DRK/ Każdy miesiąc kosztuje 38 tysięcy ludzkich istnień
Wedle doniesień prestiżowego pisma medycznego “Lancet”, 38 tysięcy ludzi ginie co miesiąc w Demokratycznej Republice Kongo. Większość z nich traci życie w wyniku głodu i chorób ale również w wyniku walk. Tląca się od 1998 r. wojna w Kongu pochłonęła już 4 miliony ludzkich istnień, co czyni ją najkrwawszym konfliktem od momentu zakończenia II wojny światowej.
”Lancet” oblicza, że większość zmarłych pada ofiarą głodu oraz chorób. Co gorsza większość chorób, które dziesiątkują mieszkańców Konga jest możliwa do zapobiegnięcia lub uleczalna, jak np. malaria. Ich śmiertelność jest jednak niezmiernie wysoka wobec chaosu i kompletnego załamania się systemu opieki medycznej w Demokratycznej Republice Kongo.
Z drugiej strony, od momentu zawarcia pokoju w 2002 r. liczba ofiar przemocy zbrojnej znacznie zmalała, wciąż jednak chaos we wschodnim Kongo i walki pomiędzy tamtejszymi paramilitarnymi milicjami zbierają krwawe żniwo. Dotyczy to zwłaszcza konfliktu w prowincji Ituri, gdzie w trwającym od 1999 r. krwawym konflikcie pomiędzy ludem Lendu, a mniejszościowym plemieniem Hema zginęło już ponad 60 tys. ludzi.
W trwającym od 1998 r. konflikcie w Demokratycznej Republice Kongo zginęło już ok. 4 mln ludzi. Czyni go to najkrwawszym konfliktem od momentu zakończenia II wojny światowej. Jak jednak zauważył doktor Richard Brennan z “International Rescue Committee”, “Niewiedza na temat skali i intensywności tej tragedii jest niemal powszechna, a międzynarodowe zaangażowanie w tej sprawie całkowicie nieadekwatne do potrzeb”.
Kryzys w Demokratycznej Republice Kogo wybuchł w 1994 r. gdy w sąsiedniej Rwandzie członkowie plemienia Hutu wymordowali ok. 800 tys. członków mniejszościowego plemienia Tutsi. Sprawcy ludobójstwa przegrali jednak wojnę domową o władzę w Rwandzie. Setki tysięcy Hutu, w tym w dużej części byli żołnierze armii oraz członkowie paramilitarnych bojówek „Interahamwe” schronili się wówczas na obszarze wschodnich prowincji Demokratycznej Republiki Kongo. Mimo klęski nie zaprzestali jednak walki i dokonywali wypadów na terytorium rządzonej przez Tutsich Rwandy. Spowodowało to zachwianie kruchej równowagi w rządzonym przez podstarzałego dyktatora Mobutu Sese-seko Kongu. W kraju wybuchła krwawa wojna domowa, na Kongo dwukrotnie spadła inwazja wojsk rwandyjskich, do wojny wmieszały się też sąsiednie Uganda, Burundi, Zimbabwe i Namibia. Niezwykle brutalny konflikt trwał do 2002 r. Do dziś znaczne obszary Demokratycznej Republiki Konga pozostają de facto poza kontrolą rządu władane przez lokalnych „panów wojny”.
Za: BBC