Nigeria/ Milicjanci zwolnili porwanych zakładników
Czterech cudzoziemców pracujących dla naftowego giganta „Shell”, porwanych 11 stycznia w delcie Nigru przez miejscowych rebeliantów zostało wczoraj wypuszczonych na wolność. Wszyscy czterej - Amerykanin, Brytyjczyk, Bułgar i obywatel Hondurasu są cali i zdrowi. Rebelianci z delty Nigru zapowiedzieli jednak, że ataki na liczne w tym rejonie obiekty przemysłu naftowego będą kontynuowane.
Czterej cudzoziemcy, pracujący dla naftowego koncernu „Royal Dutch Shell” zostali porwani 11 stycznia. Do zakotwiczonego w delcie Nigru statku zaopatrzeniowego „Liberty Service”, na którym przebywali przybiły szybkie łodzie motorowe z ciężko uzbrojonymi rebeliantami, którzy wyciągnęli ich z pokładu i uwięzili. Amerykanin Patrick Landry (kapitan statku), pochodzący z Wielkiej Brytanii pracownik ochrony Nigel Watson-Clark oraz inżynierowie Milko Yordanor Nitchev (Bułgar) i Harry Ebanks (obywatel Hondurasu) byli przez 19 dni przetrzymywani w dżungli i bagnach pokrywających deltę Nigru. Traktowano ich dobrze. Przetrzymujący ich „Ruch wyzwolenia delty Nigru” żądał w zamian za ich uwolnienie wypuszczenia na wolność dwóch liderów plemienia Ijaw (z którego wywodzili się porywacze), wypłacenia przez „Shell” miliarda dolarów odszkodowania dla miejscowych wiosek, które ucierpiały na skutek prowadzonego w delcie intensywnego wydobycia ropy naftowej oraz zwiększenia udziału miejscowej ludności w zyskach jej wydobycia.
Zakładnicy zostali wypuszczeni wczoraj. Zarówno rząd jak i rebelianci zaprzeczają, że za ich uwolnienie zapłacono okup.
Porwanie pracowników „Shella” było najgłośniejszym elementem kampanii sabotażów i ataków jakie w delcie Nigru miejscowi milicjanci przeprowadzają przeciwko obiektom przemysłu naftowego. Przemoc trwa w tym regionie już od 15 lat ale w ostatnich sześciu tygodniach wyraźnie przybrała na sile. Tego samego dnia gdy porwano cudzoziemców, milicjanci wysadzili należący do „Shella” rurociąg, a cztery dni później zaatakowali należącą do niego platformę wiertniczą. Ofiarą ataków padły również biura Daewoo (skąd zrabowano 307 tys. dolarów w gotówce) i włoskiej firmy naftowej ENI w mieście Port Harcourt.
Ataki są dziełem milicjantów z zamieszkującego deltę Nigru plemienia Ijaw żądających bardziej sprawiedliwego podziału dochodów jakie osiąga państwo z wydobywania ropy naftowej. Mieszkańcy regionu protestują również przeciw rabunkowej ich zdaniem gospodarce prowadzonej przez „Shell’a”, która ma prowadzić do fatalnych skutków ekologicznych.
W rezultacie zakłóceń w wydobyciu jakie powodują ciągłe ataki „Shell” musiał ograniczyć produkcję o 221 tys. baryłek dziennie, a OPEC zwiększyć limity wydobycia by zapobiec kolejnej podwyżce cen ropy.
Za: BBC, „Mail&Guardian”, „Independent”