Barack Obama strofuje prezydenta Afganistanu
„Moim zamiarem jest nie zostawianie wszystkiego następnemu prezydentowi. Jedną z rzeczy, które chcę umożliwić mojemu następcy jest szansa na powiedzenie, że zaczyna urzędowanie z czystym kontem” powiedział Obama.
Ostatnie dni są idealną okazją do podsumowania dotychczasowych działań prezydenta i jego urzędników, a także do wyrażania nadziei na ich intensyfikację w przyszłości. Bowiem w czwartek (19.11) w Kabulu, stolicy Afganistanu dojdzie do oficjalnego zaprzysiężenia Hamida Karazaia na drugą kadencję.
Karzai został ogłoszony zwycięzcą drugiej tury wyborów w momencie, gdy ze startu w niej zrezygnował jego jedyny rywal, niedawny minister spraw zagranicznych - Abdullah Abdullah. Warto w tym miejscu wspomnieć o zamieszaniu, jakie wywołały licznie pojawiające się oskarżenia ze strony opozycji, kierowane pod adresem władz oraz Centralnej Komisji Wyborczej. Podejrzewano w nich rząd o celowe fałszowanie wyników głosowania, aby zapewnić Karazaiowi zwycięstwo już w pierwszej rundzie.
Omal by do tego doszło, gdyby nie nagła i zdecydowana reakcja środowiska międzynarodowego, które wyraziło swoje głębokie zaniepokojenie legalnością przeprowadzonych wyborów. Wśród zachodnich polityków padały nawet słowa wzywające do nieuznawania Karazaia jako zwycięzcy wyborów, gdyby do tego zwycięstwa doszło przytłaczającą liczbą głosów. Międzynarodowa krytyka podziałała na liczbę głosów poparcia dla prezydenta w ten sposób, iż wynik procentowy nie pozwolił mu na bezdyskusyjne zwycięstwo w pierwszej turze.
W swoim przemówieniu wygłoszonym z okazji czwartkowych uroczystości, Barack Obama oznajmił, iż to, co go interesuje najbardziej w chwili obecnej, to zapewnienie przejrzystości działań swojej administracji w kwestii Afganistanu. „Tak, aby społeczeństwo miało wiedzę na temat tego, co tam robimy, jak zamierzam zwyciężyć, ile to będzie kosztowało, jakie to będzie miało wpływ na młodych mężczyzn oraz kobiety w mundurach, a także – najważniejsze, jak się to wszystko skończy”.
W podobnym tonie zdają się wypowiadać również inni światowi politycy, którzy zdecydowali się na wysłanie swoich wojsk do walki w talibską rebelią. Wydaje się, że przeważa wśród nich pogląd, iż niezbędna będzie „swego rodzaju mapa drogowa, jakieś konkretne kierunki działań”.
Jednak Barack Obama nie poprzestaje jedynie na wygłaszaniu swoich życzeń wobec afgańskiego prezydenta. W tekście jego przemówienia można również napotkać ciepłe słowa, zwracające uwagę na dotychczasowe osiągnięcia Karzaia. „Wydaje mi się, że prezydent Karazai przysłużył się swojemu krajowi w bardzo istotny sposób. Jeżeli wspomnieć czasy, w których obejmował urząd, trudno znaleźć inną osobę, która byłaby zdolna do utrzymania jedności kraju” stwierdza Obama.
Amerykańskiemu prezydentowi tym bardziej zależy na wzięciu większej odpowiedzialności za sprawy własnego kraju przez samych Afgańczyków, gdyż poparcie społeczne w większości krajów NATO jest dramatycznie niskie i spada w dalszym ciągu. Z każdym kolejnym miesiącem, a raczej każdym kolejnym poległym żołnierzem. O co z ostatnich tygodniach nie trudno.
Na podstawie: reuters.com , news.yahoo.com