Kenijska armia w ogniu krytyki
Organizacje broniące praw człowieka nie ustają w krytyce metod, za pomocą których kenijska armia zwalcza nielegalne milicje na zachodzie kraju. Human Rights Watch zaapelowało w poniedziałek do zachodnich rządów o wstrzymanie pomocy wojskowej dla Kenii. Kenijska armia rządowa i policja od marca starają się oczyścić położone przy granicy z Ugandą lasy południowego Mt. Elgon z ukrywających się tam milicjantów klanu Sabaot (będącego częścią plemienia Kalendżin), którzy terroryzują miejscową ludność. Jest to największa operacja wojskowa na kenijskiej ziemi od lat 60-tych.
Human Rights Watch, „Lekarze bez granic” oraz miejscowe organizacje zajmujące się obroną praw człowieka donoszą jednak, że siły rządowe nagminnie dopuszczają się przy tym tortur i pozasądowych egzekucji. Setki, jeśli nie tysiące mężczyzn i chłopców są przetrzymywane w aresztach bez postawienia zarzutów. Wysiedlane są całe wioski, których mieszkańców zamyka się w strefach odosobnienia. Mężczyźni są tam nierzadko bici i poniżani, a kobiety gwałcone. Ciała zmarłych i zamordowanych rządowe śmigłowce porzucają w głębi dżungli.
Organizacje pozarządowe domagają się przeprowadzenia niezależnego śledztwa w sprawie łamania praw człowieka w Mt. Elgon. Kenijska Narodowa Komisja na rzecz Praw Człowieka domaga się wręcz postawienia przed sądem ministra obrony i dowódców armii.
Z kolei w poniedziałek HRW zaapelowało do USA i Wielkiej Brytanii o wstrzymanie pomocy wojskowej dla Kenii. „Brytyjscy obywatele powinni być zaniepokojeni faktem, że pieniądze z ich podatków są wydawane na szkolenie sił zaangażowanych w tortury, morderstwa i tajemnicze zniknięcia” głosi oświadczenie.
Rządy obu państw zapewniają kenijskiej armii szkolenie i dostawy wyposażenia, za pomocą których ma ona zwalczać islamskich fundamentalistów.
Rząd Kenii stanowczo odrzuca oskarżenia, twierdząc, że za wszystkie zbrodnie odpowiada miejscowa milicja. „Nasi żołnierze nie są szkoleni do torturowanie ludzi, których mają bronić” głosi oświadczenie rzecznika kenijskiej armii.
Gwoli ścisłości trzeba jednak dodać, że nie mniej ostro organizacje pozarządowe oskarżają milicję Sabaotów (Siły Obrony Terytorialnej Sabaotów – SLDF), która ma się dopuszczać licznych mordów i gwałtów na bezbronnych cywilach.
Ścigani przez wojsko członkowie SLDF domagają się zrewidowania rządowego programu podziału gruntów uprawnych, który zmusił ich do opuszczenia z dawien dawna zamieszkiwanych przez nich ziem. Od 2006 r. zamordowali oni ok. 600 osób – głównie członków klanu Soi. Swe ataki zintensyfikowali zwłaszcza w ostatnich miesiącach, w raz z wybuchem powyborczego chaosu w Kenii, który doprowadził do erupcji przytłumionych dotychczas napięć na tle etnicznym.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, iol.co.za, news24.com, suntimes.com