Francja/ Zaskakujące oblicza kandydatów
- Magdalena Skajewska
Zbulwersowana Segolene Royal i opanowany Nicolas Sarkozy. Taki obraz pozostawili po sobie kandydaci po decydującej debacie telewizyjnej (2 maja) przed drugą turą wyborów wyborów prezydenckich. Zgromadziła ona przed telewizorami ponad 20 milionów Francuzów.
Było to pierwsze i ostatnie spotkanie kandydatów podczas tegorocznej kampanii, ale na pewno zaskakująco ożywione i ciekawe. Po dwóch godzinach wymiany zdań byliśmy świadkami ostrego sporu między uczestnikami, dotyczącego miejsca dzieci niepełnosprawnych w szkołach.
W momencie gdy Sarkozy skończył mówić o potrzebie dostępu niepełnosprawnych do „normalnych” szkół, jak jest to „we wszystkich krajach Europy Północnej”, Royal oskarżyła go o „niemoralność polityczną”. Zarzuciła mu, że to rząd, w którym pełnił funkcję ministra spraw wewnętrznych zlikwidował pomoc dla szkół specjalnych. Jak zauważył Sarkozy, jego rozmówczyni „straciła nerwy”, choć ona sama przyznała, że jest jedynie „rozgniewana, a to różnica”. Sarkozy wykorzystał sytuację do ironicznej uwagi, że„prezydent powinien zachować spokój i opanowanie”.
Wcześniejsze sprawy poruszane podczas debaty to głównie te, dotyczące gospodarki i kwestii społecznych: 35-godzinny czas pracy, bezrobocie, dług publiczny, przestępczość.
Podczas gdy Sarkozy przekonywał dlaczego 35-godzinny tydzień pracy rujnuje francuską gospodarkę, Royal zarzucała go kontrargumentami, jakoby właśnie przez ten limit możliwe było stworzenie miejsc pracy dla „młodych i zdolnych” i ograniczenie bezrobocia.
Widoczne różnice zdań zauważalne były także gdy omawiali problem przestępczości, imigrantów oraz akcesji Turcji do Unii Europejskiej.
Analitycy francuskiej sceny politycznej zgodnie stwierdzili, że była to pierwsza tak „żywa i ciekawa debata” przed drugą turą wyborów. „Sarkozyści” są dumni ze swojego „konkretnego i precyzyjnego” kandydata, a zwolennicy socjalistki z uśmiechem i satysfakcją przyznają, że „ona ma tupet!”.
Zarówno „ona” jak i „on” pokazali swoje, wcześniej nieznane, oblicze. Znany ze stanowczości Sarkozy zaprezentował się jako opanowany i rzeczowy, podczas gdy jego zwykle mało konkretna i spokojna przeciwniczka okazała się agresywną, wojowniczą, a nierzadko ironiczną.
Na ile było to zachowanie prawdziwe, a na ile element politycznego marketingu przekonamy się pewnie dopiero po 6 maja, gdy jeden z kandydatów zacznie urzędować w Pałacu Elizejskim.
Tymczasem głosy przegranych z pierwszej tury: Bayrou i Le Pena nadal pozostają „nierozdysponowane”. Bayrou, w przeciwieństwie do swoich kolegów z partii ogłosił, że „nie zagłosuje na Sarkozy`ego”, którego zdawałoby się szczerze nienawidzi. Le Pen za to, zaproponował swoich zwolennikom, aby zbojkotowali niedzielne głosowanie, gdyż „ani Sego ani Sarko” na ich głosy nie zasługują.
Druga tura wyborów 6 maja.
Na podstawie: lefigaro.fr, dziennik.pl, polskieradio.pl