Somalijscy talibowie szantażują organizacje humanitarne
Al-Shabaab, ugrupowanie tzw. somalijskich talibów kontrolujące znaczną część terytorium kraju, wezwało we wtorek (17.02) działające w Somalii organizacje humanitarne, do rozdania posiadanej żywności bądź opuszczenia Rogu Afryki. Organizacje takiej jak Światowy Program Żywnościowy ONZ (WFP) oraz chrześcijański World Vision, napotykają coraz większe trudności w dostarczaniu żywności potrzebującym. Niespełna miesiąc temu szef somalijskiego oddziału WFP, Peter Goossens, uzależnił dalszą pomoc humanitarną od zapewnienia ochrony pracownikom agencji, apelując do „ludności, władz, kogokolwiek, kto kontroluje terytoria” o umożliwienie im bezpiecznego wykonywania swoich obowiązków.
Od sierpnia 2008 czterech pracowników agendy poniosło śmierć z rąk nieznanych sprawców. Po dwóch styczniowych zamachach Goossens przyznał, że w obliczu zagrożenia życia swoich pracowników WFP rozważała wycofanie się z Somalii. Ostatecznie postanowiono jednak kontynuować działania pod warunkiem zapewnienia dodatkowych środków ochrony. Organizacja dysponowała wówczas zapasem żywności wystarczającym do nakarmienia 2,5 miliona osób przez okres od jednego do dwóch miesięcy.
Od 1991 r., kiedy to obalono komunistycznego prezydenta Siada Barre, Somalia nie posiada efektywnie działającego rządu centralnego. Somalia jest klasycznym państwem "upadłym", w którym nie działają żadne państwowe instytucje, a miejscowe klany i ich "Panowie Wojny" podzielili pogrążony w anarchii kraj na swoje strefy wpływów.
Latem 2006 r. stolica Mogadiszu i niemal cała południowa Somalia przeszły na pół roku pod kontrolę islamskich fundamentalistów z tzw. Unii Trybunałów Islamskich, oskarżanych przez Waszyngton o związki z al-Kaidą. Na zajętych przez siebie terenach islamiści zaprowadzili porządek i względną stabilizację, lecz ich polityka wzbudziła zaniepokojenie Zachodu i regionalnych potęg. W rezultacie w grudniu 2006 r. zainspirowana prawdopodobnie przez USA etiopska interwencja wojskowa rozgromiła "somalijskich talibów" i osadziła w Mogadiszu uznawany przez społeczność międzynarodową, lecz wcześniej zupełnie bezsilny, Tymczasowy Rząd Federalny.
Islamiści nie zrezygnowali jednak z walki i prowadzili przeciwko Etiopczykom i ich somalijskim sprzymierzeńcom krwawą partyzantkę, której epicentrum znajdowało się w Mogadiszu. W mieście właściwie nie ma dnia bez krwawych potyczek i zamachów, w których giną przede wszystkim osoby cywilne. Południe kraju jest już tymczasem w dużej mierze kontrolowane przez rebeliantów. Po dwóch latach okupacji Addis Abeba zadecydowała więc o wycofaniu swych wojsk z Somalii.
Wg ONZ ponad trzy miliony Somalijczyków potrzebuje dziś pomocy humanitarnej, co stanowi aż czterdzieści procent społeczeństwa. W wyniku dwuletniej okupacji etiopskiej oraz towarzyszącej jej rebelii islamistów śmierć poniosło kilkanaście tysięcy osób, a ponad milion Somalijczyków zmuszonych zostało do ucieczki. Zrujnowana gospodarka Somalii i długotrwałe susze doprowadziły jej mieszkańców do skraju ubóstwa.
Wybrany 31 stycznia prezydent Sharif Ahmed ma przed sobą trudne zadanie. Większość terenów w południowej i środkowej części kraju zajęli talibowie po wyjściu misji etiopskiej, na wybrzeżach kontrolę sprawują bezkarni piraci, zaś misja pokojowa Unii Afrykańskiej stacjonująca w stolicy kraju, Mogadiszu, ma znikome znaczenie militarne. Jednak obserwatorzy z umiarkowanym optymizmem mówią o rodzącej się szansie utworzenia pierwszej od osiemnastu lat, stabilnej władzy w Somalii.
Na podstawie: news24.com, mg.co.za