Prezydent RPA rezygnuje ze stanowiska
Prezydent RPA Thabo Mbeki ogłosił w sobotę rezygnację ze stanowiska. Ten jeden z najbliższych współpracowników Nelsona Mandeli rządził RPA przez 10 lat, a obalił go dopiero bunt w szeregach rodzimej partii. „W ślad za decyzją narodowego komitetu wykonawczego Afrykańskiego Kongresu Narodowego (…) prezydent ustąpi, wypełniwszy wcześniej wszystkie konstytucyjne wymagania” ogłosił w sobotę rzecznik Mbekiego, Mukoni Ratshitanga.
Wcześniej Kongres (ANC) - rządząca partia, która nominowała Mbekiego na stanowisko prezydenta i której przewodniczącym był przez wiele lat - podjął decyzję o jego odwołaniu. „Nasz ruch przeszedł przez okres próby, który mógł pozostawić po sobie pęknięcia, które jesteśmy zdecydowani zaleczyć. W tym celu i po długiej dyskusji wewnątrz partii ANC podjął decyzję o odwołaniu prezydenta Mbekiego ze stanowiska przed wygaśnięciem jego kadencji” oświadczył sekretarz generalny ANC, Gwede Mantashe.
Mantashe poinformował, iż decyzję przekazano prezydentowi, który przyjął ją spokojnie.
Decyzja partii przyszła w ślad za zeszłotygodniowym wyrokiem w procesie korupcyjnym niegdysiejszego zastępcy (a dziś przywódcy ANC) Mbekiego, Jacoba Zumy. Sędzia Chris Nicholson umorzył sprawę, a uzasadnieniu zasugerował, iż prezydent mógł, z powodów politycznych, inspirować śledztwo przeciw popularnemu Zumie. Pogłoski takie krążyły od wielu lat, a fakt, że prokuratura wznowiła oskarżenia przeciw Zumie wkrótce po objęciu przez niego stanowiska przewodniczącego ANC tylko je wzmocnił. W rezultacie w szeregach zdominowanej przez stronników Zumy partii od kilku miesięcy narastała krytyka Mbekiego, a nawet wezwania do jego rezygnacji. Przodował w nich zwłaszcza fanatycznie oddany Zumie przywódca partyjnej młodzieżówki, Julius Malema.
Wyrok sędziego Nicholsona, a także zapowiedzi prokuratury o wniesieniu odwołania spowodowały zdaniem Mantashe ryzyko, iż spowodowane sprawą Zumy podziały w partii tylko się pogłębią.
Teraz RPA mogą czekać nawet przyspieszone wybory.
Ciągnąca się od trzech lat tzw. sprawa Zumy przyniosła największy kryzys polityczny w RPA od obalenia systemu Apartheidu. Jacob Zuma – wiceprezydent RPA i wiceprzewodniczący ANC przez wiele lat był zastępcą Mbekiego partii i rządzie. Dla wielu było oczywiste, że w naturalny sposób zastąpi prezydenta, gdy upłyną jego dwie przewidziane konstytucją kadencje. Gwarantować miała to poza tym olbrzymia osobista popularność Zumy. Dzięki osobistej charyzmie oraz mocno lewicowej i egalitarystycznej retoryce zyskał on sobie ogromne poparcie w zmęczonym kosztami systemowej transformacji społeczeństwie. Popiera go całe lewicowe skrzydło partii m.in. liga młodych ANC, autonomiczna partia komunistyczna (SACP) i główne centrale związkowe.
Błyskotliwa kariera Zumy załamała się jednak w 2005 r., gdy został oskarżony o korupcję, a chwile potem o gwałt na długoletniej przyjaciółce rodziny. Oba zarzuty kosztowały go utratę kolejno stanowiska wiceprezydenta i wiceprzewodniczącego ANC.
W obu tych sprawach Zuma konsekwentnie utrzymywał, że jest niewinny, a oskarżenia są motywowane politycznie. Tajemnicą poliszynela było bowiem, że prezydent Mbeki – wyniosły salonowy polityk z liberalnymi poglądami na gospodarkę - niechętnie widzi charyzmatycznego i lewicującego Zumę jako swego następcę. Poza tym Zuma z powodu plemiennego pochodzenia (jest Zulusem) jest przez wielu w ANC traktowany jako „obcy”. Tradycyjną elitę tej partii stanowią bowiem członkowie plemienia Xhosa (z niego wywodzili się m.in. Nelson Mandela i Thabo Mbeki).
W maju 2006 r. Zuma został oczyszczony z zarzutu gwałtu, a wkrótce później upadła sprawa o korupcję. W rezultacie uważany za całkowicie pogrążonego polityk odzyskał stanowisko wiceprzewodniczącego ANC i stanął do walki o przywództwo w partii. Zdobył je w grudniu 2007 r., stając się murowanym kandydatem do objęcia stanowiska prezydenta RPA. ANC w cuglach zwycięża bowiem wszystkie wybory i nie ma na południowoafrykańskiej scenie politycznej żadnej partii, która mogłaby zagrozić jego przywództwu.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, mg.co.za