Dalajlama XVI rozpoczął podróż po Stanach Zjednoczonych
W środę (17.02.) duchowy przywódca Tybetańczyków Dalajlama XVI uda się w dziesięciodniową podróż do Stanów Zjednoczonych. W planach wizyty jest między innymi spotkanie z prezydentem USA Barackiem Obamą. Takiemu scenariuszowi zdecydowanie sprzeciwiają się Chiny.
W chwili pogarszania się amerykańskich relacji z władzami w Pekinie, wizyta Dalajlamy w Stanach Zjednoczonych będzie idealną okazją do zademonstrowania twardszej linii politycznej Białego Domu w stosunku do władz w Pekinie.
Barack Obama, pamiętają o zeszłorocznej fali krytyki, która spadła na niego w momencie, gdy zadeklarował, iż w trakcie swojej podróży do Azji nie spotka się z Dalajlamą. Wielu komentatorów uznało to za przejaw uległości amerykańskiego prezydenta względem chińskich władz oraz konformizmu podyktowanego bliskimi stosunkami ekonomicznymi między Stanami Zjednoczonymi i Chińską Republiką Ludową.
Jednak w świetle ostatnich wydarzeń, które poskutkowały ochłodzeniem relacji na linii Waszyngton – Pekin, a czego przyczyną były m.in. powtarzające się ataki chińskich hakerów rządowych na amerykańskie instytucji rządowe oraz firmy takie jak Google, Biały Dom postanowił zaostrzyć swoje stanowisko względem chińskich władz.
Zgodnie z tym, czego można było się spodziewać, Chiny ostro sprzeciwiły się planowanemu spotkaniu Obamy z Tybetańczykiem. Zdaniem Pekinu może to wywołać wrażenie, iż Stany Zjednoczone wspierają nieuznawanego przez ChRL przywódcę Tybetu oraz jeszcze bardziej zaostrzyć stosunki między dwiema światowymi potęgami.
„Chiny w całej stanowczości sprzeciwiają się wizycie Dalajlamy w Stanach Zjednoczonych oraz nie zgadzają się na jego spotkanie z amerykańskim prezydentem” powiedział rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Chin Ma Zhaoxu.
W przeciągu ostatnich dwóch dekad wszyscy amerykańscy prezydenci spotykali się z Dalajlamą. Zawsze działo się to wobec stanowczego sprzeciwu chińskich władz. Pomimo to za każdym razem stosunki amerykańsko – chińskie ulegały dalszemu pogłębieniu. Wobec tego nie należy spodziewać się znaczącego ochłodzenia pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem. Planowane spotkanie powinno być raczej traktowane jako próba pokazania Chinom, iż nowa amerykańska administracja nie zamierza być uległa wobec niczyich szantażów.
Na podstawie: guardian.co.uk , smh.com.au