Referendum w Norwegii - komentarze ekspertów
Na temat przyczyn nieobecności Norwegii w Unii Europejskiej, powodów negatywnych wyników referendów i przewidywanej przyszłości stosunków pomiędzy zainteresowanymi podmiotami wypowiedzieli się dla Portalu Spraw Zagranicznych: prof. Dag Harald Claes z Instytutu Nauk Politycznych na Uniwersytecie w Oslo i dr Espen D.H. Olsen z Centrum Studiów Europejskich „ARENA” w Oslo. Prof. Dag Harald Claes – To, że nie jesteśmy członkiem Unii Europejskiej jest efektem dwóch referendów, jakie miały u nas miejsce. Wyjaśnić trzeba, dlaczego większość obywateli głosowała przeciw. Częściowo jest to efektem przekonania, że cesja suwerenności w przypadku członkostwa byłaby bardzo rozległa i że doszłoby do utraty kontroli nad norweskimi zasobami naturalnymi, takimi jak ropa, ale przede wszystkim łowiskami i rybami.
Innym pytaniem jest, dlaczego elity ponownie spróbowały referendum. Stało się tak, ponieważ największe partii są podzielone w tej kwestii i kolejna runda debat mogłaby wszystkim przynieść szkody (wyjątkiem są konserwatyści). Ponadto, badania opinii publicznej pokazują, że większość elektoratu jest przeciw członkostwu, w związku z czym nie ma powodu, aby ponownie nad kwestią UE dyskutować. A w obecnym stanie rzeczy jest oczywiste, że w takich sprawach musimy mieć referendum.
Referendum w 1972 było sposobem, aby skończyć wewnętrzne sprzeczności w partii socjalistycznej i sposobem, aby poradzić sobie z konstytucyjną klauzulą, która zakazuje cesji suwerenności. Mieliśmy głosowanie w 1972 roku, więc można powiedzieć, że decyzja została podjęta. Niezależnie od wszystkiego jedynym sposobem, aby teraz podjąć jakąś decyzję w sprawie UE jest referendum.
Dr Espen D.H. Olsen – Trudno odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Norwegia nie jest członkiem UE i dlaczego Norwegowie głosowali na „nie” w referendach w 1972 i 1994 roku ze względu na to, że polityka i opinia publiczna to dwie kompleksowe sprawy. Można jednak wskazać kilka najważniejszych punktów. Norwegia miała w swojej historii politycznej system, w którym zarówno napięcia między centrum a peryferiami jak i pomiędzy elitą a innymi warstwami społeczeństwa (przede wszystkim związane były one z kwestiami kulturowymi i językowymi) były szczególnie istotne. Te podziały zostały uaktywnione w referendach 1972 i 1994 roku. Rezultatem tego były kampanie przedreferendalne, w których sprawa głosowania „za” lub „przeciw” nie była związana z tradycyjnym podziałem lewica-prawica. Kilka partii było głęboko podzielonych na swoich lewych skrzydłach (jak socjaliści czy liberałowie w 1972 roku) i to była sytuacja, w której elektorat czuł, że może kierować się raczej swoimi niż liderów opiniami. W obu kampaniach stronie nawołującej do głosowania na „nie” udało się przedstawić UE jako projekt elit, który jako taki nie był zakorzeniony w obywatelach. Grupą zwolenników w obu kampaniach była mniej więcej koalicja między konserwatystami, socjalistami i związkami zawodowymi, podczas gdy po przeciwnej stronie stała koalicja lewicowych socjalistów, rolników, rybaków i przedstawicieli ruchów kontrkulturowych.
Szeroki wachlarz spraw i argumentów był ważny w kampaniach. Niektóre kwestie zdają się mieć jednak szczególne znaczenie.
Po pierwsze – niezależność. Norwegia uzyskała niepodległość od unii ze Szwecją w 1905 roku. Historycznie rzecz biorąc ten fakt w znacznym stopniu wpłynął na obronę pojęcia niezależności. To był w dużym stopniu element obu kampanii i odbił się szczególnym rezonansem w 1994 roku ze względu na zmianę we wczesnych latach 90-tych nazwy organizacji na ze „Wspólnoty Europejskiej” na „Unia Europejska”. Innymi słowy, ważne było pojęcie identyfikacji narodowej. Co więcej, jako że Norwegia leży na daleko na północy Europy i jest obszarem peryferyjnym kontynentu grano na dystansie dzielącym kraj od Brukseli. Tego argumentu używano w sensie: „jak możemy być słyszani przez biurokratów i decydentów tam?”
Po drugie – międzynarodowa rola Norwegii. Obawa, że kraj mógłby stracić swoją zdolność do bycia samodzielnym w polityce międzynarodowej, jeśli stałby się częścią UE. To było szczególnie istotne po lewej stronie politycznego spektrum. Argumentem było, że współpraca międzynarodowa nie jest złą rzeczą, ale że kreuje ona potrzebę międzynarodowej solidarności, która wykracza poza granice Europy.
Po trzecie – zasoby naturalne. Polityka UE w zakresie rybołówstwa była bardzo istotna na Północy i na wybrzeżach. Wielu głosowało na „nie” właśnie z tego powodu. Także pomiędzy rolnikami istniała obawa, że norweska polityka dopłat może zostać osłabiona przez Wspólną Politykę Rolną.
Bezpośrednią przyczyną dlaczego Norwegia nie jest w UE jest oczywiście negatywny wynik referendum z 1994 roku. Minęło od tamtej pory tylko 15 lat, ale UE zmieniła się dramatycznie w tym czasie. Nie wydaje się prawdopodobne, aby Norwegia ubiegała się o członkostwo zanim liderzy polityczni nie będą pewni, że wynik referendum będzie pozytywny. Trzecie „nie” mogłoby być definitywne.
Nie chciałbym wygłaszać swojego prywatnego zdania w tej sprawie. Mogę jednakże wskazać na kilka punktów, dla których sprawa UE nie będzie raczej podnoszona poprzez nową aplikację i referendum w najbliższej przyszłości.
Po pierwsze, związane jest to z „wybuchową” naturą kwestii UE. Jak powiedziałem powyżej, problem ten podzielił partie polityczne i przyniósł doniosłe konsekwencje dla ugrupowań i systemu politycznego w 1972 i 1994 roku. Partie dzieliły się z tego powodu (liberałowie w 1972), albo doświadczały secesji (socjaliści w 1972) lub okresów silnych wewnętrznych wstrząsów (socjaliści w 1994).
Ta „niestabilność” w kwestii UE znalazła odbicie w kilku spośród ostatnich koalicji rządowych. Składały się one zarówno z partii popierających, jak i odrzucających ideę integracji europejskiej. Obecna koalicja składa się z socjalistów (tak), która jest największym partnerem i dwóch małych partii – centrystów (odpowiednik ludowców w Polsce – przeciwnicy UE) i lewicowych socjalistów. Aby rząd mógł funkcjonować istnieje tak zwana „klauzula samobójcza”, która zakłada, że sprawa UE nie powinna być podnoszona w nadchodzącej kadencji. Gdyby było inaczej, koalicja się rozpadnie. Stąd wynika następujący wniosek: wewnętrzna polityka rządu jest znacznie bardziej ważna niż sprawy UE. Koszty polityczne są postrzegane jako zbyt duże.
Po drugie – jest to również związane z faktem, że porozumienie o Europejskim Obszarze Gospodarczym (EOG) bardzo dobrze działa w Norwegii. Mamy dostęp do rynku w wielu obszarach i możemy brać udział na przykład w wielkich wysiłkach badawczych i w ten sposób oddziaływać na UE. Istnieje debata na temat deficytu demokracji w porozumieniu EOG – fakt, że musimy przyjmować dyrektywy, na które nie mamy formalnego wpływu itd. - ale nie wydaje się to mieć na razie dużego odzewu na poziomie polityki.
Po trzecie – norweska gospodarka jest bardzo zdrowa i prosperuje nie będąc częścią EU. Jesteśmy krajem, który w Europie prawdopodobnie jest najsłabiej dotknięty przez światowy kryzys gospodarczy [rzeczywiście, nie widać w Norwegii kryzysu – przy. tłum.]. Z tego względu nie ma u nas sytuacji „szokowej”, jak na Islandii (2008-2009) czy w Szwecji (na początku lat 90-tych), która mogłaby przyspieszyć ponowienie debaty nad członkostwem w Unii Europejskiej.
Opinie zebrał i przetłumaczył: Jakub Woliński