Rosja/ Bakijew przyjechał z pierwszą wizytą do Putina
Lider marcowej „rewolucji tulipanów”, a obecnie nowowybrany prezydent Kirgizji Kurmanbek Bakijew ze swoją pierwszą oficjalną wizytą zagraniczną udał się 4 września do Moskwy. Jest to jednocześnie już drugie spotkanie prezydentów obu krajów, po szczycie przywódców Wspólnoty Niepodległych Państw w Kazaniu. Fakty te zdają się wskazywać, że w odróżnieniu od Ukrainy i Gruzji, elity wyniesione do władzy w wyniku pierwszej środkowoazjatyckiej rewolucji są zdecydowane prowadzić politykę unikania konfrontacji z Kremlem.
Władimir Putin stwierdził, że wizyta Bakijewa jest znakiem partnerstwa strategicznego łączącego Rosję i Kirgizję. „Z przyjemnością zauważam, że po oficjalnej inauguracji prezydenckiej swoją pierwszą oficjalną wizytę składa Pan w Rosji” – powiedział rosyjski prezydent witając gościa. Putin zadeklarował też kontynuowanie „planów i umów” zawartych uprzednio między oboma krajami.
„Mam nadzieję, że Pańska wizyta posłuży jako impuls dla rozwoju stosunków, tym bardziej, że istnieje cały szereg kwestii, które należy rozwiązać, zwłaszcza w sferze ekonomicznej” – dodał Putin. Potwierdzając zbieżność interesów Kirgizji i Rosji, Bakijew ze swojej strony zadeklarował, że zamierza dążyć do pogłębienia procesów integracyjnych w ramach Szanghajskiej Organizacji Współpracy, Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym oraz Wspólnoty Niepodległych Państw. Podkreślił również znaczenie współdziałania w ramach „wojny z terroryzmem”, co dla obu państw oznacza ekstremistyczne ruchy islamskie.
Niektórzy rosyjscy komentatorzy powątpiewają w „spontaniczność” rewolucji tulipanów. Piotr Bołogow postawił wręcz tezę, że w istocie w Kirgizji mieliśmy raczej do czynienia z pałacowym przewrotem, w wyniku którego Askar Akajew stracił władzę. Bakijew w wyborach prezydenckich otrzymał, przy wysokiej frekwencji, 88 proc. głosów i nie miał poważnych kontrkandydatów. Kampania wyborcza, choć bez poważnych naruszeń, przebiegała pod dyktando Bakijewa, sprawującego jeszcze przed wyborami faktyczną władze w kraju. Biorąc pod uwagę absolutne zdominowanie mediów przez stronników Bakijewa (według niektórych wyliczeń, Bakijew pojawiał się w mediach kilkakrotnie częściej niż inni pretendenci do prezydentury), mógł on sobie pozwolić na odmowę udziału w telewizyjnych debatach przedwyborczych z innymi kandydatami. Poparcie zapewniała mu także osoba Feliksa Kułowa, jedynego potencjalnego oponenta, który otrzymał posadę premiera. Zwycięska ekipa szybko przystąpiła do rewolucji personalnej, obsadzając swoimi ludźmi ważne stanowiska.
Co jeszcze ciekawsze, swojego poparcia dla Bakijewa, uzasadnianego koniecznością zaprowadzenia porządku i integracji kraju po burzliwych wydarzeniach wiosennych, udzielił także sam…Askar Akajew. „Czas bezprawia się na zawsze skończył” – powiedział po swojej inauguracji Bakijew. Jego sojusz z Kułowem, łączący północ (bastion premiera) i południe kraju (tu dominują stronnicy prezydenta) pozwolił sprawnie zażegnać wewnętrzne niepokoje.
Prorosyjskie kroki Bakijewa w polityce zagranicznej (np. przyłączenie się do apelu o wycofanie sił amerykańskich z Azji Środkowej) zostały naturalnie dobrze odebrane w Moskwie. Rosję niepokoją jednak rzekomo „antyrosyjsko” nastawieni wysocy urzędnicy kirgiscy, wśród których wymienia się wicepremiera ds. ekonomicznych Danijara Usenowa, ministra spraw zagranicznych Rozę, ministra obrony Ismaiła Isakowa; za „prozachodniego” uchodzi też sam Kułow.
W zamian za przychylność Rosja jest gotowa umorzyć 50 proc. kirgiskiego długu (około 187 milionów dolarów) oraz złagodzić wymagania względem Kirgizów pracujących okresowo w Rosji (oficjalnie ponad 300 tysięcy osób). Ekspansję gospodarczą prowadzą w Kirgizji rosyjskie kompanie takie jak Gazprom, RAO JES, RusAl, planowana jest także rozbudowa rosyjskiej bazy wojskowej w Kant.
Wygląda na to, że „kolorowe” rewolucje w byłym ZSRR nie muszą mieć zawsze antyrosyjskiego ostrza – lub tez ostrze to Rosja jest w stanie skutecznie stępić.
[na podst. akipress.com, lenta.ru]