Brytyjczycy nie chcą Włochów w swoich rafineriach
Decyzja rafinerii na wschodnim wybrzeżu Wysp Brytyjskich o zatrudnieniu włoskich robotników w miejsce Anglików wywołało natychmiastową reakcję tamtejszych pracowników. Domagają się usunięcia Włochów, zapowiadają strajki, a Wielkiej Brytanii grozi strajk generalny.
Gdy włoska firma IREM zajmująca się budowaniem instalacji rafineryjnych wygrała przetarg na budowę nowych urządzeń na terenie rafinerii Total w hrabstwie Lincolnshire wybuchła burza pośród pracowników firmy. Kontrakt opiewający na 200 milionów funtów nie mógł nie zostać nie zauważony przez Brytyjczyków. W momencie przybicia statku-hotelu z włoskimi ekspertami do wybrzeża rozpoczął się protest brytyjskich robotników domagających się wydalenia obcokrajowców. „British jobs for British workers” i „Put British workers first” skandowali niezadowoleni pracownicy rafinerii.
Strajk szybko się rozprzestrzenia. Protesty mają się rozpocząć także w innych przedsiębiorstwach z branży energetycznej. Na razie są to nieoficjalne akcje mające wyrazić solidarność z pracownikami rafinerii w Lindsey, związki zawodowe milczą na temat manifestacji.
Już piątek 700 pracowników rafinerii w Grangemouth, 500 z elektrowni w Longannet i 100 z Cockenzie przyłączyło się do strajku. Premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown stwierdził, że nie da się bronić postawy protestujących. Jednocześnie zapewnił, że rząd pomoże zwolnionym pracownikom. Nie określił jednak żadnych konkretnych kroków w tym kierunku. Sytuacja jego rządu jest tym bardziej ciężka, że Wyspy Brytyjskie wyjątkowo ciężko znoszą kryzys ekonomiczny, co prowadzi do zaognienia sytuacji.
Rzecznik Komisji Europejskiej Johannes Laitennberger wyraził zaniepokojenie protestami dodając, że wspólny rynek w ramach Unii Europejskiej jest dobrem zarówno dla przedsiębiorstw, jak i dla pracowników. „Bez niego nie moglibyśmy stworzyć wielu miejsc pracy” stwierdził. Giancarlo Aragona, włoski ambasador w Londynie zapewnia, że jest w stałym kontakcie z władzami, które zapewniają, iż Włosi przybyli do Lindsey są bezpieczni i nic im nie grozi.
W poniedziałek mają odbyć się spotkania protestujących ze związkami zawodowymi, a rząd brytyjski obiecał z bliska przyjrzeć się sytuacji.
Na podstawie: corriere.ii, news.bbc.co.uk, dailyexpress.co.uk