Kenia/ Przełom w negocjacjach coraz bliższy
Rząd i opozycja zgodziły się w czwartek na utworzenie urzędu premiera, co pomoże dokonać podziału władzy pomiędzy prezydentem Kibakim, a przywódcą opozycji, Railą Odingą. Porozumienie zwiększa szanse na zakończenie trwającego już dwa miesiące krwawego kryzysu politycznego.
„Utworzony zostanie urząd premiera, nie kierującego egzekutywą ale ponoszącego istotną odpowiedzialność” oświadczył w czwartek członek rządowej delegacji, Mutula Kilonzo. Ostateczne porozumienie nie zostało jednak jeszcze zawarte, ponieważ rząd i opozycja spierają się o to jak duże uprawnienia ma uzyskać premier. „Jak wszyscy wiemy, diabeł zawsze tkwi w szczegółach” komentuje Kilonzo.
Zawarcie „wielkiej koalicji”, stworzenie urzędu premiera i oddanie go Odindze było rozwiązaniem, które społeczność międzynarodowa od dłuższego czasu wskazywała jako najrozsądniejszy sposób na zakończenie kenijskiego kryzysu.
Były sekretarz generalny ONZ, Kofi Annan, który od tygodni mediuje pomiędzy zwaśnionymi stronami, stwierdził po zawarciu porozumienia, iż wreszcie „widzi światełko w tunelu”.
Wcześniej dzięki mediacji Annana, rząd i opozycja zgodziły się na przyjęcie wciągu roku nowej konstytucji. Porozumiano się również w sprawie powołania specjalnego panelu ekspertów (krajowych i zagranicznych), który ponownie zweryfikuje kontrowersyjne wyniki wyborów prezydenckich z grudnia 2007 r., które stały się katalizatorem do wybuchu konfliktu. Panel ma rozpocząć swe prace 15 maja i zakończyć je w ciągu sześciu miesięcy. Nie zostało jednak zapisane, czy ewentualne zakwestionowanie uczciwości wyników wyborów doprowadzi do ich powtórzenia.
International Crisis Group, think-thank mający siedzibę w Brukseli ostrzega jednak, że twardogłowi po obu stronach mogą wywołać nową falę zamieszek aby nie dopuścić do zawarcia porozumienia.
Społeczność międzynarodowa naciska na rząd i opozycję aby zawarły porozumienie i jak najszybciej zakończyły kryzys, który w najgorszym wypadku może zdestabilizować całą wschodnią Afrykę. Do Kenii przybył w piątek z dwudniową wizytą przewodniczący Unii Afrykańskiej (a zarazem prezydent Gabonu), Jean Ping, a na początku tygodnia przebywała tam z kolei sekretarz stanu USA, Condoleezza Rice.
Polityczny kryzys, który zaprowadził Kenię na skraj chaosu, wybuchł ostatnich dniach grudnia 2007 r. po ogłoszeniu kontrowersyjnych wyników wyborów prezydenckich, dających minimalne zwycięstwo dotychczasowemu prezydentowi - Mwaiemu Kibakiemu. Jego kontrkandydat Raila Odinga, któremu pierwsze sondaże dawały przewagę, odmówił uznania wyników wyborów, twierdząc, iż „skradziono mu zwycięstwo” za pomocą oszustw wyborczych. Międzynarodowi obserwatorzy potwierdzili, że wybory nie spełniały demokratycznych standardów, a obie strony dopuszczały się fałszerstw.
Zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów przez kraj przetoczyła się fala zamieszek. Licznym demonstracjom i starciom ulicznym towarzyszyła grabież i akty przemocy na tle etnicznym. Wyniki wyborów (Kibaki wywodzi się z plemienia Kikuju, najliczniejszej grupy etnicznej w Kenii, podczas gdy Odinga pochodzi z ludu Luo) doprowadziły bowiem do odświeżenia starych międzyplemiennych waśni i resentymentów. Starcia na tle etnicznym, do których na mniejszą lub większą skalę dochodzi teraz właściwie bez przerwy, kosztowały życie blisko tysiąca ludzi, a 600 tysięcy innych uczyniły uchodźcami.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, mg.co.za, iol.co.za