Azerbejdżan/ O czym rozmawiał Rumsfeld
Bez dużego medialnego rozgłosu przebiegła zeszłotygodniowa wizyta amerykańskiego sekretarza obrony D. Rumsfelda w Azerbejdżanie. W komentarzach podkreśla się, że szef Pentagonu chciał zaznaczyć strategiczne znaczenie kaspijskiego kraju. Spekuluje się jednak również, że wizyta stanowiła etap przygotowań do założenia bazy wojskowej USA w Azerbejdżanie.
Niespodziewany gość
Azerbejdżan to kraj niesłychanie istotny z punktu widzenia USA. Rezerwy ropy pod dnem Morza Kaspijskiego należą do największych na świecie. Dodatkowo, Azerbejdżan od południa graniczy z wywołującym duże zaniepokojenie Waszyngtonu Iranem.
Wizyta Rumsfelda trwała zaledwie 3 godziny i była dużą niespodzianką. Rumsfeld w zeszłym tygodniu odwiedzał siły amerykańskie stacjonujące w Iraku i Afganistanie. W trakcie tego „objazdu” bez wcześniejszej zapowiedzi zdecydował się we wtorek, 12 kwietnia, „zahaczyć” także o Azerbejdżan. Rumsfeld spotkał się w Baku ze swoim azerskim odpowiednikiem, ministrem obrony Safarem Abijewem. Prezydent kraju, sprawujący autokratyczną władzę Ilham Alijew, był w tym czasie nieobecny (przebywał z wizytą w Pakistanie).
Bazy wojskowe USA?
Lokalne media spekulują, że wbrew oficjalnym doniesieniom (analizowano udział azerskich żołnierzy w siłach stabilizacyjnych w Iraku oraz sytuację w rejonie Górskiego Karabachu) głównym tematem rozmów były plany militarnej obecności USA w Azerbejdżanie oraz zabezpieczenie amerykańskich interesów energetycznych. Rzecz dotyczy tzw. „Straży Kaspijskiej” (Caspian Guard), czyli formacji, która ma być powołana w celu ochrony strategicznie ważnego, prawie już ukończonego rurociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan. Wg słów generała Jamesa Jonesa, głównodowodzącego siłami USA w Europie, na potrzeby Straży zostanie wydzielone 100 mln USD w ciągu najbliższych 10 lat. Plan powołania Straży związany jest podobno z obecnie się dokonującą relokacją sił amerykańskich (np. ograniczenie liczebności personelu w bazach w Niemczech, postawienie na mniejsze, mobilniejsze jednostki, zdolne do szybkiej reakcji na pojawiające się zagrożenia). Caspian Guard ma być formacją bardzo dobrze wyposażoną, kontrolującą również sytuację w całym basenie Morza Kaspijskiego. Oficjalnym celem mają być tak działania antyterrorystyczne, jak i przeciwdziałanie zorganizowanej przestępczości oraz oczywiście ochrona i zapewnienie stabilności w rejonach wydobycia i transportu ropy.
A może chodzi o Iran?
Pogorszenie stosunków amerykańsko-irańskich to kolejny czynnik, który, jak się wydaje, zwiększa zainteresowanie USA Azerbejdżanem. Teoretycznie USA opowiadają się za „dyplomatycznym rozwiązaniem” kryzysu związanego z irańskim programem nuklearnym, jednak zapewne rozważane są także i inne opcje. Bazy amerykańskie istnieją już w Iraku, Afganistanie, za sojusznika USA uchodzi lider Pakistanu generał P. Musharaff; logicznym więc krokiem wydaje się kontynuowanie „okrążania Iranu” przez zwiększenie wpływów, a może nawet militarną obecność USA, w Azerbejdżanie.
Choć Azerbejdżan, uczestnik NATO-wskiego programu „Partnerstwo dla Pokoju”, jest krajem kulturowo bliskim Iranowi i może nie zgodzić się na ewentualne użycie swojego terytorium jako bazy wypadowej do ataku na południowego sąsiada, to jednak może on w taki wypadku zachować życzliwą neutralność i służyć Amerykanom w celach logistycznych.
Oficjalne dementi
Tym niemniej, Reno Harnish - ambasador USA w Azerbejdżanie - zaprzeczył pogłoskom o chęci stworzenia amerykańskich baz wojskowych w kaspijskiej republice. Także sam Rumsfeld po rozmowach w Baku wypowiadał się tylko pochlebnie o służbie azerskich żołnierzy w Iraku oraz o wspieraniu europejskiej integracji Azerbejdżanu.
***
Jest znamienne, że amerykański gość nie wspomniał ani słowem o przestrzeganiu norm demokratycznych przez azerskie władze. Wydaje się, że za cenę dostępu do kaspijskiej ropy, Waszyngton jest skłonny „przymknąć oczy” na kwestię tłumienia demokracji w Azerbejdżanie. W listopadzie 2005 r. w kraju mają się odbyć wybory parlamentarne; część analityków sądzi, że podobnie jak w poprzednich latach, należy spodziewać się, iż będą one dalekie od spełnienia demokratycznych standardów. „Rumsfeldowi chodzi o ropę” – w ten więc sposób wizytę podsumowały niektóre niezależne azerskie gazety.
[na podst. bakutoday.net, eurasianet.org]