Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Wschód Rosja/ Na Kaukazie znów przelano krew (aktual.)

Rosja/ Na Kaukazie znów przelano krew (aktual.)


13 październik 2005
A A A

W czwartek (13.10) stu bojowników zaatakowało obiekty rządowe w Nalczyku na rosyjskim Kaukazie. Szacuje się, iż podczas ataku śmierć poniosło ponad sześćdziesiąt osób, a sto zostało rannych. W centrum Nalczyku, stolicy Kabardo-Bałkarii pozostałych przy życiu terrorystów ukrywających się w dwóch budynkach otoczyli rosyjscy żołnierze oraz milicja. Prezydent Rosji Władimir Putin wydał rozkaz, by nie oszczędzić żadnego z rebeliantów. Istnieje podejrzenie, iż we wszystkich wydarzeniach, jakie miały miejsce w Kabardo-Bałkarii w ostatnim czasie brał udział jeden z przywódców czeczeńskich partyzantów Szamil Basajew.

Portal internetowy gazeta.ru donosi, iż wymiana ognia pod wieczór ucichła. Jednak po ulicach tętniącej na co dzień życiem stolicy nie poruszały się ani samochody osobowe, ani środki komunikacji miejskiej, trolejbusom odcięto dostęp do ulic Lenina i Kuliewa. Ruch był jedynie przed siedzibą Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdzie ustawiły się jednostki służb specjalnych.

Pierwsze obiekty rządowe zaatakowano nad ranem. Według świadków, wieczorem strzały słychać już było tylko w dwóch miejscach: w trzecim oddziale ministerstwa i w okolicy sklepu "Suwienir" na ulicy Lenina. W obu tych budynkach w chwili publikowania niniejszego artykułu byli jeszcze partyzanci wraz z zakładnikami, nie było jednak wiadomo nic o ich losie. W budynku ministerstwa przebywało jeszcze siedmiu bojowników (w tym dwóch rannych), a w mieszkaniu prywatnym na ulicy Lenina trzech.

Około godziny 16.00 podano do wiadomości publicznej liczbę rannych znajdujących się w miejskich szpitalach. Spośród osiemdziesięciu ośmiu rannych, dwie osoby (bojownicy) są w stanie krytycznym. Przybyły na miejsce zamachu zastępca prokuratora generalnego Władimir Kolesnikow oświadczył, iż udało się schwytać dwunastu rebeliantów, a około sześćdziesięciu poniosło śmierć. W akcji zginęło ponadto około dwunastu żołnierzy rosyjskich. Rosyjskie służby specjalne spodziewają się, iż bojownicy będą starali się opuścić miasto pod osłoną nocy. Za taką wersją wydarzeń przemawia obecny przebieg walk: powoli przeniosły się one na obrzeża miasta.

Choć wymiana ognia jeszcze trwała, wydano specjalne oświadczenie, w którym zawarto oficjalną wersję wydarzeń w Nalczyku. Z oświadczenia wynika, iż stolicę zaatakowała grupa 80-100 terrorystów, którzy rozbili się później na pięcioosobowe podgrupy i rozproszyli po wszystkich ważniejszych obiektach w mieście.

Kto zorganizował zamach? Przedstawiciel separatystycznych władz Czeczenii Achmed Zakajew stwierdził w wywiadzie dla "Echa Moskwy", że udział Szamila Basajewa w zamachu jest wielce prawdopodobny. Niektóre źródła prasowe na Kaukazie podały nawet informację, że Basajew zginął podczas akcji w rejonie Białej Rzeki. Informacje te nie zostały potwierdzone, a do koncepcji zamachu z udziałem przywódcy czeczeńskich partyzantów podchodzi się z wielką ostrożnością.

[na podst. gazeta.ru i ntv.ru]

***

Terroryści, bandyci, bojownicy?

Serwis kavkazcenter.com, uważany za zbliżony do czeczeńskich separatystów, określił wydarzenia w Nalczyku jako „planową operację wojskową”. Na stronie znalazło się oświadczenie, w którym siły atakujące stolicę Kabardyno-Bałkarii zostały określone jako oddziały czeczeńskiego Frontu Kaukaskiego. Operację uznano za sukces, co w świetle doniesień większości mediów wydaje się jednak zabiegiem propagandowym.

W utrzymanym w wojskowej stylistyce oświadczeniu czytamy m.in.:
„13 października 2005 roku w mieście Nalczyk siłami mudżahedinów Frontu Kaukaskiego (sektor Kabardyno-Bałkarski oraz skierowane do pomocy oddziały z innych sektorów) na rozkaz głównodowodzącego siłami zbrojnymi mudżahedinów Szejka Abdul-Chalima, przeprowadzono zakończona sukcesem operację wojskową.
(…) oddziały wypełniły wszystkie postawione przed nimi zadania. W trakcie operacji zostało jednocześnie zaatakowanych piętnaście węzłów i miejsc dyslokacji sił MSW, FSB, milicji.”

Według danych zamieszczonych na kavkazcenter, straty Rosjan miały wynieść około 150 zabitych i drugie tyle rannych. Zniszczeniu miało ulec przynajmniej dziewięć z „celów” operacji, zdobyto także pewną ilość broni. Straty własne ocenia się na kilkanaście osób (uznanych za Szachidów poległych za wiarę). W oświdczeniu podkreśla się, że wyższa liczba zabitych „bojowników” podawana przez Rosjan wynika z zaliczenia w poczet „bandytów” części zabitych cywili. Brak jest informacji o liczebności napastników, choć niepotwierdzone dane mówią o 300-600 osobach.

Rosja: miasto obronione przed bandytami

Oficjalne dane rosyjskie różnią się od wersji separatystów. Minister spraw wewnętrznych Kabardyno-Bałkarii Chaczim Szogenow powiedział: „Kontynuujemy ustalanie dokładnej liczby zlikwidowanych bojowników. Obecnie to 91 zabitych oraz 36 schwytanych osób.” Cała grupa liczyła zdaniem władz maksymalnie do dwustu osób. Napastnikami dowodzić miał zastrzelony „emir” Anzor Astiemirow.

Śmierć po stronie rosyjskiej poniosło kilkunastu milicjantów (według różnych źródeł, od dwunastu do osiemnastu). Ofiary były również wśród cywilnych mieszkańców (dwanaście do dwudziestu osób), a około stu dwudziestu ludzi trafiło do szpitali (życie niektórych z nich jest zagrożone).

Minister spraw wewnętrznych FR Raszid Nurgalijew stwierdził, że ludność Nalczyku współpracuje z siłami porządkowymi skierowanymi do miasta i prowadzącymi blokadę w celu schwytania wszystkich ukrywających się jeszcze napastników.

Aleksander Czekalin, zastępca szefa MSW, składając raport prezydentowi Putinowi, zbagatelizował znaczenie walk w Nalczyku. Ich głównym powodem miało być otoczenie dzień wcześniej przez Rosjan 10-osobowego oddziału, w którym znajdował się jeden z dowódców czeczeńskich – a cała akcja w mieście miała po prostu odwrócić uwagę sił rosyjskich i dać mu szansę ucieczki. Czekalin stwierdził też, że struktury siłowe we władzach Kabardyno-Bałkarii były wcześniej uprzedzone o planach Czeczenów i dzięki temu zdołały się dobrze przygotować i szybko przeciwdziałać ich akcji.

Wiceminister pochwalił sprawne działania połączonych sił rosyjskich (milicji, wojska, administracji). System „grup zarządzania operacyjnego”, stworzony po czeczeńskim rajdzie na Nazrań, zadziałał tym razem, według Czekalina, bardzo dobrze. Szybko odblokowano zajęte budynki i przystąpiono do likwidowania grup napastników.

Niektóre źródła rosyjskie utrzymywały, że atakujący działali w gruncie rzeczy bez porządnego planu, nacierając chaotycznie na niektóre odosobnione posterunki sił bezpieczeństwa.

Etniczne tło walk?

Niektóre media spekulują, że akcja w Nalczyku mogła być reperkusją wydarzeń, jakie miały miejsce w końcu września. Doszło wtedy do kilku incydentów kabardyńsko-czeczeńskich. 20 września w Nalczyku na Czeczenów „polowało” kilka kabardyńskich komand, uzbrojonych w kije baseballowe i przemieszczających się po mieście w nieoznakowanych samochodach, a w trzy dni później wybuchły zamieszki etniczne na miejscowym uniwersytecie. Odbył się również mityng, na którym wezwano do wyrzucenia wszystkich Czeczenów z miasta (oficjalnie przebywa ich w 270-tysięcznym Nalczyku około 10 tysięcy). W panującej atmosferze Czeczeni bali się opuszczać domy i wychodzić na ulice.

Trudno powiedzieć, czy akcje te były spontaniczne, czy też przez kogoś odgórnie inspirowane. Podatny grunt pod nastroje radykalnie antyczeczeńskie pojawił się na Północnym Kaukazie zwłaszcza po zeszłorocznej tragedii w Biesłanie.

[red. psz.pl na podst. kavkazcenter.com, newsru.com, rosbalt.ru, vremya.ru]