Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Wschód Uzbekistan/ Walki w sobotę, spokój w niedzielę?

Uzbekistan/ Walki w sobotę, spokój w niedzielę?


15 maj 2005
A A A

Po piątkowej masakrze w Andiżanie, gdzie wg różnych źródeł mogło zginąć od 30 do 500 osób, także i w sobotę 14 maja we wschodnich rejonach Uzbekistanu nie było spokoju. Na wschód od Andiżanu kilka tysięcy obywateli uzbeckich próbowało przedostać się do sąsiedniego Kirgistanu. Na granicy doszło do drobnych incydentów, padły strzały. W niedzielę natomiast władze wydawały się już kontrolować sytuację w niespokojnej Dolinie Fergańskiej.

Zob. mapę w powiększeniu. Źródło: www.rferl.org

Znane jest oficjalne stanowisko uzbeckich władz dotyczące piątkowych zajść. Prezydent Islam Karimow w wydanym w sobotę oświadczeniu stwierdził, że władze zrobiły wszystko, by uniknąć rozlewu krwi. Winą za dojście do wymiany ognia i w konsekwencji śmiertelnych ofiar obarczył protestujących, którzy jego zdaniem celowo wykorzystali kobiety, dzieci i starców jako „żywe tarcze” przy oblężeniu i szturmie budynków lokalnej administracji. Karimow liczbę uczestników piątkowej demonstracji ocenił na około 300 osób. Dodał on również, że zajścia inspirowane były przez radykalną organizację islamską Hizb-ut-Tahrir oraz przez siły, które stały za niedawnym odsunięciem od władzy prezydenta Kirgistanu Askara Akajewa (w odpowiedzi Hizb-ut-Tahrir stanowczo zaprzeczyła swojemu udziałowi w zajściach oraz nazwała wypowiedź Karimowa „kolejną daremną próbą, dokonaną przez słabnący, chory reżim”).

Ogólna liczba ofiar (po stronie rządowej i przeciwnej) to wg Karimowa 30 osób oraz około 100 rannych. Trudno powiedzieć, czy te dane są wiarygodne z uwagi na bardzo trudny dostęp do informacji z uzbeckiej części Kotliny Fergańskiej. Tym niemniej dostępne relacje naocznych świadków zdają się wskazywać na znacznie wyższą liczbę zabitych. Mówi się o ponad 200 śmiertelnych ofiarach (a nawet o 500 zabitych); wśród nich ma znajdować się wiele kobiet i dzieci, których ciała były ponoć w pośpiechu usuwane przez uzbeckie siły porządku (pozostawiono rzekomo jedynie ciała mężczyzn, domniemanych „terrorystów”). Pracownicy organizacji ochrony praw człowieka, którzy pozostali w Andiżanie, donosili o ciężarówkach wywożących setki ciał zabitych oraz o niepogrzebanych ciałach leżących na ulicach.

Walki rozpoczęły się w piątek od uwolnienia 2000 więźniów z zakładu karnego w Andiżanie. Wśród nich znajdowały się 23 kluczowe osoby. Czy byli to przywódcy opozycji wobec prezydenta Karimowa wywodzący się z umiarkowanej islamskiej organizacji Akramija oraz represjonowani biznesmeni, jak chcieli protestujący, czy raczej islamscy radykałowie oraz handlarze narkotykami, jak określały ich władze? Trudno też dojść, kto pierwszy otworzył ogień, choć wydaje się, że inicjatywa należała do oddziałów rządowych, które zaatakowały pierwsze i niesprowokowane. Wyraźnie zdenerwowany prezydent Karimow na konferencji prasowej w Taszkiencie dla zagranicznych dziennikarzy skomentował to następująco: „Wiem, że chcecie wiedzieć, kto wydał rozkaz, by do nich strzelać…Nikt im nie wydał takiego rozkazu”.

Wedle Karimowa, to demonstranci byli stroną agresywną, zaś postawione przez nich warunki (uwolnienia 23 osób) były niedopuszczalne do przyjęcia i stwarzały by niebezpieczny precedens. Karimow zdecydowanie zaprzeczył, jakoby wśród zabitych były kobiety i dzieci: „W Uzbekistanie nikt nie walczy przeciw kobietom, dzieciom oraz starcom”. W świetle relacji z Andiżanu zapewnienia Karimowa nie wydają się jednak w 100 % wiarygodne. Nawet jeśli nie wydano rozkazu strzelania do tłumu, najprawdopodobniej padły ofiary, których liczbę trudno ocenić.

Kontynuacja walk

Także i w sobotę co najmniej przez 1,5 godziny w Andiżanie trwała wymiana ognia. Wiele budynków w pobliżu gmachu administracji mogło zostać prawdopodobnie zniszczonych, przerażeni ludzie chowali się w piwnicach, zaś po ustaniu kanonady wyszli w poszukiwaniu ciał zabitych bliskich.
 
Niepokoje wybuchły także przy granicy z Kirgistanem, na wschód od Andiżanu, w mieście Kara-suu. Kilka tysięcy ludzi zebrało się przy siedzibie lokalnych władz, wiele osób zamierzało sforsować granicę z Kirgistanem (najprawdopodobniej co najmniej kilkuset osobom się to udało). Oddziały policji oraz straży granicznej uciekły z miasta, demonstranci zaś wzięli jako zakładnika burmistrza, każąc mu publicznie skrytykować politykę prezydenta Karimowa.

Niedziela: sytuacja pod kontrolą?

Wg dziennikarzy Radia Wolna Europa, w Andiżanie w niedzielny poranek panował spokój. Wojskowe siły rządowe całkowicie opanowały sytuację w mieście. Karimow powtórzył swoje wcześniejsze tezy, oskarżając organizacje islamskie o doprowadzenie do walk w Andiżanie: „Ich celem jest odniesienie korzyści z sytuacji w Andiżanie, obalenie konstytucyjnego porządku i ustanowienie jakiejś formy islamskiego państwa, „kalifatu”, wprowadzenie własnych rządów”.

Reprezentanci organizacji islamskich, nawet radykalnej Hizb-ut-Tahrir, cały czas jednak utrzymują, że władza robi z nich „kozła ofiarnego”. Imran Waheed, rzecznik Hizb-ut-Tahrir w Londynie, stwierdził: „Nasza organizacja nie jest zamieszana w przemoc. Pracujemy raczej nad odsunięciem Karimowa środkami politycznymi. I będziemy kontynuować naszą pracę na terytorium Uzbekistanu oraz Andiżanu i Doliny Fergańskiej w celu stworzenia atmosfery sprzyjającej ponownemu zaistnieniu islamskiego kalifatu”.

Dodajmy, że Hizb-ut-Tahrir istotnie jest podejrzewana o związki z radykalnymi islamistami. Nazwa organizacji od lat budzi strach w kręgach rządowych Uzbekistanu, Tadżykistanu, Kirgistanu.

Reakcje świata

Rosja

Rozmowę telefoniczną z Islamem Karimowem odbył prezydent Rosji Władimir Putin. W komunikacie po niej stwierdza się: „Obie strony wyraziły zaniepokojenie zagrożeniem destabilizacji sytuacji w regionie Azji Środkowej”. Za tym dyplomatycznym sformułowaniem kryje się najprawdopodobniej duży niepokój Kremla spowodowany groźbą potencjalnego wybuchu „zielonej (czyli islamskiej) rewolucji” w pobliżu południowych granic Rosji. Jeden z urzędników rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych jako możliwe przyczyny walk podał „słabość władz, problemy socjalne, wpływ grup ekstremistycznych”.

USA, Wielka Brytania

W dwuznacznej sytuacji znalazły się USA oraz Wielka Brytania, dla których reżim Karimowa pozostawał głównym sojusznikiem w koalicji antyterrorystycznej w regionie (w Uzbekistanie znajdują się bazy amerykańskie, przede wszystkim kluczowa baza lotnicza w regionie Karshi-Khanabad). Amerykanie wspierali Karimowa, patrząc „przez palce” na kwestię przestrzegania praw człowieka oraz pojawiające się wyborcze „niejasności”.

Także i teraz reakcja Białego Domu jest nadzwyczaj powściągliwa i ograniczyła się w piatek do wezwania obu stron do "powstrzymania napięcia". USA obawiają się, że dopuszczenie do większej demokratyzacji mogłoby doprowadzić do wyłonienia się nieprzychylnej im islamskiej władzy w Taszkiencie.

Były ambasador brytyjski w Taszkiencie Craig Murray (został przedwcześnie odwołany ze stanowiska, sam twierdzi, że z uwagi na swoje wystąpienia w obronie gwałconych w Uzbekistanie praw człowieka) zdefiniował protestantów z Andiżanu jako umiarkowanych muzułmanów: „raczej w stylu Turcji niż Talibanu”. Zdaniem dyplomaty, reżim Karimowa brutalnie tłumi jednak każdą, nawet nieradykalną opozycję. „Kiedy USA i Wielka Brytania wezwą do uczciwych, wolnych i przyspieszonych wyborów w Uzbekistanie?” – dopytywał się Murray. Jego zdaniem pomoc USA na rzecz uzbeckich służb bezpieczeństwa, oficjalnie zwalczających islamskich terrorystów, lecz prawdopodobnie zaangażowanych również w walkę z opozycją polityczną, wynosi 10 mln USD rocznie. Tłumaczenia Amerykanów, którzy sugerowali, że szkolą również Uzbeków w zakresie „mniej represyjnych metod śledczych”, uznał za mało wiarygodne.

[na podst. canoe.ca, observer.guardian.co.uk, rferl.org]