Ruszyła kampania wyborcza w Angoli
W Angoli rozpoczęła się we wtorek kampania wyborcza, która poprzedzi zaplanowane na 5 września wybory parlamentarne. Mają być to pierwsze po niemal 30 latach wojny domowej wolne wybory w tym kraju, lecz mało kto wierzy w ich uczciwy przebieg. Na razie na ulicach widać jedynie plakaty i transparenty wzywające do głosowania na rządzącą partię MPLA i sławiące gospodarcze sukcesy osiągnięte pod rządami prezydenta Jose Eduardo Dos Santosa. Prezydent zapowiada, że wrześniowe wybory będą „przykładem dla świata”. Jego partia obiecuje kontynuować odbudowę państwa, co ma się m.in. przejawiać w budowie miliona nowych domów.
O miejsca w 220-osobowym parlamencie będzie się ubiegać 5198 kandydatów, reprezentujących dziesięć partii i cztery koalicje wyborcze. Każda z nich dysponuje dziennie pięcioma darmowymi minutami czasu antenowego w telewizji i dziesięcioma w radiu aby móc przedstawiać obywatelom swoje racje.
Do monitorowania wyborów zaproszono obserwatorów z państw Zachodu i Unii Afrykańskiej. UE wyśle do Angoli na czas wyborów 90-osobową misję.
Rząd obiecał przekazać każdej ze startujących w wyborach partii milion dolarów z budżetu państwa na prowadzenie kampanii wyborczej. Opozycja nie otrzymała jednak jeszcze tych pieniędzy i obawia się, że zobaczy je dopiero po ogłoszeniu (korzystnych dla rządzących) wyników wyborów.
Zaplanowane na 5 września wybory parlamentarne mają być pierwszymi, teoretycznie, wolnymi wyborami w historii Angoli. Ostatnie wybory parlamentarne w tym państwie, zwycięskie dla MPLA, odbyły się w 1992 r. i nie zostały uznane przez opozycję, co było zresztą jednym z powodów wznowienia wojny domowej.
Rządząca od 33 lat MPLA posiada ogromną przewagę nad konkurentami w postaci silnego i dobrze zorganizowanego aparatu, olbrzymich funduszy i przewagi w mediach. Stąd wielu obserwatorów obawia się, że wybory okażą się uczciwe tylko z nazwy.
W przyszłym roku mają się z kolei odbyć wybory prezydenckie. Dos Santos nie zadeklarował jeszcze czy weźmie w nich udział.
Angola odbudowuje się mozolnie po trwającej 27 lat wojnie domowej, która zakończyła się dopiero w 2002 r. Konflikt wybuchł w 1975 r. gdy władzę państwie przejęła lewicowa partia MPLA. Marksistowski rząd wspierany przez państwa Bloku Wschodniego (gównie Kubę i ZSRR) toczył przez wiele lat zaciekłą walkę z prawicową partyzantką UNITA wspieraną przez państwa zachodnie (głównie RPA).
Koniec „Zimnej wojny” i zmiany wewnętrzne w RPA przyniosły nadzieje na zakończenie wojny. Kruchy rozejm załamał się jednak gdy w 1992 r. MPLA zwyciężyła wybory parlamentarne, a Dos Santos – pierwsza turę wyborów prezydenckich. Przywódca UNITA, Jonas Savimbi, zakwestionował wyniki głosowania i uciekł ze stolicy państwa – Luandy, a kilku jego współpracowników, którzy w niej pozostali, zamordowano. Konflikt został wznowiony i rychło stracił swój ideologiczny charakter stając się osobistą wojną pomiędzy Dos Santosem a Savimbim, i świetnym interesem dla grup nielegalnie wydobywających i sprzedających bogactwa Angoli – ropę i diamenty.
UNITA zaprzestała walki dopiero po śmierci Savimbiego w 2002 r.
Wojna kosztowała życie ok. 500 tys. ludzi. Kraj jest do dziś zrujnowany (ogromnym problemem są wciąż rozsiane po kraju miny lądowe). Mimo rosnącego PKB, który napędza przede wszystkim sprzedaż ropy naftowej (Angola walczy z Nigerią o status największego producenta ropy w Afryce) blisko 70 procent z 14 mln. obywateli żyje za mniej niż dwa dolary dziennie.
Na podstawie: news24.com, iol.co.za