Kenia nie zlikwiduje kontrowersyjnej komisji wyborczej
Kenijski rząd wycofał pod naciskiem parlamentarzystów projekt całkowitego rozwiązania kontrowersyjnej Komisji Wyborczej. Oskarża się ją o odegranie głównej roli w fałszowaniu wyników wyborów z grudnia 2007 r., co postawiło Kenię na skraju wojny domowej. Likwidacja Kenijskiej Komisji Wyborczej (ECK) była jedną z głównych rekomendacji zawartych w raporcie ze śledztwa w sprawie przyczyn wybuchu powyborczych zamieszek w Kenii. Rząd planował całkowite rozwiązanie komisji i zwolnienie wszystkich jej pracowników. W zamian powołany miał być nowy tymczasowy organ, którzy przeprowadziłby niezbędną reformę systemu wyborczego. Stosowną ustawę rząd chciał przeforsować jeszcze przed świętami.
Plan ten spotkał się jednak z silnym sprzeciwem. Najpierw 600 pracowników komisji zapowiedziało strajk głodowy w obronie swych miejsc pracy, argumentując, że nie chcą ponosić kary za nadużycia swoich szefów.
Argumentację tą podchwycili parlamentarzyści, którzy uznali projekt za zbyt restrykcyjny i uznali, że zwolnić powinno się najwyżej szefa ECK Samuela Kivuitu i jego 21 najbliższych wspólpracowników.
Pod takim naciskiem premier Odinga i prezydent Kibaki zdecydowali się do czasu zamieszczenia niezbędnych poprawek wycofać projekt ustawy spod obrad parlamentu.
Polityczny kryzys, który zaprowadził Kenię na skraj wojny domowej, wybuchł ostatnich dniach grudnia 2007 r. po ogłoszeniu kontrowersyjnych wyników wyborów prezydenckich, dających minimalne zwycięstwo dotychczasowemu prezydentowi - Mwaiemu Kibakiemu. Jego kontrkandydat Raila Odinga, któremu pierwsze sondaże dawały przewagę, odmówił uznania wyników wyborów, twierdząc, iż „skradziono mu zwycięstwo” za pomocą oszustw wyborczych. Międzynarodowi obserwatorzy potwierdzili, że wybory nie spełniały demokratycznych standardów, a obie strony dopuszczały się fałszerstw.
Wkrótce później przez Kenię przetoczyła się fala starć na tle etnicznym. Członkowie plemion Luo, Kalendżin i Luhya rozpoczęli pogromy członków plemienia Kikuju (należy doń prezydent Kibaki i większość jego stronników), których od dawna oskarżali o zawłaszczenie państwa. Wielu świadków donosiło, że bojówkarze byli sterowani przez członków opozycyjnego Pomarańczowego Ruchu Demokratycznego (ODM).
W odpowiedzi członkowie złożonej z Kikuju zdelegalizowanej organizacji „Mungiki” – ni to sekty, ni to organizacji przestępczej – rozpoczęli przy cichym poparciu rządu akcje odwetowe. Starcia na tle etnicznym i uliczne protesty kosztowały łącznie życie blisko 1,5 tysiąca ludzi, a ponad 600 tysięcy innych uczyniły uchodźcami.
Kryzys zakończyło zawarte 28 lutego porozumienie, które przewidywało podział władzy pomiędzy opozycją a rządem. Kibaki utrzymał urząd prezydenta, a Odinga uzyskał specjalnie dlań utworzony urząd premiera. Zapowiedziano również przeprowadzenie reformy konstytucyjnej, reformy systemu sądowniczego i wyborczego, działań na rzecz zapewnienia większej uczciwości i przejrzystości systemu władzy oraz rozpatrzenie historyczne nierówności (zwłaszcza w kwestii podziału ziemi).
Na podstawie: news.bbc.co.uk, iol.co.za, news24.com