Gambia/ Jammeh zwyciężył ponownie, opozycja protestuje
Ogłoszone w sobotę wyniki wyborów prezydenckich w zachodnioafrykańskiej Gambii nie przyniosły niespodzianek. Oficjalnym zwycięzcą został już w pierwszej turze dotychczasowy prezydent Yahya Jammeh, który od zamachu stanu w 1994 r. niepodzielnie rządzi Gambią. Opozycja nie uznaje jednak oficjalnych rezultatów głosowania. „Te wybory to hańba, nie były ani wolne ani uczciwe” oświadczył jeden z jej przywódców Ousainou Darboe i zapowiedział podjęcie legalnych kroków w celu anulowania ich wyników.
Wybory prezydenckie w Gambii przeprowadzono w piątek 22 września i już dzień później przewodniczący Niezależnej Komisji Wyborczej Alhaji Mustapha Carayol ogłosił ich wyniki. Nie było niespodzianki, wybory zwyciężył dotychczasowy prezydent Yahya Jammeh, który uzyskał poparcie rzędu 67.33 procent.
Jego główny rywal, wykształcony w Nigerii i Kanadzie prawnik Ousainou Darboe, zdobył 27 procent głosów. Drugi kandydat opozycji, profesor socjologii Halifa Sallah - 6 procent głosów. Frekwencję obliczono na 59 procent.
Opozycja nie uznała wyników wyborów. Darboe oświadczył, że opozycja może udowodnić liczne nieprawidłowości do jakich doszło podczas głosowania. „Te wybory to hańba, nie były ani wolne ani uczciwe” oświadczył, po czym zapowiedział podjęcie legalnych kroków w celu anulowania wyników głosowania.
W wyborach w 2001 r. Darboe również przegrał rywalizację z Jammehem, lecz wówczas różnica była niewielka, bo zaledwie 20 tys. głosów. Obecne wyniki oznaczałyby, że poparcie dla niego spadło o 10 procent.
Darboe stwierdził, iż przedstawiciele administracji i policji zastraszali wyborców opozycji. Wcześniej pojawiły się podejrzenia, że władze po cichu zarejestrowały tysiące obywateli sąsiedniego Senegalu (pochodzących podobnie jak prezydent Jammeh z plemienia Jolla) jako wyborców gambijskich.
Z drugiej strony podczas kampanii wyborczej opozycja miała zapewniony równy dostęp do państwowych środków masowego przekazu, a na jej niekorzyść działały wewnętrzne podziały i fakt, że wystawiła dwóch kandydatów.
Wyborów nie monitorowali w zasadzie obserwatorzy z zagranicy.
Tymczasem podczas konferencji prasowej, zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów, postawa prezydenta Jammeha była bardzo wojownicza, co obserwatorzy zinterpretowali jako zapowiedź utrzymania dotychczasowego twardego kursu wobec opozycji. Zapytany o problemy z wolnością prasy w Gambii prezydent stwierdził, „Powiem wam jedno - cały świat może iść do diabła. Jeśli chcę zamknąć jakąś gazetę, to zrobię to jeśli będzie ku temu powód”. Dodał również, że „To jest Afryka, to jest Gambia, w której panują silne afrykańskie wartości moralne. Jeśli napiszecie, że Yahya jest złodziejem to musicie być gotowi udowodnić to w sądzie. Jeśli to oznacza brak wolności prasy to nic mnie to nie obchodzi”.
Gambia jest byłą kolonią brytyjską i jednym z najmniejszych państw w Afryce. Większość ludności wyznaje islam. Kraj utrzymuje się głównie z turystyki i eksportu orzeszków ziemnych. Od bezkrwawego zamachu stanu w 1994 r. rządzi nim prezydent Yahya Jammeh. Gambia jest oficjalnie krajem demokratycznym, w którym legalnie działają opozycyjne partie polityczne i niezależne media. Organizacje broniące praw człowieka donoszą jednak o licznych represjach wobec przeciwników politycznych prezydenta i niezależnych mediów – zwłaszcza od zaostrzenia kursu w 2004 roku. W tym kontekście mówi się zwłaszcza o tajemniczej śmierci niezależnego dziennikarza Deyda Hydara.
Na podstawie: BBC, www.allafrica.com, „Independent”