DRK/ Chwieje się rozejm pomiędzy rządem a Nkundą
Generał Laurent Nkunda, którego rebelianckie ugrupowanie po wielu miesiącach walk zawarło w styczniu rozejm z rządem w Kinszasie, wycofał w piątek swoich przedstawicieli z udziału w spotkaniach poświeconych jego wdrażaniu.
Działania Nkundy są reakcją na zeszłotygodniowe oskarżenia ze strony przedstawicieli misji pokojowej ONZ w Kongu (MONUC), w których stwierdzono, że ludzie zbuntowanego generała dopuścili się zbrodni wojennych w trakcie styczniowych walk we wschodnich prowincjach Konga. Członków „Narodowego Kongresu Obrony Ludu” oskarża się o zamordowanie co najmniej 30 cywilów w Kalonge i okolicznych wioskach. Mordy te miały być formą represji na cywilach, którzy schronili się w strefie kontrolowanej przez walczących z ugrupowaniem Nkundy milicjantów Mai Mai.
W ostatni piątek Nkunda zerwał wszelkie stosunki z przedstawicielami MONUC (twierdząc, że będzie odtąd utrzymywał stosunki tylko z reprezentantami USA i UE), a następnie oświadczył, że przedstawiciele jego ugrupowania nie wezmą więcej udziału w spotkaniach dotyczących wdrażania w życie postanowień rozejmu z 23 stycznia 2008 r.
Nkunda zapewnił jednak, że nie zamierza zrywać rozejmu oraz wezwał ONZ do przeprowadzenia niezależnego śledztwa w sprawie zarzutów stawianych jego bojownikom.
To nie pierwszy cios jaki otrzymał w ostatnich tygodniach proces pokojowy we wschodnim Kongu. Co jakiś czas dochodzi do drobnych potyczek pomiędzy rebeliantami Nkundy, a bojownikami innych ugrupowań działających w tym regionie. Ostatnimi czasy doszło również do incydentów z udziałem wcielonych w szeregi armii rebeliantów i „starych” żołnierzy.
Generał Nkunda przez długi czas nie uznawał ani postanowień podpisanego w 2003 r. porozumienia pokojowego ani wyników demokratycznych wyborów z czerwca 2006 r. Zbuntowany generał twierdzi, że walczy w obronie swych rodaków Banyamulenge, prześladowanych przez rząd w Kinszasie i wrogo nastawione miejscowe plemiona. Kongijscy Tutsi są bowiem znienawidzeni przez inne plemiona Konga, które uważają ich za obcych (przybyli do Konga dopiero w czasach kolonialnych), „piątą kolumnę” sąsiednich państw (Ugandy, Rwandy i Burundi, w których żyje wielu Tutsich) i winowajców wszystkich wojen i nieszczęść, jakie spadły na ich kraj w ciągu ostatnich dziesięciu lat.
Nkunda wraz z kilkutysięczną prywatną armią, złożoną z dobrze uzbrojonych i doświadczonych w boju rebeliantów, okupował płaskowyż Masisi, skąd atakował każdego kto jego zdaniem zagraża interesom Tutsi – lub jego samego. Dwukrotnie (w 2004 i 2006 r.) ponosił już bunt przeciwko rządowi w Kinszasie.
W październiku 2007 r. Nkunda zerwał zawarty z rządem rozejm, oskarżając Kinszasę o kontynuowanie ataków na jego wojska oraz o korzystanie z pomocy ukrywających się w dżunglach wschodniego Konga rebeliantów z plemienia Hutu z sąsiedniej Rwandy (wielu z nich to członkowie dawnej rwandyjskiej armii i bojówek „Interahamwe”, które podczas ludobójstwa z 1994 r. wymordowały blisko 800 tys. rwandyjskich Tutsi). Walki jakie wówczas wybuchły przerwał dopiero rozejm z 23 stycznia 2008 r.
Na podstawie: mg.co.za