Armenia-Azerbejdżan/ Rozkręca się wyścig zbrojeń
Spirala zbrojeń rozkręca się na południowym Kaukazie. Azerbejdżan i Armenia, państwa pozostające ze sobą w ostrym i nierozwiązanym sporze o enklawę ormiańską Górski Karabach, poinformowały niedawno o znaczącym zwiększeniu swoich budżetów obronnych. Choć do niebezpiecznej eskalacji jest na szczęście daleko, należy pamiętać, że konflikt ormiańsko-azerski z początku lat 90.-ych XX wieku pociągnął za sobą tysiące ofiar i setki tysięcy uchodźców.
Azerbejdżan zapowiedział, że w przyszłym roku poświęci większą niż dotąd część dochodów z eksportu ropy naftowej na wydatki obronne. W odpowiedzi armeński premier Andranik Margarian również ogłosił plany podniesienia środków wydatkowanych na potrzeby armii: „Bezwarunkowo podejmiemy stosowne kroki i zwiększymy wydatki na obronę na tyle, na ile jest to niezbędne i na ile pozwolą nam nasze możliwości”.
Armenia, w przeciwieństwie do sąsiedniej Gruzji, domaga się też zwiększenia obecności wojskowej w regionie swojego tradycyjnego sojusznika, Rosji. Minister obrony Serż Sarkisjan zapowiedział, że Armenia będzie dążyła do rozbudowy rosyjskiej bazy wojskowej ulokowanej na jej terytorium (poprzez zwiększenie ilości sprzętu bojowego). Budowa nowych baz nie jest przewidywana.
Siły rosyjskie w Armenii mogą zostać zasilone przez oddziały, które mają zostać wkrótce wycofane z Gruzji. Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestuje Azerbejdżan. Jednakże minister spraw zagranicznych Armenii Wardan Oskanian zapowiedział już, że strony w swoich decyzjach są ograniczane jedynie przez postanowienia Układu o zbrojeniach konwencjonalnych w Europie oraz przez dwustronne umowy armeńsko-rosyjskie. „Jeśli nasze postanowienia będą mieścić się w ramach tych dokumentów, to nikt nie będzie miał prawa ingerować w sprawy Armenii i Rosji” – stwierdził minister. Również sekretarz generalny NATO Jaap de Hoop Scheffer oświadczył, że Sojusz nie kwestionowałby takiego sposobu rozwiązania sytuacji z wyprowadzeniem wojsk rosyjskich z Gruzji.
[na podst. lenta.ru]