Armenia-Azerbejdżan/ Komentarze po spotkaniu w Paryżu
W piątek 17 czerwca w Paryżu spotkali się ministrowie spraw zagranicznych Armenii i Azerbejdżanu, aby kontynuować proces negocjacji mających doprowadzić do normalizacji stosunków między oboma krajami. Nowym impulsem dla rozmów stało się spotkanie prezydentów obu krajów, które miało miejsce podczas szczytu Rady Europy w Warszawie w połowie maja. Komentarze po rozmowach ministrów, które pojawiły się w czasie ostatniego tygodnia, są zaledwie umiarkowanie optymistyczne. Obserwatorzy podkreślają jednak, że ważny jest sam fakt podtrzymania negocjacji.
Spotkanie szefów MSZ Armenii – Wardana Oskaniana oraz Azerbejdżanu – Elmara Mammadiarowa odbyło się w towarzystwie członków utworzonej w 1992 roku „Grupy Mińskiej” OBWE, kierowanej przez USA, Francję i Rosję. Grupa Mińska zajmuje się poszukiwaniem rozwiązania i mediacją w sprawie konfliktu w regionie Górskiego Karabachu. Region ten, zdominowany przez ludność etnicznie ormiańską, a stanowiący około 20 proc. terytorium Azerbejdżanu, po wojnie w pierwszej połowie lat 90-ych uniezależnił się od władz w Baku i ogłosił nieuznawaną przez nikogo niepodległość. Istnienie ormiańskiej enklawy na azerskim terytorium uniemożliwia od tego czasu nawiązanie normalnych stosunków pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem.
Krok naprzód czy impas?
W czasie paryskich rozmów poruszono szeroki wachlarz tematów: od kluczowej sprawy ustalenia przyszłego statusu Górskiego Karabachu, współegzystowania społeczności ormiańskiej i azerskiej w tym regionie, poprzez trudny temat uchodźców, a na problemach bezpieczeństwa w regionie Południowego Kaukazu kończąc. Ocena rozmów jest niejednoznaczna. Pewne też jest, że nie przyniosły one przełomowych rozstrzygnięć. Wprawdzie lider Azerbejdżanu Ilham Alijew powiedział 23 czerwca, że obserwuje się ostatnio „postępy” w stosunkach obu krajów, a Azar Azimow, wiceminister spraw zagranicznych, stwierdził, że stanowiska stron „uległy zbliżeniu”. Ale już armeński minister Oskanian określił rozmowy jako „bezowocne”, choć podkreślił, że stanowiły one wypełnienie porozumienia podpisanego przez prezydentów obu krajów w Warszawie i wyraził ostrożną nadzieję na kontynuowanie procesu negocjacyjnego. Członek Grupy Mińskiej z ramienia USA Stephen Mann stwierdził dyplomatycznie, że uczyniono „kolejny postęp”. Określając atmosferę rozmów jako „dobrą”, Amerykanin pochwalił obie strony za profesjonalne podejście do negocjacji.
Propozycje czy tylko „balony próbne”?
Odnosząc się do kwestii statusu Górskiego Karabachu strona azerska podkreślała, że obecnie jest za wcześnie na przyjęcie ostatecznych rozstrzygnięć. „Status regionu powinien zostać określony z uwzględnieniem udziału wszystkich jego mieszkańców. Aby to się stało, wszyscy uchodźcy muszą powrócić do domów” – powiedział A. Azimow. Azerbejdżan obstaje także twardo przy tezie, ze podstawą do określenia przyszłego statusu Karabachu musi być poszanowanie azerskiej integralności terytorialnej. Takie postawienie sprawy jest jednak trudne do zaakceptowania przez stronę armeńską.
Azerbejdżan zaproponował też wstępnie odblokowanie szlaku transportowego łączącego Karabach z Armenią oraz dalej, z azerską enklawą Nachiczewaniem. Wymagało by to środków na odbudowę i modernizację zrujnowanej przez wojnę drogi. Droga wiodła by z azerskiego Agdanu przez terytorium Karabachu (Kankandi, Szuszę), dalej przez azerskie miasto Lachin, do ormiańskich prowincji Goris i Sisian, z odgałęzieniem do Szanbuzu i Nachiczewania (enklawa azerska oddzielająca Armenię od Iranu) oraz z przedłużeniem do Turcji. Otwarcie drogi miałoby znaczenie tak ekonomiczne, jak i polityczne oraz zapewne podniosłoby poziom zaufania między stronami. Jednakże Azerbejdżan, dając „marchewkę”, nie zapomniał także o „kiju” i zapowiedział, że szlak może zostać przywrócony tylko po ustaniu armeńskiej „okupacji” w Karabachu.
Co dalej
Dalsze rozmowy zapewne nie będą łatwe. 19 czerwca w Karabachu odbyły się wybory parlamentarne, co wywołało rozdrażnienie w Baku i utrudniło proces pokojowy. Warto zauważyć, że w wyborach jako obserwatorzy uczestniczyli m.in. Rosjanie, w tym członek Dumy (choć Rosja podkreśla, że nie oznaczało to w żadnym wypadku uznania dla separatystycznej prowincji). Z kolei 23 czerwca media azerskie doniosły o wymianie ognia w regionie Agdanu (o złamanie rozejmu oskarżono stronę ormiańską).
Tym niemniej rozmowy będą się prawdopodobnie toczyć dalej. Około 10 lipca członkowie Grupy Mińskiej OBWE odwiedzą Baku, Karabach oraz Erewań. Spodziewane jest, że przyjadą oni z jakimiś konkretnymi propozycjami odnośnie armeńsko-azerskich kwestii spornych. Na szczycie WNP w Kazaniu w końcu sierpnia zapowiadane jest kolejne spotkanie prezydentów obu krajów. Do tego czasu planuje się dodatkowo dwukrotne sesje negocjacyjne prowadzone przez szefów resortów spraw zagranicznych, z udziałem eksperckich grup roboczych.
Kwestią normalizacji stosunków na Południowym Kaukazie zajmuje się także intensywniej niż dotąd Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy (23 czerwca w Strasburgu odbyło się posiedzenie specjalnej komisji utworzonej w tej sprawie, a kolejne, z udziałem reprezentantów Grupy Mińskiej jest zapowiadane na 12 września w Paryżu).
Całemu procesowi bacznie przygląda się także Turcja, która po wybuchu konfliktu o Karabach w ramach solidarności z etnicznie jej pokrewnym Azerbejdżanem zablokowała granicę z Armenią. Obecnie jednak na Ankarę wywierana jest presja ze strony Unii Europejskiej. Normalizacja stosunków turecko-armeńskich bywa niekiedy podnoszona jako jeden z czynników wpływających na negocjacje akcesyjne Turcji z UE. Aktualnie Turcja nie posiada nawet z Armenią nawiązanych stosunków dyplomatycznych.
***
Wydaje się, że upływ czasu i długotrwałość patowej sytuacji utrzymującej się w regionie Górskiego Karabachu wymusi w końcu na stronach poważniejsze podejście do negocjacji. Choć trudno od razu spodziewać się spektakularnych rezultatów, to jednak coraz większe zaangażowanie instytucji międzynarodowych w toczący się z wolna, ale jednak „do przodu” proces rozmów daje podstawy do umiarkowanego optymizmu. Można pokusić się o konstatację, że na skutek rewolucji róż w Gruzji, rychłego otwarcia strategicznego rurociągu Baku-Ceyhan oraz prób demokratyzacji podejmowanych w Azerbejdżanie, społeczność międzynarodowa jeszcze uważniej przyglądać się będzie wydarzeniom na Południowym Kaukazie. A w jej interesie leży jak największa stabilność w regionie; na trwałe jest to możliwe do osiągnięcia tylko poprzez eliminację istniejących konfliktów.
[na podst. armenialiberty.com, azernews.com, bakutoday.net, zaman.com i in.]