10 listopad 2008
Decyzja wyborcza podjęta 4 listopada przez Amerykanów dotyczyła nie tylko nowego prezydenta ale pośrednio również nowych sędziów Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Prognozuje się, że trzech z dziewięciu członków Sądu Najwyższego złoży już wkrótce urząd, a wtedy decyzja co do mianowania ich następców przypadną Barackowi Obamie. Tak się składa, że trójka, której odejście z różnych powodów jest przewidywane, należy do ltzw "liberalnej" części składu Sądu Najwyższego. Nominacje Obamy pozwolą więc zachować status quo.
Rychłe pożegnanie się z urzędem wieszczone jest przede wszystkim 88- letniemu, mianowanemu jeszcze przez Geralda Forda sędziemu Johnowi Stevensowi, uważanemu za najbardziej liberalnego sędziego spośród członków Sądu Najwyższego USA. Mało prawdopodobne ,aby "wytrwał" on w dobrej kondycji do zakończenia pierwszej kadencji Obamy. Kłopoty ze zdrowiem ma też, nominowana przez Billa Clintona, sądzia Ruth Bader Ginsburg, która od 9 lat zmaga się z nowotworem. Prawdopodobne, że ta zwolenniczka idei emancypacji kobiet też przejdzie niedługo na emeryturę. Pracy w najwyższym organie sądowniczym USA ma też dosyć 69- letni, mianowany przez starszego Georga Busha, ale uważany za liberalnego, sędzia David Souter, który według plotek planuje powrót do swojego domu w New Hampshire.
John McCain na jednym ze swoich tegorocznych marcowych wystąpień powiedział, że w przeciwieństwie do Baracka Obamy nie będzie mianował na sędziów liberalnych aktywistów, co zostało odebrane jednoznacznie jako obietnica złożona wobec konserwatywnych chrześcijańskich wyborców, dotycząca wyboru na najważniejsze stanowiska sędziowskie osób o poglądach konserwatywnych. Dlatego, jeżeli Amerykanie postawili by w wyborach prezydenckich na senatora z Arizony to, zakładając zwolnienie się trzech "liberalnych" miejsc w składzie Sądu Najwyższego i zastąpienie ich "konserwatystami" stosunek głosów w tym najwyższym organie Amerykańskiego sądownictwa wyniósł by 7:1 na korzyść "konserwatystów" (9 głosem byłby, uważany za tzw. "swing vote", głos sędziego Anthonego Kennedyego, który dotychczas raz brał stronę "liberałów", a raz konserwatystów"). Mając taką większość w Sądzie Najwyższym, a biorąc jeszcze pod uwagę to, że najmłodszymi obecnie sędziami są, nominowani przez G. W. Busha przewodniczący John Roberts (53 lata) oraz Samuel Alito (58 lat), "konserwatyści" zapewniliby sobie przewagę na najbliższych kilkadziesiąt lat.
Zdominowanie izby przez sędziów o konserwatywnych poglądach mogłoby przewrócić do góry nogami większość wypracowanych przez Sąd Najwyższy decyzji w sprawie drażliwych społecznie tematów. Taką decyzja podjęta została przez ten sąd w sprawie Roe v. Wade w 1973 r., a dotyczyła ona aborcji i uznawała za konstytucyjne uprawnienie obywateli USA, prawo do bezwzględnego przerywania ciąży do momentu kiedy płód nie uzyska zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki, czyli przeważnie do okolic czwartego miesiąca ciąży. Decyzja w sprawie Roe v. Wade jest do dzisiaj szeroko krytykowana przez środowiska chrześcijańskiej prawicy. Kompromis mógłby też upaść w innych dziedzinach amerykańskiej polityki światopoglądowej, takich jak np. dopuszczalność uwzględniania rasy przy przyjęciach na uniwersytety, czy też w kwestii modlitw w szkołach publicznych. W Sądzie Najwyższym zadomowiłaby się także zapewne filozofia wykładni "tekstualistycznej" przyznająca prymat literalnemu interpretowaniu Konstytucji. Najsłynniejszym „tekstualistą” jest konserwatywny sędzia Antonin Scalia. Antytekstualiści, tacy jak sędzia Ginsburg, są bardziej "elastyczni" przy dokonywaniu wykładni konstytucji USA, korzystając przy niej np. z abstrakcyjnych zasad sprawiedliwości, czy też norm prawa międzynarodowego.
Barack Obama nigdy nie krył swoich poglądów na rolę sędziego. Będąc z zawodu prawnikiem i pełniąc kiedyś funkcję redaktora naczelnego prestiżowego Harvard Law Review, Obama uważa, że rolą sędziego jest też niesienie pomocy społeczeństwu. W trakcie kampanii prezydenckiej senator z Illinois zapowiadał, że będzie mianował "sędziów współczujących", a sprzeciwiając się w głosowaniu senackim kandydaturze Samuela Ality na sędziego Sądu Najwyższego stwierdził, że "jego (Ality) dotychczasowa działalność w sposób oczywisty pokazuje trwale faworyzowanie mających władzę nad bezbronnym" ("powerful against powerless"). Zbyt mocnej postawy ideologicznej Obamy przy nominacji sędziów, a w szczególności sędziów Sądu Najwyższego obawiają się republikanie. W piątek, 7 października republikański senator Jon Kyl zagroził Obamie zastosowaniem parlamentarnej obstrukcji w razie przedstawienia senatowi "zbyt liberalnych nominacji na sędziów Sądu Najwyższego".
Faktem pozostaje jednak, że nawet w wypadku mało prawdopodobnej chęci Obamy przypodobania się republikanom, trudniej byłoby mu znaleźć odpowiedniego kandydata na sędziego Sądu Najwyższego spośród sędziów o poglądach konserwatywnych niż liberalnych. Większość sędziów o uznanym dorobku intelektualnym skłania się jednak ku demokratom, stąd też żeby znaleźć osobę o odpowiednich poglądach, które "ułagodziły" kiedyś radykalną chrześcijańską prawicę, prezydent George Bush zmuszony był sięgnąć nie tak dawno po sędziego Alitę, który w opinii większości amerykańskich prawników, spośród dziewięciu członków składu, do intelektualnych prymusów z pewnością nie należy.
Na podstawie: cnn.com, latimes.com, nytimes.com