Irak/ Rośnie sprzeciw wobec tureckiej interwencji w Iraku
Rząd w Bagdadzie potępił we wtorek wkroczenie wojsk tureckich do północnego Iraku. Zniecierpliwione przedłużającą się ofensywą przeciw kurdyjskim rebeliantom są również USA.
Wspierani przez lotnictwo i artylerię tureccy żołnierze od tygodnia walczą w północnym Iraku z kurdyjskimi separatystami z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), starając się zniszczyć ich bazy i linie zaopatrzenia. Turecka armia podaje, że w trakcie dotychczasowych starć zginęło już ponad 250 ludzi (230 rebeliantów i 24 tureckich żołnierzy).
Bagdad „odrzuca i potępia”
Rząd Iraku wydał we wtorek najostrzejsze ze swoich dotychczasowych oświadczeń w sprawie wkroczenia wojsk tureckich do kurdyjskiej strefy w północnym Iraku. Bagdad „potępia i odrzuca” w nim wtargniecie tureckiej armii, które określono jako „pogwałcenie irackiej suwerenności”. W dalszej części oświadczenia władze Iraku zażądały od Ankary natychmiastowego wycofania wojsk, grożąc, że „jednostronne działania wojskowe (...) zagrażają stosunkom pomiędzy obydwoma sąsiadami”.
Działania Ankary potępił również na specjalnej wtorkowej sesji kurdyjski rząd regionalny zarządzający północnym Irakiem.
Waszyngton coraz bardziej zniecierpliwiony
Wybierający się do Ankary sekretarz obrony USA, Robert Gates, oświadczył, że podczas zbliżających się rozmów z tureckimi przywódcami będzie apelował o jak najszybsze wycofanie tureckich wojsk z północnego Iraku. Jego zdaniem operacja nie może potrwać dłużej niż tydzień, dwa.
Gates stwierdził również, że militarne działania wymierzone w kurdyjski separatyzm powinny zostać uzupełnione przez Turcję odpowiednimi reformami politycznymi i ekonomicznymi.
Wkroczenie wojsk tureckich do północnego Iraku w żadnym momencie nie było na rękę Stanom Zjednoczonym. Kurdowie zamieszkujący Irak są bowiem obecnie sojusznikiem USA, a Amerykanie obawiają się, że turecko-kurdyjski konflikt w północnym Iraku pogorszyłby jeszcze bardziej i tak już niestabilną sytuacje w tym kraju. Z drugiej strony, Turcja jest jednak najwierniejszym, obok Izraela, sojusznikiem USA w regionie.
Ankara wysyła pojednawcze sygnały
Turecki premier Recep Tayyip Erdogan oświadczył dzień po wkroczeniu wojsk, że operacja ma „ograniczony” charakter i cele, a tureccy żołnierze wycofają się z Iraku „w najkrótszym możliwym czasie”. Później jednak przedstawiciele tureckiego rządu zaczęli twierdzić, że ich wojska pozostaną w północnym Iraku „tak długo jak będzie to potrzebne”.
Turecki rząd stara się jednak łagodzić sytuację. Premier Recep Tayyip Erdogan oświadczył, że celem tureckiej ofensywy nie są mieszkańcy północnego Iraku, lecz działająca tam „organizacja terrorystyczna”. Jednocześnie poinformował, że jego rząd znajduje się w stałym kontakcie z władzami w Bagdadzie i Waszyngtonie oraz podziękował Irakijczykom za „pomocne nastawienie”, a Amerykanom za współpracę i udzielaną pomoc wywiadowczą.
Problem kurdyjski
Zamieszkiwany przez Kurdów północny Irak od początku lat 90-tych stanowi bazę wypadową separatystów (lub jak określa ich Turcja, terrorystów) z Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Od ponad 20 lat prowadzą oni wojnę partyzancką, dążąc do oderwania od Turcji zamieszkiwanych przez Kurdów terytoriów i utworzenie tam niezależnego państwa. Gdy w wyniku I wojny w Zatoce utworzono tam strefę, do której wojska reżimu Saddama Husajna nie miały wstępu, PKK znalazła w północnym Iraku idealne schronienie. Jeszcze większą swobodę manewru uzyskała od 2003 r., gdy wojska koalicji obaliły Husajna a w północnym Iraku powstała de facto kurdyjska autonomia.
Sytuacja ta była nie do zaakceptowania przez Ankarę. Nad granicą turecko-iracką stale dochodziło do zbrojnych incydentów, a premier Erdogan niejednokrotnie ostrzegał, że armia turecka wkroczy do Iraku jeśli USA i władze Bagdadzie nie rozwiążą problemu obecności PKK na terytorium tego kraju. Za zgodą Waszyngtonu tureckie lotnictwo od grudnia 2007 r. bombarduje bazy PKK w Iraku.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, iht.com