stosunki bilateralne między Polską a Niemcami, umowa jednak nie zaskakuje – w najbliższych latach najważniejszymi punktami będą dalszy rozwój kontaktów na poziomie społeczeństw oraz pogłębienie współpracy gospodarczej.
USA jako gwarant bezpieczeństwa z nadszarpniętym zaufaniem
Ważną częścią porozumienia, która znalazła się też pod lupą mediów i opinii publicznej w Niemczech była część poświęcona relacjom z USA. Koalicjanci podkreślili w niej fundamentalne znaczenie stosunków transatlantyckich dla Europy i Ameryki, a Sojusz Północnoatlantycki za „kręgosłup bezpieczeństwa i wolności” Niemiec i Europy (w Niemczech wciąż stacjonują 43 tysiące amerykańskich żołnierzy oraz rozmieszczona jest broń jądrowa. Z niemieckiego terytorium Amerykanie prowadzą wojnę z terroryzmem, m.in. przy udziale nowoczesnych dronów, których punkty dowodzenia znajdować się mają w bazach Ramstein i Stuttgart). Niemcy popierają ponadto budowę natowskiej tarczy antyrakietowej, która ma chronić terytorium sojuszu przed zagrożeniami ze strony tzw. „państw ryzyka” (niem. Risikostaat).
Ku zadowoleniu opinii publicznej i dziennikarzy w porozumieniu koalicyjnym podkreślono również wagę odbudowy zaufania, nadszarpniętego przez ostatnią aferę z udziałem NSA. Niemiecki rząd będzie dążył do określenia jasnych reguł współpracy miedzy partnerami oraz wypracowania „wiarygodnej i sprawdzalnej umowy, która będzie chronić sferę prywatności obywateli”.
Po pierwsze, niech Rosja przestrzega zasad demokracji
Tradycyjnie również osobny rozdział poświęcono stosunkom z Rosją – państwem, z którym wzajemne relacje ostatnio się wyraźnie ochłodziły, tak iż, jak zauważa dr Sabine Fischer z berlińskiej Fundacji Nauki i Polityki (SWP), nie można już mówić o Niemczech jako adwokacie Rosji w Europie. Wydaje się, że zapisy porozumienia koalicyjnego potwierdzają tę tendencję. Niemcy wyrażają bowiem tradycyjnie chęć głębokiej współpracy i dialogu, ale wyraźnie stawiają przy tym warunki, którymi są demokratyczne wartości (jak wiadomo prezydent Putin nie lubi, kiedy się go poucza). Jak koalicjanci stwierdzają w porozumieniu: „Wzmocnienie wolności słowa i mediów, budowa niezależnego sądownictwa, zwalczanie korupcji, przestrzeganie praw człowieka i respektowanie wolności obywatelskich, do których Rosja się zobowiązała na forum międzynarodowym, będą służyć także pogłębieniu wzajemnych relacji”. Takie słowa rzeczywiście ciężko uznać za wyraz przyjaznej troski o rozwój Rosji, a już z pewnością nie odbiorą ich tak Rosjanie.
Polska kluczem w relacjach Rosja-UE
Niemniej jednak Niemcy chcą rozwijać stosunki UE-Rosja, do czego niezbędna będzie również Polska. Berlin podkreśla znaczenie tzw. trialogu Niemcy-Polska-Rosja w ramach Trójkąta Królewieckiego w wypracowaniu zasad współpracy i rozwoju stosunków z wielkim sąsiadem UE. Co szczególnie dla nas ważne, w porozumieniu zaznaczono, że „przy kształtowaniu stosunków niemiecko-rosyjskich chcemy [Niemcy] respektować uzasadnione interesy naszego wspólnego sąsiada [Polski]”.
Rozwiążmy problem Naddniestrza. Zostawcie Ukrainę
Ostatnim zagadnieniem w stosunku do Rosji jest kwestia wspólnego sąsiedztwa. Niemcy chcą m.in. dążyć do przełomu w rozwiązywaniu kwestii Naddniestrza, bowiem Mołdawia, na terenie której znajduje się sponsorowane przez Rosję Naddniestrze, w najbliższych dniach ma podpisać umowę stowarzyszeniową i umowę o wolnym handlu z UE, co stanowi ważny krok na drodze integracji ze wspólnotą.
Niemcy będą domagać się ponadto od Rosji respektowania suwerenności takich państw jak Ukraina, Mołdawia czy Gruzja. Kanclerz Merkel podczas wspomnianego już wystąpienia w Bundestagu jasno podkreśliła, że nie może być mowy o prawie weta państw trzecich podczas podejmowania przez kraje Partnerstwa Wschodniego decyzji na temat podpisania umów stowarzyszeniowych z UE. Jak widać jednak po wydarzeniach ostatnich dni, Rosja nie zlękła się słów Angeli Merkel. Pytanie, czy i jak wpłynie to na relacje UE-Rosja.
Bez decyzji w sprawie dronów
Na koniec kwestie obronności. Obok rytualnych postanowień o rozwoju Bundeswehry i skutecznym doposażeniu armii znalazły się dwa ciekawe problemy, co do których przyszli koalicjanci mieli różne zdania. Na plan pierwszy wysuwa się kwestia zakupu uzbrojonych samolotów bezzałogowych (dronów). Minister obrony poprzedniej kadencji de Maziere (CDU) stał na stanowisku, że wyposażenie wojska w tak nowoczesną technologię jest w obecnych czasach wręcz niezbędne. Przeciwnego zdania był jednak Frank Walter Steinmeier (SPD). Ostatecznie decyzji nie podjęto, podając jedynie lakoniczną informację, że w tym przypadku rozważone zostaną wszystkie za i przeciw. Problem dronów pozostanie tematem sporów w łonie przyszłej koalicji.
Drugą ważną kwestią, szczególnie interesującą media i opinię publiczną, jest problem eksportu uzbrojenia przez Niemcy do krajów, w których naruszane są podstawowe prawa i wolności człowieka. W ostatnich latach regularnie wzrastała bowiem sprzedaż niemieckiej broni m.in. do Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, czy Algierii. Rozważno nawet trwałe oddanie decyzji w kwestii eksportu uzbrojenia w ręce Bundestagu, lecz ostatecznie pozostawiono ją w gestii rządowej Federalnej Rady Bezpieczeństwa, która będzie miała obowiązek regularnego informowania parlamentu na temat kierunków eksportu.
„Polityka zagraniczna bez ambicji”
W Niemczech postanowienia koalicjantów przyjęto ze sceptycyzmem. Carsten Luther z „Die Zeit” skwitował je nawet jako „Politykę zagraniczną bez ambicji”, wskazując na to, że Niemcy wciąż nie mają planu, który w polityce zewnętrznej odzwierciedlałby wzrastającą siłę gospodarczą kraju. „Trzymamy się z daleka i uczestniczymy w tym, co wszystkim wyznaczą USA” – w tym zdaniu ewidentnie słychać postulat prowadzenia polityki niezależnej od Stanów Zjednoczonych, a przynajmniej na partnerskich zasadach.
Wszyscy czekają teraz, jak w praktyce będzie wyglądać „aktywne współkształtowanie porządku międzynarodowego”. Wielu wskazuje bowiem na słowo „nadal” użyte przed wspomnianym zwrotem i pyta jak ta odpowiedzialność wyglądała podczas kryzysów w Mali, Libii czy Syrii (Niemcy trzymały się z boku) i mają nadzieję, że odejście Guido Westerwellego z jego „kulturą powściągliwości” spowoduje rzeczywistą aktywizację Niemiec na arenie międzynarodowej.
Na koniec zostaje pytanie o nazwiska. Czy teki ministrów obrony i spraw zagranicznych obejmą główni negocjatorzy – odpowiednio Thomas de Maziere (CDU) i Frank Walter Steinmeier (SPD), szef dyplomacji w latach 2005-2009? Wiele wskazuje na to, że to właśnie te nazwiska znajdą się w nowym gabinecie Merkel, ale na ostateczny podział stanowisk ma być znany dopiero w grudniu.
Michał Kędzierski