30 lipiec 2010
-
-
IAR
Kilka dni temu portal WikiLeaks opublikował 90 tysięcy dokumentów dotyczących ostatnich sześciu lat wojny z talibami. Są wśród nich meldunki żołnierzy i opisy poszczególnych akcji Sojuszu. Można tam znaleźć tajne dane operacyjne, nazwiska afgańskich informatorów, a także informacje na temat poszukiwań Osamy bin Ladena.
Mapa Afganistanu: źródło wikipedia commons
Wyciek został potępiony przez polityków i wojskowych na całym świecie. Szef amerykańskich połączonych sztabów admirał Mike Mullen stwierdził, że twórcy portalu WikiLeaks mają krew na rękach. Również amerykański sekretarz obrony Robert Gates podkreślił, że ujawnienie danych naraża na niebezpieczeństwo wiele osób.
"Konsekwencje ujawnienia tych dokumentów mogą być bardzo poważne zarówno dla naszych żołnierzy, naszych sojuszników jak i naszych afgańskich partnerów. Mogą one na dobre zniszczyć nasze relacje oraz reputację w tym kluczowym zakątku świata. Źródła wywiadowcze oraz sposoby pracy, podobnie jak taktyka wojskowa, technika i procedury mogą w ten sposób stać się znane naszym przeciwnikom" - oświadczył Gates.
Pentagon twierdzi, że źródłem przecieku jest 22-letni analityk wojskowego wywiadu, Bradley Manning. W maju został on aresztowany w Bagdadzie, po tym, jak dostarczył portalowi Wikileaks film z ostrzału cywilów w Bagdadzie. Żołnierzowi grozi wieloletnie więzienie.
Bradley Manning został przeniesiony z aresztu w Kuwejcie do więzienia w Quantico w amerykańskiej Virginii. To właśnie on jest podejrzany o przekazanie portalowi WikiLeaks 90 tysięcy tajnych dokumentów dotyczących wojny w Afganistanie. Grozi mu wieloletnie więzienie.
Afgański prezydent ostro potępił wyciek tajnych danych na temat wojny w tym kraju. Hamid Karzaj powiedział, że wyciek danych jest skrajną nieodpowiedzialnością. Oznacza on bowiem wyrok śmierci dla Afgańczyków, którzy współpracują z wojskami NATO. "To jest szokujące i skrajnie nieodpowiedzialne. Niezależnie bowiem od tego, czy ci Afgańczycy dostarczali wojskom informacje w sposób zgodny z prawem bądź nie, chodzi o życie tych osób. A to życie znalazło się teraz w niebezpieczeństwie. Dlatego uważamy, że ta publikacja jest skrajną nieodpowiedzialnością" - oświadczył Hamid Karzaj.