Madagaskar/ Zamieszki ustały, napięcie jednak nie spada
Sytuacja polityczna na Madagaskarze gwałtownie się zaostrzyła po tym jak przywódca opozycyjnej partii Arema, Pierrot Rajaonarivelo, zapowiedział swój powrót do ojczyzny i start grudniowych wyborach prezydenckich. Rajaonarivelo przebywał jak dotychczas na wygnaniu na Mauritiusie, gdzie schronił się gdy oskarżono go, że w trakcie sprawowania funkcji wicepremiera sprzeniewierzył państwowe pieniądze. Władze zapowiedziały jego natychmiastowe aresztowanie, co stało się przyczyną kilkudniowych zamieszek wywołanych przez jego zwolenników.
Pierrot Rajaonarivelo zapowiedział w zeszłym tygodniu swój powrót do ojczyzny. Ma zamiar pojawić się na Madagaskarze w sobotę, wziąć udział w wiecu partii Arema, a następnie zarejestrować swą kandydaturę w przewidzianych na 3 grudnia wyborach prezydenckich. Rajaonarivelo chce się w nich zmierzyć z dotychczasowym prezydentem Markiem Ravalomananą.
Problem jednakże w tym, że Rajaonarivelo został już skazany zaocznie na 15 lat ciężkich robót za defraudacje jakie miał popełnić gdy był jeszcze wicepremierem w administracji poprzedniego prezydenta - Didiera Ratsiraka. Rajaonarivelo miał jakoby zaciągnąć kredyt państwowy w wysokości pół miliarda dolarów, które to pieniądze nigdy nie trafiły na Madagaskar. Od kilku lat przebywa on więc na Mauritiusie .
Władze zapowiedziały natychmiastowe aresztowanie Rajaonarivelo, gdy tylko postawi on stopę na madagaskarskiej ziemi. W mieście Toamasina władze zablokowały w sobotę miejscowe lotnisko by uniemożliwić mu przylot. Stało się to przyczyną kilkudniowych zamieszek, w których policja użyła gazu łzawiącego. Aresztowano sześć osób, w tym senatora Aremy. Dopiero po ich wypuszczeniu sytuacja na ulicach uspokoiła się.
Rajaonarivelo jest tymczasem dobrej myśli i twierdzi, że nie obawia się powrotu na Madagaskar. Twierdzi, że „obecnemu reżimowi (…) łatwiej będzie zabić mnie na obcej ziemi niż aresztować ojczyźnie”.
Na podstawie: „Mail&Guardian”, www.andnetwork.com