Zakończyła się wojna domowa w Burundi
Rebelianci Narodowych Sił Wyzwoleńczych (FNL), ostatniej aktywnie działającej w Burundi organizacji rebelianckiej, zakończyli w środę składanie broni, a ich ugrupowanie oficjalnie zarejestrowano jako partię polityczną. Trwająca 16 lat wojna domowa dobiegła końca.
Jednocześnie, tego samego dnia FNL została oficjalnie zarejestrowana jako partia polityczna i pełnoprawny aktor życia politycznego.
Radość z zakończenia konfliktu przyćmiła nieco tragedia, do której doszło w prowincji Buriri. Nieznani sprawcy wrzucili granat do domu mieszkalnego, w wyniku czego zginęła matka z pięciorgiem dzieci. Prezydent Pierre Nkurunziza uznał jednak, że ta zbrodnia nie została popełniona z przyczyn politycznych.
W 2006 roku FNL i rząd Burundi zawarły rozejm w tanzańskim Dar es Salaam. Realizacja procesu pokojowego przebiegała jednak bardzo opornie a zawieszenie broni bardzo często naruszano. 30 maja 2008 r. przywódca ruchu Agaton Rwasa powrócił do Burundi po wieloletnim wygnaniu jednak nie przyniosło to spodziewanego przełomu. Obu stronom udało się dojść do porozumienia dopiero w grudniu ubiegłego roku. Rwasa zgodził się by polityczne skrzydło jego partyzantki zrezygnowało z nazwy Palipehutu (nazwa „Palipehutu”, oznaczająca Partię Wyzwolenia Ludu Hutu, kłóci się z konstytucją, która zabrania funkcjonowania partii politycznych o podłożu etnicznym).
W zamian rząd zgodził się wypuścić z więzień przetrzymywanych członków FNL i zaakceptować przekształcone w normalną partię polityczną ugrupowanie, jako pełnoprawnego aktora tamtejszej sceny politycznej.
Konflikt w Burundi wybuchł w 1993 r., po tym jak podczas wojskowego zamachu stanu spadochroniarze z plemienia Tutsi zamordowali pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta Burundi - Melchiora Ndadaye z plemienia Hutu. Wówczas Hutu stanowiący 85 procent populacji podnieśli powstanie przeciwko rządzącej niepodzielnie w państwie mniejszości Tutsi. Blisko dziesięcioletnia wojna domowa przyniosła śmierć ok. 300 tys. ludzi. Walki ucichły dopiero w listopadzie 2003 r. gdy główne ugrupowania Hutu podpisały porozumienie pokojowe z rządem Tutsi. W 2005 r. były dowódca sił rebelianckich, Pierre Nkurunziza zwyciężył w wyborach prezydenckich.
Jedynie FNL, których członkowie uchodzą za najbardziej ekstremistyczne skrzydło Hutu, nie uznało postanowień porozumienia pokojowego i długo prowadziło walkę z rządem.
Burundi stoi teraz przed wyzwaniem odbudowy zniszczonej wojną gospodarki. To środkowoafrykańskie państwo pozostaje jednym z najuboższych na świecie. Problemem jest też brutalna przestępczość, podsycana pozostawieniem w prywatnych rękach setek tysięcy sztuk broni (od 100 do 300 tys.).
Poważnym wyzwaniem pozostaje również umożliwienie eks-rebeliantom powrotu do normalnego życia. Większość z nich (niektórzy przebywali w buszu ponad 10 lat) odesłano do domów z równowartością 80 dolarów, która ma im pozwolić na rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Rwasa, ich były przywódca, liczy że dodatkowego wsparcia udzielą im zagraniczni darczyńcy, a rebelianci będą preferowani przy zatrudnianiu w rozmaitych międzynarodowych projektach pomocowych.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, news24.com, iol.co.za