Kirgizja/ Czy kryminaliści zastraszają władzę
Zastępca ambasadora USA w Kirgizji Donald Woo poprosił prezydenta kraju Kurmanbeka Bakijewa o wyjaśnienie ostatnich bulwersujących wydarzeń w Biszkeku. Dyplomata uczynił to podczas spotkania Bakijewa z inwestorami i organizacjami pomocowymi, mówiąc, że nie ma niczego „bardziej zgubnego dla zaufania ze strony inwestorów i darczyńców niż świadomość, że państwo zamyka oczy na działalność zorganizowanej przestępczości”. Zdaniem wiceambasadora istnieje podejrzenie, że grupy kryminalne dyktują warunki rządowi i państwu, co jest sytuacją „skandaliczną”. Amerykański dyplomata zwrócił się więc do prezydenta Bakijewa o przeprowadzenie dokładnego śledztwa.
Od pewnego czasu w Kirgizji utrzymuje się napięta sytuacja. Podejrzewany o przestępcze powiązania Ryspek Akmatbajew oskarżył premiera Feliksa Kułowa o związek z zamordowaniem swojego brata, deputowanego do parlamentu, Tynyszbeka Akmatbajewa.
Wczoraj (25.10) w centrum Biszkeku odbyły się dwie demonstracje. Jedna z nich została zorganizowana przez Akmatbajewa, który domagał się dymisji premiera Kułowa (do tej akcji przyłączyły się także rodziny innych osób „ze świecznika”, które ostatnio straciły życie w niewyjaśnionych okolicznościach); drugą, mniej liczną grupę stanowili zwolennicy premiera. Rosyjski „Kommiersant” twierdzi, że pasywna postawa parlamentu oraz prezydenta spowodowała, iż Kułow w obliczu kryzysowej sytuacji praktycznie „został sam”. Parlament odmówił zajęcia się sprawą dymisji premiera (choć powołał specjalną komisję do zbadania okoliczności zamordowania deputowanego Akmatbajewa) uzasadniając, że decyzja o odwołaniu szefa rządu leży w kompetencjach prezydenta. Prezydent z kolei unikał jednoznacznych deklaracji, co przez niektórych obserwatorów zostało odebrane jako wezwanie do złożenia dymisji przez Kułowa. Tak też postawę Bakijewa odebrało część członków Zgromadzenia Konstytucyjnego opracowującego projekt nowej konstytucji Kirgizji, bojkotując dalsze prace.
Nazwiska przestępczych bossów przewijały się w tle rewolucji tulipanów 24 marca 2005 roku, która wyniosła do władzy Bakijewa oraz Kułowa w kontekście finansowania zarówno władzy, jak i ówczesnej opozycji (podobno Bajman Erkinbajew z Kara-suu miał wspierać opozycję, a Zyrgalbek Surabaldijew kontrolujący Biszkek– stronę rządową). W ostatnim czasie krajem wstrząsnęła fala zabójstw, które można złożyć na karb porachunków rywalizujących grup (śmierć poniosło przy okazji także trzech deputowanych).
Inny wątek, jaki jest obecny w kirgiskim kryzysie, to narastająca rywalizacja polityczna pomiędzy „sojusznikami z przymusu”: prezydentem Bakijewem a premierem Kułowem.
Bakijew zapowiedział, że w celu rozładowania kryzysu jest gotów spotkać się ze zwolennikami zabitego Tynyszbeka Akmatbajewa. Prezydent stwierdził też, że w najbliższym czasie wszystkie aspekty kryzysu zostaną wyjaśnione. Do całej sytuacji szef państwa odniósł się ze zrozumieniem: „Śledztwo nie zostało zakończone, a nasi urzędnicy wydali wcześnie pochopne sądy. To dlatego rodziny zabitych wyszły protestować na plac”. Na pytanie czy zamierza zdymisjonować premiera Kułowa w przypadku potwierdzenia się oskarżeń protestujących, Bakijew odpowiedział tylko, że jako prezydent musi dbać o przestrzeganie prawa „bez względu na to, czy dotyczy ono premiera czy każdego innego obywatela”.
[na podst. akipress.com, kabar.kg]