Szwecja: energia atomowa dzieli wyborców
Szwecja – wybory 19.09.2010
Liczba ludności - 9,06 mln
Wzrost PKB - -4,4 proc.
Stopa bezrobocia: 9,3 proc.
PKB per capita: 36,800 USD
Dług publiczny – 43,2 proc. PKB Poparcie dla partii politycznych
Wydarzenia polityczne
Jakie kwestie zaprzątają umysły Szwedów w momencie, kiedy Portal Spraw Zagranicznych rozpoczyna monitoring kampanii? Ankieta przeprowadzona 24 marca przez Szwedzkie Radio (SR) wykazała, że dla mieszkańców kraju głównymi tematami będą zatrudnienie i gospodarka. Wydaje się to zrozumiałe w sytuacji słabej kondycji gospodarczej państwa. Co ciekawe, opierając się w dalszym ciągu na informacjach SR, powiedzieć można, że zdaniem około 1/3 wyborców najlepszy program w tym zakresie ma rządząca Moderaterna. Stanowi to większy odsetek, niż procent deklarujących poparcie dla niej w ewentualnych wyborach. Inne ważne tematy to zdrowie i edukacja. W przeciwieństwie do swoich skandynawskich sąsiadów z Norwegii dla Szwedów wielkiego znaczenia nie ma problem migracji – jako najważniejsze zagadnienie wskazało je tylko 3% ankietowanych.
Istotną sprawą w kampanii będzie pytanie o źródła energii wykorzystywane w Szwecji, a dokładnie o energię pozyskiwaną z elektrowni atomowych. Obecnie istniejące dostarczają nieco ponad 42% całej wykorzystywanej w kraju energii. Problemem jest to, że są one już dość wysłużone, gdyż budowane były w latach 1973-1985. Pod koniec lat 70-tych w Szwecji w siłę rósł jednak ruch antyatomowy, który doprowadził do referendum w roku 1980. Bezpośrednią jego przyczyną był incydent w Three Miles Island, o którym mówi się, że był najpoważniejszą awarią w historii amerykańskiej energetyki jądrowej, a wpłynął na wyniki szwedzkiego referendum. Ludność zdecydowała wówczas o wyłączeniu w ciągu 30 lat – a więc do 2010 roku – wszystkich istniejących elektrowni jądrowych i zastąpieniu ich przez inne źródła energii i jednocześnie niebudowaniu nowych. Z czasem jednak okazywało się, że pełna realizacja tego scenariusza jest niewykonalna z punktu widzenia gospodarki. Dalsze trwanie jednak przy obecnym stanie nie jest możliwe. Z jednej strony okres użytkowania obecnie działających elektrowni dobiega końca, z drugiej – stanowią one zbyt wielką, a przede wszystkim niezastąpioną w krótkim okresie czasu wartość, aby się ich lekką ręką pozbyć. Partie polityczne są podzielone w tej sprawie. Lewicowa opozycja ustami przewodniczącej socjaldemokratów i kandydatki na premiera Mony Sahlin wypowiada się przeciw pomysłowi powrotu do energetyki jądrowej i modernizacji istniejących instalacji. Rząd premiera Reinfeldta jednak obawia się, czy uda mu się ze swoją niewielką przewagą w Riksdagu – obecnie zmniejszoną do jednego głosu w wyniku deklaracji 3 posłów, którzy sprzeciwili się powrotowi do tematu atomu – przeforsować modernizację instalacji jądrowych. Z czasem okaże się, jak ważną pozycję zajmie ten temat ostatecznie w trakcie całej kampanii.
Drażliwą sprawą, która uwypukliła podział pomiędzy partiami opozycyjnymi a koalicyjnymi jest marcowe uznanie, że Turcja w 1915 roku dopuściła się ludobójstwa na Ormianach. Pomimo, iż rządząca koalicja była przeciwna tej uchwale, została ona przyjęta przez Riksdag głosami opozycji i 4 zbuntowanych posłów koalicji, co spowodowało ostrą reakcję Turcji aż do wycofania swojej ambasador ze Sztokholmu – Zergün Korotürk – i anulowania zaplanowanej na marzec wizyty premiera Racepa Erdogana, włącznie. Decyzję parlamentu skrytykował minister spraw zagranicznych Carl Bildt z Moderaterny, który stwierdził, że „polityzacja historii może zaburzyć trwające procesy pojednania i być narzędziem w rękach tych, którzy chcą zaburzyć normalność w Armenii i spokój w Turcji… i tworzących napięcia w społeczeństwie szwedzkim”. Zapewnił również o niezmiennym poparciu dla Turcji w jej europejskich aspiracjach. Po przeprosinach za podjętą decyzję parlamentu ubiegającego się o reelekcję na stanowisko premiera Frederika Reinfeldta turecka ambasador zapowiedziała 25 marca powrót do Sztokholmu. W Szwecji żyje ok. 70 000 osób tureckiego pochodzenia, choć dokładna liczba jest niezwykle trudna do ustalenia. Są oni jednak najbardziej aktywną politycznie grupą imigrantów.
Najważniejsze postaci kampanii
O pozostanie u steru szwedzkiego rządu szczególnie ostro walczyć będzie Fredrik Reinfeldt - lider drugiej największej partii w Szwecji, Moderaterny. Kiedy w 2006 roku obejmował stanowisko premiera miał zaledwie 41 lat. Posiada on wykształcenie w stopniu Bachelor of Science w dziedzinie nauk ekonomicznych i zarządzania biznesem uzyskany na Uniwersytecie w Sztokholmie. Cieszy się również trójką dzieci ze swoją żoną Filippą. Polityką zajmował się już w wieku 18 lat – wówczas to wstąpił do młodzieżówki Partii Umiarkowanej, której po pewnym czasie został przywódcą. Co ciekawe, jeszcze jako działacz młodzieżowy wspierał politykę rządu Carla Bildta, który obecnie pełni w rządzie Reinfeldta funkcję ministra spraw zagranicznych. Po przegranej w wyborach parlamentarnych w 2002 roku doszło do zmiany kierownictwa partii, w wyniku której Reinfeldt wyniesiony został do przywództwa, a następnie poprowadził ugrupowanie do zwycięskich w ostatecznym rozrachunku wyborów w 2006 roku. 6 października tamtego roku stał się drugim – po Carlu Bildtcie premierem wywodzącym się z Moderaterny. Jego zasługą jest zmiana postrzegania Partii Umiarkowanej jako tej, która chce rozmontować system państwa dobrobytu. W trakcie kampanii przed poprzednimi wyborami usiłował przekonać wyborców, że uda mu się naprawić ten system. Twierdził, że pomimo bogactwa kraju niezbędne jest stworzenie miejsc pracy, które będą napędzać szwedzką gospodarkę. Z europejskiej perspektywy powiedzieć trzeba o przewodnictwie w Radzie UE, które Szwecja sprawowała w drugiej połowie 2009 roku, a w trakcie której trzeba było podejmować decyzje odnośnie poradzenia sobie ze światowym kryzysem ekonomicznym, przygotować stanowisko UE wobec szczytu klimatycznego w Kopenhadze czy wreszcie doprowadzić do końca proces ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Szwecja, na czele rządu której stał Fredrik Reinfeldt wywiązała się z zadania przeprowadzenia Europy przez te zawirowania.