Ukraina/ Cena gazu się nie zmieni, ale tylko na razie
Firmy Rosukrenergo oraz Ukrgaz-Energo osiągnęły porozumienie w sprawie ceny dostaw gazu na Ukrainę w okresie od lipca do września 2006 roku. Oznacza to, że niedawne zapowiedzi Gazpromu, który chciał zwiększyć cenę sprzedawanego przez siebie gazu od połowy roku, nie zostaną na razie zrealizowane. Najprawdopodobniej jednak kolejny kryzys gazowy został zaledwie odsunięty w czasie.
W ostatni piątek (30 czerwca) premier Jurij Jechanurow ogłosił na posiedzeniu rządu, że w trzecim kwartale cena gazu dla Ukrainy ma wynosić 95 dolarów za tysiąc metrów sześciennych surowca. „Będziemy prowadzić dalsze prace” – skomentował natomiast Jechanurow sytuację, jeśli chodzi o trzy ostatnie miesiące roku. Te słowa, oznaczające w istocie wielką niewiadomą, potwierdzają, że sporo racji mieli krytycy porozumienia gazowego zawartego na początku roku przez Rosję i Ukrainę – miało ono gwarantować Ukrainie stały poziom cen przez okres pięciu lat. Tymczasem, jak widać, można tu raczej mówić o zaledwie pięciu miesiącach względnego spokoju.
Turkmeńska łamigłówka komplikuje sprawę
Nie należy zapominać, jak przypomina w swojej analizie Radio Wolna Europa, że większość zasobów gazu, które trafiają z Rosji na Ukrainę, pochodzi de facto ze złóż turkmeńskich – zastanawiając się nad przyszłymi energetycznymi tarciami nie sposób więc ignorować wydarzeń rozgrywających się wokół tego środkowoazjatyckiego kraju. Kiedy więc 29 czerwca zerwano negocjacje między Turkmenistanem a Gazpromem odnośnie dostaw gazu do Rosji w końcu roku (Turkmeni żądają zwiększenia ceny z obecnych 65 do 100 dolarów za tysiąc metrów sześciennych; w przeciwnym razie grożą wstrzymaniem dostaw od września), wywarło to natychmiastowy wpływ na sytuację Ukrainy.
Dzień później bowiem niepowodzeniem zakończyła się próba zawarcia porozumienia ukraińsko-turkmeńskiego. Ukraina chciała sobie zapewnić bezpośredni dostęp do bogatych zasobów kontrolowanych przez Aszchabad – problem jednak w tym, że przetransportować turkmeński surowiec można tylko rurociągami biegnącymi przez terytorium rosyjskie, kontrolowanymi przez Gazprom.
Zapowiadana podwyżka cen gazu środkowoazjatyckiego – a w maju ruch w tę stronę zasygnalizował też drugi w z wielkich dostawców, Kazachstan, żądając 140 zamiast 50 dolarów – może mieć bardzo nieprzyjemne implikacje dla Ukrainy, a zapewne także odbije się echem na rynku ogólnoeuropejskim. Bazujący na tanim środkowoazjatyckim gazie Gazprom, aby ratować swoją marżę, może być już wkrótce zmuszony do podniesienia cen.
Turkmenistan w czasie ostatnich negocjacji oferował Ukrainie gaz na czwarty kwartał po 100 dolarów za tysiąc metrów sześciennych: warunkiem zawarcia umowy było jednak zapewnienie przez Ukrainę transportu surowca. Tymczasem wobec oporu Gazpromu Kijów tak naprawdę niewiele w tej sprawie może zdziałać.
Czy ta w dużej mierze patowa, jak się zdaje, sytuacja oznacza, że kolejna gazowa wojna już za kilka miesięcy jest nie do uniknięcia?
Na podst. korrespondent.net, rferl.org