Dania/ Wzrost notowań nacjonalistów
Badanie opinii publicznej, przeprowadzone w Danii dwa tygodnie po eskalacji kryzysu związanego z publikacją karykatur Mahometa pokazuje, że nacjonalistyczna Duńska Partia Ludowa jest bliska osiągnięcia statusu drugiej najpopularniejszej partii. Wyraźny wzrost jej notowań następował od początku wspomnianego kryzysu, głównie kosztem socjaldemokratów. Gdyby wybory odbyły się dziś, nacjonaliści zdobyliby osiem dodatkowych mandatów, zaś socjaldemokraci straciliby dziewięć.
Poparcie w wysokości jedynie 21,6 proc. wyborców jest dla duńskiej socjaldemokracji najniższym wynikiem od czasu objęcia przywództwa w partii przez panią Helle Thorning Schmidt, co nastąpiło w marcu 2005 roku. Wspomniana zmiana u steru władzy nastąpiła po tym, jak w wyborach do Folketingu w lutym 2005 roku partia odnotowała wynik 25,9 proc., najgorszy od 1973 roku, w praktyce zaś zmuszający dotychczasowego lidera, Mogensa Lykketofta, do rezygnacji z przywództwa. Obecnie Socjaldemokracja (Socialdemokratiet) jest jednak w parlamencie wciąż główną partią opozycyjną.
Duńska Partia Ludowa uzyskała w badaniu opinii publicznej poparcie 17,8 proc., co w porównaniu do wyniku z ostatnich wyborów oznaczałoby wzrost notowań o prawie pięć punktów procentowych.
Rządzący liberałowie premiera Andersa Fogha Rasmussena stracili niecały jeden punkt procentowy, pozostając jednak na czele rankingu partii cieszących się największą popularnością.
Rzecznik prasowy Partii Socjaldemokratycznej nazwał exodus wyborców "znakiem niespokojnych czasów", wyrażając przy tym przekonanie, że jej zwolennicy znów licznie wesprą ją, gdy zbliży się termin wyborów.
Duńska Partia Ludowa, której głosy często pozwalają mniejszościowemu rządowi Rasmussena osiągać większość w głosowaniach, wspierali premiera także i w trakcie kontrowersji związanych ze wspomnianymi rysunkami.
Szefowa partii, pani Pia Kjærsgaard, oraz inne kluczowe postaci prawicowej partii, oskarżani byli często o wykorzystywanie sytuacji dla zyskania większego poparcia, czemu partia stanowczo zaprzecza: "Pozostaliśmy na drugim planie. Ale rzecz jasna mamy ciągle prawo wyrażać nasze własne zdanie" - stwierdził Kristian Thulesen Dal.
/Jyllands-Posten, The Copenhagen Post/