Rebelianci Hutu trzymają się mocno we wschodnim Kongu
Z informacji przedstawionych przez ONZ wynika, że ruandyjscy rebelianci z plemienia Hutu wbrew optymistycznym doniesieniom władz kongijskich i ruandyjskich przetrwali wymierzoną w nich ofensywę. Wciąż stanowią też zagrożenie dla mieszkańców wschodniego Kongo.
Obecnie operacja dobiega końca. Ruandyjskie wojska mają opuścić terytorium Kongo do końca tygodnia, a dowódcy obu armii oficjalnie twierdzą, że większość celów operacji została zrealizowana. Wojska kongijskie i ruandyjskie miały zniszczyć główne bazy FDLR w prowincji Północne Kivu, w tym kwaterę główną organizacji na płaskowyżu Masisi, oraz zabić lub schwytać kilkuset bojowników.
Zdaniem Davida Ntengwe z Biura Wysokiego Komisarza NZ ds. Uchodźców (UNHCR) rebelianci przetrwali jednak wymierzoną w nich ofensywę i obecnie z powrotem zajmują swe dawne bazy, z których wyparły ich kongijskie i ruandyjskie wojska.
W dodatku, w odwecie za działania kongijskiej armii bojownicy FDLR mordują zamieszkujących rejon walk cywilów, jak również dopuszczają się masowych gwałtów i grabieży. Ntengwe potwierdził też w wywiadzie dla BBC podawane wcześniej przez Human Rights Watch informacje, że rebelianci używają cywilów w charakterze „żywych tarcz”.
Rzecznik UNHCR Ron Redmond poinformował z kolei we wtorek, że tylko w ostatnich dniach ataki FDLR zmusiły do ucieczki 3 tysiące ludzi.
W rezultacie kongijskie władze planują kontynuować ofensywę mimo wycofania się Ruandyjczyków. W ich zastępstwie w drugiej fazie operacji kongijską armię rządową wesprą siły stacjonującego w DR Kongo kontyngentu sił pokojowych ONZ (MONUC). Minister informacji Lambert Mende zapewnił w poniedziałek, że operacja będzie trwała „dopóki zagrożenie [ze strony FDLR - MK] nie zostanie wyeliminowane w 100 procentach“.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, news24.com, allafrica.com