Urugwaj/ Historyczna zmiana władzy?
Po raz pierwszy od czasu ogłoszonej w 1830 r. niepodległości Urugwaju miejscowa lewica dochodzi do władzy. Szeroki Front FA (Frente Amplio), czyli sojusz ok. 30 ugrupowań wygrał wczorajsze wybory prezydenckie i parlamentarne. Jak wynika z niekompletnych danych centralnej komisji wyborczej (po zliczeniu 96 proc. głosów), podchodzący po raz trzeci do objęcia urzędu kandydat na prezydenta, Tabaré Ramón Vázquez Rosas, otrzymał 50,18 proc. oddanych głosów. Gdyby jednak miało dojść do drugiej tury, to i tak jego wynik znacznie wyprzedza pozostałych kandydatów.
Drugi z trzech w tym wyścigu, Jorge Larrañaga z konserwatywno-liberalnej Partii Narodowej („Blancos”) miał otrzymać zgodnie z cytowanymi informacjami 34,5 proc. głosów poparcia. Guillermo Stirling, kandydat drugiej z partii dotychczas utrzymujących się u władzy - liberalno-konserwatywnych „Colorados” - ma cieszyć się poparciem zaledwie 10,44 proc. głosów. Z tego ostatniego stronnictwa wywodzi się urzędujący prezydent - Jorge Batlle Ibáñez. Po Argentynie, Brazylii i Wenezueli przyszedł więc czas na polityczny zwrot w Urugwaju.
Zwycięzcy pogratulowali już telefonicznie m.in. Néstor Kirchner, Lula Da Silva, Ricardo Lagos i Hugo Chávez. Lewicowy sojusz, którego liderem jest Tabaré Ramón Vázquez Rosas, odniósł sukces także w odbywających się równocześnie wyborach parlamentarnych oraz referendum przeciwko prywatyzacji zakładów wodociągowych (głosy ponad 60 proc. uprawnionych). Konstytucja Urugwaju przewiduje mianowicie możliwość uczestnictwa obywateli w ważniejszych decyzjach dotyczących przyszłości kraju - przykładowo, w nieodległej przeszłości zablokowano prywatyzację telekomunikacji; wcześniej za sprzedażą majątku opowiedział się urugwajski parlament. W efekcie wyniku referendum rząd nie mógł sprzedać państwowego przedsiębiorstwa, lecz jedynie licencje transmisyjne.
Tabaré Vázquez obiecywał przed wyborami budowę „bardziej sprawiedliwego i ludzkiego” społeczeństwa oraz większą wrażliwość społeczną. Obok natychmiastowej pomocy dla ok. 30 proc. biedoty zapowiedział m.in. program rozruszania rolnictwa i przemysłu spożywczego, jak również wzmocnienie wspólnego rynku w Ameryce w ramach Mercosur. Jak czytamy w tym ostatnim kontekście w „Biuletynie regionalnym: Ameryka” polskiego MSZ, podczas kampanii wyborczej Tabaré Vázquez zapowiadał, że dla jego rządu głównymi sojusznikami będą sąsiedzi, a Mercosur będzie strategicznym priorytetem. Ówczesny kandydat podkreślił przy tym, że zamierza respektować zobowiązania zaciągnięte wobec międzynarodowych instytucji i zaspokajać równocześnie potrzeby społeczne. Vázquez opowiadał się także za wyjaśnieniem odpowiedzialności osób cywilnych za zbrodnie popełnione w okresie prawicowej militarnej dyktatury - wstępnie nie zamierza jednak znosić amnestii. Strona internetowa polskiego MSZ przytacza wypowiedź Vázqueza dla jednej z gazet: „Po pierwsze, zabiegać będziemy o zmianę zasad i wartości. Mój rząd będzie uczciwy, oszczędny, przejrzysty i tolerancyjny. Pogłębimy demokrację i system udziału w niej obywateli. Będziemy szanowali opozycję, mimo że nigdy nas nie szanowała.” W innym wywiadzie Vázquez miał powiedzieć: „Najpierw trzeba zaspokoić potrzeby ludzi, a potem mówić o ideologii”. Priorytetami prezydenta-elekta są również szkolnictwo i lecznictwo.
Tabaré Vázquez przyznaje, że umocnieniu jego kandydatury sprzyjało dojście do władzy centrolewicowych rządów w Brazylii i Argentynie; w czasie kampanii wyborczej miał miejsce incydent polegający na tym, że minister spraw zagranicznych Urugwaju, Didier Opertti, zaprotestował przeciwko ingerencji Brazylii i Argentyny w wewnętrzne sprawy Urugwaju. Powodem owego niezadowolenia - wyrażonego wobec ambasadorów obydwu państw - było poparcie, jakiego udzielili Vázquezowi burmistrz Buenos Aires, Anibal Ibarra, oraz doradca ds. międzynarodowych prezydenta Brazylii, Marco Aurelio Garcia. Obydwaj politycy uczestniczyli w seminarium zorganizowanym przez Szeroki Front.
Polityczną zmianę w Urugwaju wymusił głęboki kryzys gospodarczy i finansowy oraz 15-proc. bezrobocie. Obserwatorzy zwracają jednak uwagę, że możliwości finansowe dawnej „południowoamerykańskiej Szwajcarii” (tak nazywano Urugwaj - m.in. za sprawą w przeszłości podwyższonych standardów socjalnych, a także dzięki wciąż szeroko stosowanym instrumentom demokracji bezpośredniej) są obecnie mocno ograniczone. Na kraju ciąży zadłużenie zagraniczne w wysokości ok. 13 mld dolarów (10,21 mld euro), co odpowiada 107 proc. jego PKB. Wielu Urugwajczyków uznaje dwie dotychczas rządzące krajem partie za współwinne silnego kryzysu gospodarczego, który nawiedził Urugwaj w 2002 r.; wówczas wydajność gospodarki spadła o 11 proc., a 3/4 spośród 3,4 mln mieszkańców kraju „obsunęła się” poniżej granicy ubóstwa. W przeciągu 6 miesięcy inwestorzy i akcjonariusze wycofali połowę swoich depozytów bankowych. Przestano udzielać kredytów, firmy zaczęły masowo plajtować, a państwu wyczerpały się zasoby pieniądza. Skutki były dla Urugwaju fatalne: Jeśli w 1998 r. poniżej granicy ubóstwa żyło w tym państwie 16,7 proc. mieszkańców, to w zeszłym roku - a więc już po kulminacji kryzysu - było ich prawie dwa razy tyle. Dzisiaj kraj wprawdzie powoli wychodzi z problemów gospodarczych, jednak pewnie nie do przezwyciężenia jest inny dalekosiężny skutek: ok. 100 tys. Urugwajczyków - głównie młodych - opuściło kraj od czasu kryzysu, nie widząc dla siebie przyszłości. Dzisiaj trudno zresztą jednoznacznie oceniać, jakie kroki podejmie nowa ekipa wobec pustych kas budżetu i niewydajnego aparatu państwowego - efektach pozostawionych przez neoliberalną ekipę. Jak ocenia jednak ekonomista, Henry Willebald, „czasami dla sukcesu są ważniejsze osoby niż koncepcje”. Nie jest więc wykluczone, że w Urugwaju w zakresie polityki wewnętrznej niewiele się zmieni - podobne, umiarkowanie lewicowe rządy istnieją już przecież w Chile, Argentynie i Brazylii. Frente Amplio jest zresztą faktycznie bardzo szerokim frontem, obejmującym spektrum polityczne od (tam lewicowych) chrześcijańskich demokratów do spadkobierców dawnej miejskiej partyzantki z Tupamaros. Analitycy zauważają, że w sojuszu siłą rzeczy występują nierzadko nawet rozbieżne poglądy, zwłaszcza w sprawach polityki społecznej i gospodarczej. Elementem łączącym jest na pewno osoba Vázqueza oraz być może jego strategiczne „zorientowanie na sąsiadów”. Bardziej lewicową część owego spektrum niepokoi jednak wstępna zapowiedź ich lidera, że resortem gospodarki i finansów pokieruje konserwatywny senator Danilo Astori. Ten ostatni zadeklarował tymczasem, że zamierza podążać w swoich decyzjach śladami Brazylii i prezydenta Inacio »Luli« da Silvy, którego kurs nierzadko bywa krytykowany nawet przez miejscowych prawicowych polityków jako skrajnie liberalny. Nie odbiera to jednak ani popularności »Luli« ani samemu Vázquezowi, który zdobył ją sobie jako lekarz-onkolog, a następnie jako burmistrz Montevideo. Tabaré Ramón Vázquez Rosas doszedł zresztą już pięć lat temu do drugiej tury pojedynku o najwyższy urząd w państwie (wówczas jednak pokonał go Jorge Battle). Tabaré - jak poufale nazywają go rodacy - w młodości nie myślał o karierze politycznej; skończył medycynę, by walczyć z rakiem, który przedwcześnie odebrał mu ojca, matkę i siostrę. Jak twierdzą obserwatorzy urugwajskiej sceny politycznej, to właśnie onkologia nauczyła tego 64-latka pewności siebie i wytrwałości.
W Urugwaju funkcjonował dotąd system wielopartyjny, tradycyjnie oparty na partii „białych” (Partido Blanco, zwyczajowo: „Blancos”; obecnie: Partia Narodowa) i partii „czerwonych” (Partido Colorado, zw. „Colorados”). Nazwy tych ugrupowań pochodzą od koloru sztandarów z czasów wojny domowej 1836 r. Obecnie w Urugwaju działa kilkanaście partii politycznych, jednak w ostatnim okresie popularność zyskały sobie sojusze - przykładem jest lewicowy Szeroki Front założony jeszcze w 1971 r., czyli koalicja m.in. chrześcijańskich demokratów, socjalistów, socjaldemokratów, komunistów i organizacji Tupamaros (chodzi tu o ugrupowanie Ruch Wyzwolenia Narodowego-Tupamaros - Movimiento de Liberación Nacional-Tupamaros -przekształcone w 1985 r. w partię, a następnie - w 1989 r. - zalegalizowane. Była to początkowo radykalnie lewicowa partyzantka miejska; zorganizowano ją na początku lat 60-tych XX wieku).
Wraz ze zwycięstwem FA w wyborach - które są zresztą w Urugwaju obowiązkowe - kończy się 170-letni okres naprzemiennych rządów „Blancos” i „Colorados”, przerywanych jedynie czasami militarnych dyktatur, takich jak ostatnio w latach 1973-1984.
/Forum, impulse.de, Junge Welt, Kölner Stadt-Anzeiger, Mitteldeutsche Zeitung, MSZ - Biuletyn regionalny: Ameryka, networld.at, Neue Zürcher Zeitung, Die Presse, winti-guide.ch, in./