Somalia/ Amerykańskie naloty nie ustają
Od 8 stycznia amerykańskie samoloty AC-130 bombardują stanowiska fundamentalistów islamskich w południowej części kraju. W regionie tym znajdować się mają sprawcy zamachów na ambasady USA w Kenii oraz w Tanzanii (1998).
Amerykańskie ataki rozpoczęły się 8 stycznia. Ich celem są miejscowości w południowej części kraju, blisko granicy z Kenią: Badel, Hayo, Gerer, Banhajirow, Badmodowe.
W regionie tym znajdować się mają sprawcy zamachów na ambasady USA w Kenii oraz w Tanzanii (1998), a także ataku na hotel w Kenii (2002) - w tym afrykańscy liderzy Al-Kaidy: Fazul Abdullah Mohammed oraz Abu Talha Al-Sudani, jeden ze współorganizatorów zamachów 11 września.
Podczas ataków na te obiekty terroryści zabili około 300 osób – liczbę ofiar porównywalną z podawaną przez niektóre źródła liczbą ofiar serii nalotów AC-130.
Ataki skrytykowane zostały kilkukrotnie przez UE, ONZ oraz Włochy. Na uwagę zasługuje jednoznaczne stanowisko Ban Ki-moona, ministra spraw zagranicznych, Massimo D`Aleny oraz Claudio Cormomy z Amnesty International.
Naloty poparli natomiast przywódcy somalijskiego rządu tymczasowego.
Czy naloty stanowią początek interwencji USA w Rogu Afryki? Somalijski minister Hussein Mohamed Aideed kilkukrotnie zaprzeczał pogłoskom o obecności amerykańskich żołnierzy na terytorium Somalii. Premier Etiopii, Meles Zenawi początkowo dementował informacje o serii ataków lotniczych Amerykanów, potwierdzając dopiero dwa dni po pierwszym nalocie, ofiary wśród cywilów. Amerykanie oraz rząd Etiopii konsekwentnie podają zaniżoną liczbę ofiar, jednakże, co niezwykle symptomatyczne, zwiększając ją z dnia na dzień.
Bush prawdopodobnie nie odważy się na kolejną zbrojną interwencję, ograniczając się do cyklicznych nalotów na kryjówki Al-Kaidy. W prasie europejskiej pojawiają się z kolei informacje o możliwości wysłania przez Radę Bezpieczeństwa ONZ wojsk w ramach misji pokojowej. Zachodni komentatorzy spekulują wielkość kontyngentów do zbliżonej ilości wojsk wysłanych 15 lat temu – misje UNOSOM, UNOSOM II liczyły około 30 tysięcy żołnierzy.
Od 1991 roku, kiedy to obalono komunistycznego prezydenta Siada Barre, Somalia nie posiada efektywnie działającego rządu centralnego. Stała się ona klasycznym przykładem państwa „upadłego”, w którym nie działają żadne instytucje, a miejscowe klany kierowane przez „panów wojny” podzieliły pogrążony w anarchii kraj na odrębne strefy wpływów. Centralna część państwa jest opanowana przez rozmaitych watażków, a na północy, na obszarze dawnej brytyjskiej kolonii, istnieje nie uznawany przez świat tzw. Somaliland, którego mieszkańcy dążą do secesji.
Południe kraju wraz ze stolicą w Mogadiszu było od czerwca 2006 roku kontrolowane przez Unię Trybunałów Islamskich, która rozgromiła miejscowych „panów wojny”. Rosnąca potęga islamistów niepokoiła jednak USA oraz sąsiednią, chrześcijańską Etiopię, która wspiera popierany przez ONZ i państwa Zachodu, a istniejący od 2004 r., Rząd Tymczasowy (Transitional Federal Government). W ostatnich dniach grudnia etiopska interwencja militarna, przeprowadzona z błogosławieństwem USA, rozbiła islamskie milicje i oddała Mogadiszu pod kontrolę rządu tymczasowego i wspierających go „Panów wojny”.
Na podstawie: www.guardian.co.uk, www.time.com, www.dw-world-de, www.foreignaffairs.org