Gruzja-Rosja/ Ostra wymiana not
W związku z ostatnimi burzliwymi wydarzeniami w Abchazji i Południowej Osetii doszło do ostrej polemiki gruzińsko-rosyjskiej na szczeblu ministerstw spraw zagranicznych. Tbilisi oskarżyło Moskwę o ingerencję w sprawy wewnętrzne i wezwało do aktywności w swojej obronie wspólnotę międzynarodową.
Wybory w Abchazji
Powodów do zadrażnień w relacjach gruzińsko-rosyjskich dostarczyły wybory prezydenckie w Abchazji (zajmowaliśmy się już nimi w psz.pl). Wybory, które odbyły się 3 października, nadal pozostają nierozstrzygnięte: choć wszystko wskazuje na to, że w głosowaniu zwyciężył kandydat opozycji Siergiej Bagapsz, abchaski Sąd Najwyższy wydał w dniach 28-29 października dwa sprzeczne ze sobą orzeczenia (jedno o zwycięstwie Bagapsza, drugie przyznające wygraną jego rywalowi, prorządowemu Raulowi Chadżimbie). Popierający Chadżimbę dotychczasowy prezydent Władisław Ardzinba zarządził w tej sytuacji powtórne głosowanie na 6 grudnia.
W atmosferze utrzymującego się wysokiego napięcia obaj pretendenci do prezydentury udali się na początku listopada na nieoficjalne rozmowy do Moskwy. Po serii spotkań z rosyjskimi politykami Bagapsz oświadczył, że mu grożono i próbowano go zastraszyć (m.in. sugerując zamknięcie granicy rosyjsko-abchaskiej w przypadku jego zwycięstwa w wyborach).
W oficjalnym oświadczeniu rosyjska Rada Bezpieczeństwa zaprzeczyła doniesieniom Bagapsza stwierdzając, że „celem tych rozmów było otrzymanie informacji z pierwszej ręki o rozwoju sytuacji w Abchazji”. Rosjanie stwierdzili ponadto, że z tym większym niepokojem obserwują powstanie głębokiego podziału w społeczeństwie abchaskim, że żyje tam wielu Rosjan oraz ponieważ istnieje wspólna rosyjsko-abchaska granica. „Te rady - a nie żadne groźby - były podyktowane szczerą chęcią, by pomóc narodowi abchaskiemu w przezwyciężeniu powstałych komplikacji” - czytamy w oświadczeniu Rady Bezpieczeństwa.
Ale stanowisko Rosji, popierającej de facto Chadżimbę, nie spowodowało bynajmniej obniżenia napięcia w Abchazji. 12 listopada zwolennicy Bagapsza zajęli gmachy rządowe w stolicy Abchazji Suchumi. W wyniku strzelaniny, w której obie strony obwiniały się wzajemnie o doprowadzenie do wymiany ognia, rannych została bliżej nieokreślona liczba osób oraz zginęła co najmniej jedna: zasłużona dla Abchazji profesor Tamara Szakrył. Obie strony zrzucają z siebie odpowiedzialność za jej śmierć.
Zwolennicy Bagapsza po zajęciu budynków wywiesili z okien narodowe flagi. Ministrowie zdołali jednak wcześniej uciec, a premier Nodar Chaszba oświadczył, że „rząd pracuje”. 13 listopada prezydent Ardzinba określił działania opozycji (zwolenników Bagapsza, Łakoby i Ankwaba) jako „zbrojny zamach stanu” i oskarżył ich o bezwzględne dążenie do władzy nawet „po trupach”. Premier Chaszba zapowiedział natomiast postawienie armii w stan podwyższonej gotowości bojowej i możliwość wprowadzenia stanu wyjątkowego w separatystycznej republice (może to zrobić prezydent) w celu opanowania sytuacji.
Opozycja twierdziła, że legalnie wygrała październikowe wybory i w związku z tym sprzeciwia się powtórce głosowania w grudniu (co dałoby władzom czas na „wypromowanie” nowego kandydata obozu rządzącego; mógłby nim zostać np. premier Chaszba).
Reakcja Rosji, reakcja Gruzji
W odpowiedzi na eskalację sytuacji wysoki urzędnik ministerstwa spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Aleksandr Jakowienko już 12 listopada oświadczył, że Rosja podejmie kroki "w obronie swoich interesów", jeśli wydarzenia w Abchazji będą rozwijać się sprzecznie z prawem. Przy tym rosyjski polityk winą za ostatnie zajścia obarczył jednoznacznie Bagapsza i jego zwolenników. Władze abchaskie wezwał zaś do nieulegania prowokacjom.
Ton i treść tego oświadczenia, a także poprzednie działania Moskwy, wywołały gwałtowną reakcję w Tbilisi. W odpowiedzi Gruzja wezwała więc Rosję do „powstrzymania się od ingerencji w wewnętrzne sprawy republiki autonomicznej należącej do obcego państwa”. Ambasador gruziński w Moskwie, Walerij Czeczekaszwili, 13 listopada przekazał rosyjskiemu ministerstwu spraw zagranicznych oficjalną notę protestacyjną w kwestii rosyjskiej ingerencji w wydarzenia w Abchazji. Nota została jednak odrzucona przez Rosję, a zastępca szefa rosyjskiego MSZ Walerij Łoszczynin stwierdził, że w zainteresowaniu Moskwy sprawami sąsiedniego państwa nie można dopatrzeć się żadnej niedozwolonej ingerencji.
Tymczasem rosyjskie siły pokojowe stacjonujące w Abchazji rozpoczęły przegrupowanie, kierując część ciężkiego sprzętu bojowego z rejonu Galskiego do Suchumi, stolicy republiki. Strona gruzińska nie została o tym poinformowana, kiedy zaś ruchy wojsk wyszły na jaw, Rosjanie usprawiedliwili je koniecznością ochrony szpitala w Suchumi, w którym leczą się rosyjscy wojskowi. Wytłumaczenia tego jednak Gruzini nie uznali za wiarygodne. Rosjanie zapowiedzieli też juz wcześniej, że w przypadku realizacji scenariusza kontynuacji przemocy w republice istnieje ewentualność bezpośredniej interwencji sił Federacji Rosyjskiej w Abchazji.
W odpowiedzi gruzińska minister spraw zagranicznych Salome Zurabaszwili (również 13 listopada) wezwała na spotkanie w Tbilisi ambasadorów z państw tworzących „Grupę Przyjaciół Sekretarza Generalnego ONZ” (w jej skład wchodzą: Rosja, USA, Niemcy, Wielka Brytania i Francja) i zaapelowała o wsparcie gruzińskiej suwerenności. Wspólnocie międzynarodowej zarzuciła bierność wobec działań rosyjskich, które określiła jako „wręcz skandaliczne”. Stwierdziła ona również, że „działania Rosji (…) stanowią głębokie naruszenie wszystkich międzynarodowych praw i zasad”.
Całą sytuację próbował „uspokoić” w niedzielę kierujący rosyjskim MSZ Siergiej Ławrow, który dodał jednak także, że ustalenie konkretnej daty przywrócenia suwerennej władzy Gruzji nad Abchazją mogłoby się w obecnej sytuacji okazać wręcz „zgubne”.
Południowa Osetia
Na początku listopada wydawało się, że stosunki na linii Tbilisi-Cchinwali będą się teraz układać nieco lepiej. Strony zgodziły się, że ze „strefy konfliktu” należy usunąć wszelkie „nielegalne” oddziały zbrojne. Władze południowo-osetyjskie zobowiązały się do przeprowadzenia demilitaryzacji po swojej stronie do 20 listopada. Według ustaleń po spotkaniu prezydentów Gruzji (Zurab Żwanija) i Południowej Osetii (Eduard Kokoity) porządku miały pilnować trójstronne siły pokojowe (złożone z Gruzinów, Osetyjczyków i Rosjan). Obie strony wyrażały gotowość do dialogu i pokojowego rozstrzygania sporów.
Tymczasem w nocy z 11 na 12 listopada w strefie konfliktu na granicy między Gruzją a zbuntowaną republiką doszło do wymiany ognia, w wyniku której ostrzelane zostały wioski po obu stronach. Wcześniej media donosiły także o drobnych incydentach między gruzińskimi siłami porządkowymi a żołnierzami z rosyjskich sił rozjemczych.
Choć prezydent Kokoity potwierdził chęć dialogu i uniknięcia tworzenia atmosfery wrogości po obu stronach, ostatnie wydarzenia pokazują, że proces pokojowy nie będzie prosty.
Podsumowanie
Po dojściu do władzy ekipy Michaiła Saakaszwilego na początku 2004 r. Gruzja podjęła bardziej zdecydowane działania zmierzające do odzyskania kontroli nad utraconymi w pierwszej połowie lat 90. terytoriami. Po sukcesie w Adżarii działania gruzińskie natrafiły na zdecydowany opór. Abchazja i Południowa Osetia, silnie związane z Rosją, nie palą się do powrotu pod gruzińskie panowanie. Kolejne kroki władz w Tbilisi muszą być bardzo ostrożne, gdyż w tak zapalnym regionie, jakim pozostaje Kaukaz, o wybuch krwawego konfliktu jest nadzwyczaj łatwo.
Z kolei Rosja najwyraźniej obawia się rozlania się niepokojów z Abchazji na cały region należącego do niej Północnego Kaukazu. Zapowiada więc możliwość swojej ewentualnej bezpośredniej interwencji w separatystycznej republice. To jednak może zostać odebrane jako wrogi krok przez władze gruzińskie, tym bardziej że w sprawie wyborów w Abchazji władze rosyjskie opowiedziały się jasno za kandydatem prorządowym, uważanym przez Tbilisi za trudniejszego partnera do negocjacji.
[na podst. interfax.com, itar-tass, korespondent.net, newsru.com, rian.ru, themoscowtimes.com, unpo.org]