Kenia/ Mediacja Kufuora zakończyła się niepowodzeniem
Niepowodzeniem zakończyła się misja prezydenta Ghany Johna Kufuora w ogarniętej kryzysem Kenii. Aktualny przewodniczący Unii Afrykańskiej opuścił ten kraj nie zdoławszy doprowadzić do porozumienia między prezydentem Kibakim a przywódcą opozycji Railą Odingą.
Kufuor przebywał w Kenii od środy, rozmawiając zarówno z Kibakim, jak i z Odingą. Nie udało mu się jednak skłonić ich do zawarcia porozumienia, a nawet do bezpośredniego spotkania. Jego jedyny sukces to zawarte w czwartek porozumienie, w którym obie strony sporu zobowiązały się wyrzec przemocy i „wszelkich działań które mogłyby zaszkodzić znalezieniu pokojowego rozwiązania [kryzysu]”.
Między zwaśnionymi stronami mediować będzie teraz były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan. Na jego pośrednictwo zgodziły się obie strony sporu.
Mimo porażki swej misji Kufuor pozostaje optymistą co do dalszego rozwoju sytuacji w Kenii. Obserwatorzy obawiają się jednak, ze niepowodzenie negocjacji może z powrotem przenieść spór na ulice. Trwające od końca grudnia zamieszki kosztowały już tymczasem życie kilkuset ludzi.
Okopani na swych pozycjach
Żadna ze stron sporu nie wydaje się skłonna do kompromisu. Prezydent Kibaki odrzucił proponowany przez opozycyjny Pomarańczowy Ruch Demokratyczny (ODM) projekt porozumienia, który przewidywał:
• Niezależne śledztwo w sprawie oszustw wyborczych, do jakich miało dojść podczas połączonych wyborów prezydenckich, parlamentarnych i samorządowych z 27 grudnia 2007 r.,
• rozważenie pomysłu powtórzenia wyborów,
• w razie podjęcia takiej decyzji - stworzenie koalicyjnego rządu tymczasowego do czasu nowych wyborów.
Prezydent odrzucił te warunki stojąc na stanowisku, iż wybrano go legalnie i jedynym możliwym ustępstwem z jego strony jest zaproszenie do uczestnictwa w rządzie szerokiego grona opozycyjnych polityków.
Odinga odmawia z kolei nawet bezpośredniego spotkania z prezydentem, dopuszczając taką możliwość jedynie w wypadku, gdyby prowadzili je międzynarodowi mediatorzy.
Do kolejnej potężnej konfrontacji może dojść 15 stycznia, w dniu w którym prezydent Kibaki otworzy obrady nowego wybranego parlamentu. Opozycja, która posiada przewagę w parlamencie, grozi rozpoczęciem okupacji gmachu.
Najgorszy kryzys polityczny w historii Kenii
Polityczny kryzys, który zaprowadził Kenię na skraj chaosu, wybuchł ostatnich dniach grudnia po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich dających minimalne zwycięstwo dotychczasowemu prezydentowi - czyli Kibakiemu. Odinga, któremu pierwsze sondaże dawały przewagę, odmówił uznania wyników wyborów, twierdząc, iż „skradziono mu zwycięstwo” za pomocą oszustw wyborczych. Potwierdzili to częściowo obserwatorzy z ramienia UE i USA, wskazując, że wybory nie spełniły demokratycznych standardów. Ich przebieg zakwestionowały również kenijskie środowiska prawnicze.
Zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów przez kraj przetoczyła się fala zamieszek. Licznym demonstracjom i starciom ulicznym towarzyszyła grabież i akty przemocy na tle etnicznym (Kibaki wywodzi się z plemienia Kikuju, najliczniejszej grupy etnicznej w Kenii, podczas gdy Odinga pochodzi z ludu Luo). Największym echem odbiła się zwłaszcza masakra w kościele w okolicach Eldoret, w którym spalono żywcem ponad 30 osób. Łącznie w starciach z policją i pogromach zginęło wg oficjalnych danych 486 osób, a ze strachu przed falą przemocy blisko 255 tys. ludzi uciekło ze swych domów. Zdaniem opozycji liczba ofiar śmiertelnych mogła nawet przekroczyć tysiąc.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, iol.co.za, mg.co.za