11 luty 2011
-
-
Jakub Gajda/IAR
Po trzech tygodniach intensywnych protestów, prezydent Hosni Mubarak zdecydował się spełnić postulaty protestujących rodaków i zrzekł się władzy. Fala radości rozlała się po ulicach egipskich miast.
Dzisiejszy dzień został nazwany przez media i protestujących "piątkiem pożegnania" i rzeczywiście okazał się dniem przełomowym. Antyprezydenckie demonstracje w Kairze, Aleksandrii i innych miastach Egiptu trwały od osiemnastu dni. Wczorajsze deklaracje Mubaraka nie napawały optymizmem - przekonywał, że ma zamiar pozostać na stanowisku do końca swojej kadencji.
W Egipcie panuje niesamowita radość tłumów, które swą wytrwałą postawą doprowadziły prezydenta do podjęcia decyzji o odejściu. Wydarzenie relacjonuje na żywo telewizja al-Jazeera.
Informację o prezydenckiej rezygnacji przekazał narodowi wiceprezydent Omar Solejman. Już kilka godzin temu, prezydent wraz z rodziną opuścili pałac prezydencki w Kairze i udali się do Szarm el-Szejch. Władzę w kraju ma objąć rada dowódców wojskowych.
"Dziś Egipt wybuchnie" mówił dziś rano uznawany za jednego z przywódców opozycji Mohammed ElBaradei. "Wierzę, że armia opanuje sytuację". Wybuch właśnie nastąpił.
Władzę w kraju tymczasowo przejęła Wyższa Rada Wojskowa, z ministrem obrony na czele. Według telewizji Al-Arabija, zawiesi ona rząd i obie izby egipskiego parlamentu. Po ich zawieszeniu Rada ma współrządzić z Najwyższym Sądem Konstytucyjnym. Dziś armia ma ogłosić komunikat w sprawie sytuacji w kraju.
Na razie nie wiadomo jaka będzie rola wiceprezydenta Omara Sulejmana. Wczoraj przejął on funkcje prezydenta, jednak nie objął osobiście rządów. Sulejman nie sprecyzował tego także w dzisiejszym przemówieniu, w którym ogłaszał, że Mubarak ustępuje. Był to jedynie krótki komunikat informujący o dymisji.