Azerbejdżan/ Władze przyznają się do naruszeń
Prawdopodobnie na skutek międzynarodowej presji władze Azerbejdżanu zapowiedziały anulowanie wyników wyborów parlamentarnych w dwóch okręgach wyborczych oraz rozważają możliwość rewizji rezultatów w kolejnych. Te raczej symboliczne działania nie wpłyną na ogólny wynik głosowania, w którym ogłoszono zwycięstwo „partii władzy” prezydenta Alijewa, wątpliwe też, czy doprowadzą do odwołania akcji protestacyjnej opozycji, która ostatecznie ma się rozpocząć w środę 9 listopada.
W oświadczeniu wydanym przez misję obserwatorów OBWE kierowaną przez Alcee Hastingsa stwierdzono, że wybory nie odpowiadały „wielu zobowiązaniom wobec OBWE oraz standardom demokratycznym Rady Europy”. Nieprawidłowości w trakcie głosowania odnotowano w 13 proc. odwiedzonych przez obserwatorów komisji wyborczych, a w trakcie procesu liczenia głosów - w 43 proc. Rzecznik departamentu stanu USA Adam Ereli stwierdził w poniedziałek: „Podzielamy pogląd misji obserwacyjnej OBWE. Ocena była taka, że pomimo pewnego postępu doszło do znaczących nieprawidłowości i fałszerstw, które budzą poważne zaniepokojenie”. Ereli powiedział też, że USA będą naciskały na władze Azerbejdżanu, aby podjęły one działania zmierzające do wyjaśnienia przypadków wyborczych naruszeń. Jednocześnie wezwał wszystkie partie azerskie do powstrzymania się od ewentualnych aktów przemocy.
Zaniepokojenie wynikami wyborów wyraził również szef NATO Jaap de Hoop Scheffer. „Braki w trakcie procesu wyborczego należy szybko i dokładnie wyjaśnić, a także podjąć konkretne kroki”, powiedział sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego. Z opinią wyrażoną w raporcie OBWE zgodziła się także Ukraina.
Natomiast kierujący dyplomacją Rosji Siergiej Ławrow był dużo łaskawszy w ocenie wyborów. Powiedział on, że „naruszenia były, ale nie takie, aby poddawać w wątpliwość rezultat wyborów”. Ławrow zarzucił też brak rzetelności i profesjonalizmu obserwatorom z krajów zachodnich.
Władze się bronią
Władze azerskie zareagowały na krytykę szybko, starając się za wszelką cenę przekonać światową opinię publiczną, że wybory odbyły się w zgodzie z zasadami demokracji. Co ciekawe, azerscy urzędnicy broniąc się powoływali się również na cytowany wyżej raport OBWE. Prezydent Ilham Alijew obiecał, że odnotowanymi naruszeniami zajmie się Centralna Komisja Wyborcza oraz prokurator generalny. Ali Gasanow, szef wydziału społeczno-politycznego w administracji prezydenta, zinterpretował raport OBWE na korzyść Azerbejdżanu, twierdząc, że organizacja nie skrytykowała wyborów jako takich, a jedynie że „mówi się o naruszeniach tylko w 13 proc. komisji, a i to o nieznacznych”.
Jeszcze w poniedziałek szef CKW Mazar Pachanow oświadczył, że wyniki wyborów mogą zostać zweryfikowane w co najmniej dziesięciu okręgach, a do CKW trafiło 126 oficjalnych skarg na naruszenia wyborcze. We wtorek poinformowano o anulowaniu rezultatów w dwóch okręgach wyborczych (w jednym z nich startował Ali Kerimli, lider opozycyjnego Frontu Narodowego): odpowiednie materiały trafić miały już do prokuratury. Pachanow generalnie bronił jednak demokratyczności wyborów: „Cały czas pojawiały się twierdzenia, że wyznacznikiem obiektywizmu wyborów są dane exit-polls. O jakim nieobiektywizmie w takim razie mówimy, jeśli, jak pokazuje analiza, nasze dane zgadzają się w z podanymi w exit-polls w 85 procentach?”
Również Ali Achmedow ze zwycięskiego prorządowego ugrupowania „Nowy Azerbejdżan” nie widzi niczego dziwnego w wyniku wyborów. Oświadczył, że partia jest zadowolona z osiągniętego rezultatu: „Zdobyliśmy 63 miejsca w parlamencie. To oczywiście mniej niż w poprzedniej kadencji (74 – przyp. red.). Ale w warunkach ostrej konkurencji, gdy o 125 miejsc ubiegało się ponad 1,5 tysiąca kandydatów, to bardzo dobry wynik”. Mandaty do Mili Medżlisu zdobyli m.in. dotychczasowy przewodniczący parlamentu Martuz Aleksierow, jego zastępca Ziafet Aksierow, członkowie rodziny prezydenta: żona Mehriban oraz kuzyn Dżalal Alijew.
Opozycja nie rezygnuje z walki
Liderzy opozycji (niemal wszyscy znaleźli się poza parlamentem) nie zamierzają jednak rezygnować z walki o anulowanie wyników wyborów. Podkreślają oni, że swoją batalię zamierzają prowadzić z wyłączeniem użycia przemocy, w sposób konstytucyjny. Na 9 listopada zapowiedziano początek trzydniowych w założeniu protestów ulicznych w Baku (zgromadzenie będzie prawdopodobnie legalne, gdyż według mediów władze wydały zgodę na tę demonstrację).
Opozycyjny blok Azadłyg, który w czasie protestu ma być wspierany m.in. przez Partię Liberalną oraz blok „Nowa Polityka” oświadczył, że według jego danych fałszerstwa wyborcze dotyczyły aż 80 proc. głosów. Nieliczni spośród opozycjonistów, którzy dostali się do Mili Medżlisu rozważają podobno zrzeczenie się zdobytych mandatów.
[na podst. day.az, lenta.ru, rferl.org, rian.ru, xinhuanet.com]