Rząd Konga prosi ONZ o pomoc w walce z rebelią
Rząd Demokratycznej Republiki Kongo wezwał stacjonujące tam oenzetowskie „Błękitne hełmy” do siłowego wymuszenia pokoju we wschodnich prowincjach tego kraju. Po kilku miesiącach spokoju zbuntowany generał Laurent Nkunda wznowił tam ofensywę przeciw siłom rządowym. „Zażądałem od MONUC [kontyngent sił pokojowych ONZ w DR Kongo - MK] wprowadzenia pokoju i zmuszenia wszystkich do wznowienia realizacji procesu pokojowego” oświadczył w wywiadzie dla agencji Reuters minister spraw wewnętrznych DR Kongo, Denis Kalume. „MONUC jest za to odpowiedzialny. Zapisy rezolucji Rady Bezpieczeństwa są bardzo jasne. ONZ musi pomóc Kongu” dodał.
W poniedziałek „Błękitne hełmy” oddały strzały ostrzegawcze gdy rebelianci Nkundy zbliżyli się zbyt blisko ich pozycji pod Kikuku (prowincja Północne Kivu). Dwa dni wcześniej dzięki groźbie użycia siły udało im się też skłonić rebeliantów do opuszczenia wioski Nyanzale w tej samej prowincji. Dowodzący kontyngentem MONUC generał Babacar Gaye twierdzi jednak, że „Błękitne hełmy” nie planują na razie użycia siły przeciw Nkundzie. „To ostatni środek – nie pragniemy go zastosować” oświadczył.
Zawarty w styczniu rozejm pomiędzy rządem a Nkundą zdawał się oznaczać koniec wieloletniego konfliktu. Pod koniec sierpnia walki wybuchły jednak z nową siłą, a w poniedziałek rebelianci podjęli szeroko zakrojone działania w prowincjach Północne i Południowe Kivu.
Laurent Nkunda przez długi czas nie uznawał ani postanowień podpisanego w 2003 r. porozumienia pokojowego (kończącego wojnę domową w Kongo) ani wyników demokratycznych wyborów z czerwca 2006 r. Zbuntowany generał twierdził, że walczy w obronie swych rodaków Banyamulenge (kongijski odłam plemienia Tutsi), prześladowanych przez rząd w Kinszasie i wrogo nastawione miejscowe plemiona.
Nkunda wraz z kilkutysięczną prywatną armią, złożoną z dobrze uzbrojonych i doświadczonych w boju rebeliantów, okupował płaskowyż Masisi, skąd atakował każdego kto jego zdaniem zagraża interesom Tutsi – lub jego samego. Jego ofensywy kilka razy postawiły wschodnie Kongo na skraju kompletnego chaosu. Walki przerwał dopiero rozejm z 23 stycznia 2008 r., jednak od tej pory obserwatorzy ONZ zanotowali aż 200 incydentów, stanowiących naruszenie porozumienia. Od stycznia z rejonu rzekomo zakończonego konfliktu uciekło ponadto 150 tys. mieszkańców.
Na podstawie: mg.co.za, news24.com