Ukraina/ „Regiony” rozmawiają o koalicji
„Przeprowadziliśmy bardzo konstruktywne rozmowy w sprawie dwóch projektów porozumień koalicyjnych” – powiedział członek Partii Regionów (PR) Nikołaj Azarow po spotkaniu z przedstawicielami juszczenkowskiej Naszej Ukrainy w sobotę 17 czerwca. Obie partie wedle jego słów omówiły projekty porozumienia koalicyjnego. Przedstawiciele Naszej Ukrainy podkreślają tymczasem, ze nie prowadzą z PR rozmów na temat utworzenia koalicji, a jedynie ogólne „konsultacje” polityczne. Niezależnie od tego, czym rozmowy się zakończą, PR planuje 20 czerwca na forum parlamentu przedstawić informację o ich przebiegu i wynikach.
Polityczne podchody, gry i wojny podjazdowe toczą się na Ukrainie od wyborów parlamentarnych z końca marca. Pięć partii, które tworzą nowy parlament, cały czas nie może dojść do porozumienia w sprawie wyłonienia koalicji rządowej. Poza grą są chyba tylko komuniści, z którymi jak dotąd nikt nie chce rozmawiać. Wszystko zdaje się wskazywać na odtworzenie układu "pomarańczowego", a więc opartego o demokratyczną opozycję sprzed 2004 roku. Do rozmów akces zgłasza jednak także Partia Regionów, ugrupowanie, które zdobyło największe poparcie w marcowym głosowaniu, a które kwestionuje wartość "ideałów Majdanu".
Wstęp do koalicji czy luźne konsultacje?
Według N. Azarowa (PR) przedmiotem toczących się od kilku dni z Naszą Ukrainą negocjacji były przede wszystkim kwestie gospodarcze oraz budzące ostatnio duże kontrowersje na Ukrainie stosunki z NATO (Azarow zwrócił tu uwagę na konieczność znalezienia formuły, która, jak to enigmatycznie określono, odpowiadałaby wszystkim mieszkańcom kraju). Rozmowy określił on jako „bardzo konstruktywne”.
Komentując kategoryczne twierdzenia reprezentantów Naszej Ukrainy o niemożliwości zawarcia koalicji z PR, Azarow powiedział: „Jeśli byśmy wiedzieli, że to utopia, nie prowadzilibyśmy tych rozmów”.
Jednak jak na razie tak reprezentanci Naszej Ukrainy, jak i prezydent Juszczenko mówią zaledwie o konsultacjach, jakie przeprowadzają wszystkie największe polityczne ugrupowania. Juszczenko skomentował to następująco: „Nie namawiam nikogo do sympatyzowania z Kusznariowem lub z innymi osobami z PR lub innych sił politycznych, ale miejmy odwagę to przyznać i wziąć odpowiedzialność za kraj w obliczu faktu, że wspierają ich miliony. Jeśli w polityce chce się zwyciężyć, trzeba zdobyć sympatię tych ludzi”.
Przedstawiciele PR nie określili, kiedy ewentualne porozumienie koalicyjne z Naszą Ukrainą mogłoby zostać zawarte. Raisa Bogatyriewa (PR) zaznaczyła, że drzwi do wejścia do przyszłego układu rządowego stoją otworem także dla Bloku Julii Tymoszenko oraz Partii Socjalistycznej. Oznaczałoby to fiasko rozmów toczonych przez trzy ugrupowania „demokratyczne”, czyli wywodzące się z sił utożsamianych z „pomarańczową rewolucją”. Obecnie coraz częściej mówi się raczej o szerokim „porozumieniu czterech”, czyli konstrukcji z udziałem PR, co miałoby lepiej oddawać wynik wyborów i stan nastrojów społecznych na Ukrainie.
Prezydent: Jestem arbitrem
Swoje niezmienne przywiązanie do idei „pomarańczowej koalicji” potwierdził w piątek 16 czerwca wieczorem w wywiadzie dla telewizji „1+1” Wiktor Juszczenko. Głowa państwa nadal uznaje takie rozwiązanie za najlepsze wyjście dla kraju, choć uważa równocześnie, że liderzy pomarańczowych ugrupowań powinni jasno poinformować naród o rozbieżnościach pomiędzy swoimi ugrupowaniami.
Swoją rolę Juszczenko określił jako „bezstronnego arbitra”. „Jeśli mówimy o roli i miejscu prezydenta w tej kwestii, porównałbym je z takim przypadkiem: jest jeden wariant – konstytucyjny, i można go odnieść do tematyki piłkarskiej: jest tu jeden sędzia, który ma gwizdek – i to jest jego jedyne prawo. To prawo unikalne, ale zarazem jedyne”.
Na podst. korrespondent.net, liga.net, ukranews.com