Somalia/ Zaciekłe walki w Mogadiszu
Dziesiątki osób zginęły w ostatnich dniach w somalijskim Mogadiszu w wyniku podjętych przez etiopską armię akcji represyjnych. Działania Etiopczyków są odwetem za zabicie kilku żołnierzy i publiczne zbezczeszczenie ich zwłok przez islamskich rebeliantów.
Gwałtowną reakcję Etiopczyków wywołały wydarzenia z ostatniego czwartku (8.11.2007). Tego dnia mieszkańcy północnych dzielnic miasta (uznawanych za bastion islamskich rebeliantów) triumfalnie wlekli ulicami ciało zabitego etiopskiego żołnierza, a w walkach jakie wybuchły gdy jego koledzy próbowali odzyskać zwłoki zginęło trzech następnych Etiopczyków. Ciała trzech innych żołnierzy zostały zbezczeszczone w podobny sposób tydzień wcześniej.
Sceny te przywodziły na myśl wydarzenia z 1993 roku, gdy po nieudanej akcji amerykańskich sił specjalnych w ten sam sposób wleczono ulicami Mogadiszu ciała zabitych komandosów. Kilka lat temu podobne sceny miały też miejsce w irackiej Faludży.
Rozwścieczeni Etiopczycy rozpoczęli działania represyjne. Od piątku czołgi i artyleria gwałtownie ostrzeliwują ulice miasta, gównie w okolicach słynnego targowiska Bakara. Zdaniem niektórych świadków Etiopczycy „strzelają do wszystkich w zasięgu ich wzroku”. Islamscy rebelianci odpowiadają ogniem z broni maszynowej i ręcznych wyrzutni rakietowych. W wymianie ognia zginęło już ponad 70 osób, a ponad 200 zostało rannych. Większość ofiar to cywile.
Ostatnie walki uznawane są za najostrzejsze starcia w Mogadiszu od wielu miesięcy. Tysiące osób w panice uciekło z miasta. Liczba uchodźców wewnętrznych w Somali wynosi już zdaniem ONZ blisko 850 tysięcy.
Abdirashid Sed – doradca tymczasowego prezydenta Somalii – stwierdził w wywiadzie dla BBC, iż problem Somalii wymaga „międzynarodowej interwencji i międzynarodowego rozwiązania”. Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki-moon oświadczył jednak w czwartek, ze wysłanie do Somalii oenzetowskich „Błękitnych Hełmów” nie jest „ani realne ani wykonalne”. Stwierdził jedynie, że w Somalii mogłyby się pojawić siły pokojowe w ramach swoistej „koalicji chętnych” z błogosławieństwem ONZ. Trudno jednak przypuszczać, by jakiś kraj zaryzykował życie swych żołnierzy, poprzez wysłanie ich do pogrążonego w niemal kompletnym chaosie kraju. Islamiści już wcześniej zapowiedzieli zresztą, że wszystkich zagranicznych żołnierzy będą traktować jak wrogów.
Unia Afrykańska zgodziła się wcześniej wysłać do Somalii ośmiotysięczny kontyngent sił pokojowych, lecz w Rogu Afryki przebywa jak na razie zaledwie 1600 żołnierzy z Ugandy. UA chce ich zresztą wycofać w ciągu sześciu miesięcy.
Od 1991 r., kiedy to obalono komunistycznego prezydenta Siada Barre, Somalia nie posiada efektywnie działającego rządu centralnego. Somalia jest klasycznym państwem „upadłym”, w którym nie działają żadne państwowe instytucje, a miejscowe klany i ich „Panowie wojny” podzielili pogrążony w anarchii kraj na swe strefy wpływów.
Latem 2006 r. Mogadiszu i niemal cała południowa Somalia przeszły na pół roku pod kontrolę islamskich fundamentalistów z tzw. Unii Trybunałów Islamskich. Islamiści zaprowadzili na zajętych przez siebie terenach porządek i względną stabilizację, lecz ich polityka wzbudziła zaniepokojenie Zachodu i regionalnych potęg. W rezultacie w grudniu 2006 r. etiopska interwencja wojskowa rozgromiła „somalijskich talibów” i osadziła w Mogadiszu uznawany przez społeczność międzynarodową, lecz wcześniej zupełnie bezsilny Tymczasowy Rząd Federalny.
Islamiści nie rezygnują jednak z walki i prowadzą przeciwko Etiopczykom i ich somalijskim sprzymierzeńcom krwawą walkę partyzancką, której epicentrum znajduje się właśnie w Mogadiszu. W mieście właściwie nie ma dnia bez krwawych potyczek i zamachów, w których giną przede wszystkim osoby cywilne. Walki w Mogadiszu zaostrzyły się zwłaszcza w ciągu ostatniego miesiąca, gdy Etiopczycy i żołnierze lojalni rządowi tymczasowemu wzmogli działania na rzecz oczyszczenia miasta z islamistów, m.in. wysiedlając tysiące mieszkańców z dzielnic uznawanych za bastiony rebelii.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, mg.co.za, iol.co.za